Juancho Hernangomez od sześciu lat jest w NBA, ale obecnie dużo bardziej kojarzony jest ze swojego występu w filmie “Hustle/ Rzut życia” niż ze swojej gry na parkietach najlepszej ligi świata. Bo też ostatnio niewiele grał, za to bardzo często zmieniał drużyny. W ciągu minionego roku aż cztery razy został wytransferowany.
Pod koniec sezonu wylądował w Utah Jazz i tam wreszcie dostał miejsce w rotacji, grał też w playoffach, ale jego kontrakt na kolejny sezon był opcją drużyny za $7 milionów, dlatego przed lipcem został zwolniony. Nie był wart takich pieniędzy. Nawet jako gwiazda filmu Netflixa, który miał premierę ledwie trzy tygodnie wcześniej.
W “Hustle” gra młodego hiszpańskiego zawodnika Bo Cruza, którego wypatrzył na ulicznych boiskach skaut Philadelphii 76ers grany przez Adama Sandlera. Ściąga go do Stanów i przygotowuje do NBA. Obaj muszą walczyć o spełnienie tego marzenia. Skaut na własną rękę próbuje udowodnić, że znalazł duży talent, podczas gdy Cruz musi udowodnić swoją wartość chociażby w pojedynku z zawodnikiem granym przez Anthony’ego Edwardsa.
Wyszedł z tego całkiem przyjemny film. Nie jest to żadna wybitna produkcja, ani zaskakująca historia, ale jest dużo koszykówki i przez cały film przewija się mnóstwo ludzi z NBA, więc warto sprawdzić jeśli jeszcze nie widzieliście. Do obejrzenia, choć też nie zapada w pamięć i nie stanie się jednym z klasyków koszykarskiego kina. Bo Cruzowi daleko do Jesusa Shuttleswortha.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
“Rzut życia” ?? – nie wierzę, że takie tłumaczenie dostał ten film…
… po krótkim namyśle jednak wierzę, prawda “Elektroniczny morderco”?
Lepsze to niż np “Boiskowa krzątanina”
:))
Ostatnio nawet myślałem sobie o tych tłumaczeniach przypominając sobie na wakacjach “Buntownika z wyboru” (Good Will Hunting), a potem dla odreagowania “Agentów bardzo specjalnych” (White Chicks).
Słaby film a gracz jeszcze gorszy :P
Jak wszystkie fabularne oryginalne produkcje netflixa. Skoro jest popyt to będą niestety robić takie gnioty
Zdarzają się perełki jak “The end of the fucking world”.
Nie moje klimaty.
Dokument o F1 mi się podobał.
Pracuje na co dzień przy produkcji filmów, więc w wolnym czasie jeżeli już mam coś obejrzeć to musi być dobre i w moim guście. Oglądanie dla zabicia czasu mnie nie interesuje, szkoda mi tego czasu, wolę poczytać, posłuchać muzyki, albo pograć w szachy
Netflix przeprasza że robi mało filmów w Twoim guście.
Ja na filmie bawiłem się znakomicie. Oczywiście fabuła to sztampa ale warto obejrzeć chocby dla tych wszystkich gwiazd w rolach drugoplanownych.