Początek Finałów zapewnił nam dobrą dramaturgię. Faworyt przegrał pierwszy mecz.
Golden State Warriors nie tylko przez zdecydowaną większość typowani są do mistrzostwa, ale też wydawało się, że akurat w tym pierwszym meczu powinni wygrać. Mieli więcej odpoczynku, przewagę własnego parkietu i to potrzebne doświadczenie, żeby sprostać presji. Boston Celtics rozegrali dużo trudniejszy i dłuższy pojedynek w finałach konferencji. Dla wszystkich ich zawodników to dopiero debiut w walce o tytuł. Poza tym, w poprzednich rundach zaczynali od porażek, zanim przejmowali serie. Ale teraz, kilka dni po wygraniu decydującego meczu w Miami, Celtics wyrwali również zwycięstwo w San Francisco, sprawiając, że rywale już przed drugim starciem znaleźli się w sytuacji must-win.
Warriors w tych playoffach jeszcze nie byli w takiej pozycji. Poprzednio przegrali mecz otwarcia w swoich poprzednich Finałach, trzy lata temu w Toronto. Wtedy odpowiedzieli w Game 2 i także obecnie odpowiadali po każdej dotychczasowej porażce. Przekonują, że nie inaczej będzie tym razem. Na razie to tylko jeden mecz. Przed nimi cała seria, więc nie można przereagować. Porażka boli, ale wyciągną wnioski, poprawią błędy i zagrają dużo lepiej.
Nie ma powodów do paniki. Tym bardziej, że przez trzy kwarty to Warriors kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Pogrążyła ich fantastyczna czwarta kwarta w wykonaniu gości i ich gorący shooting. Ale przecież to się nie powtórzy. Al Horford po raz pierwszy w 15-letniej karierze miał mecz z 6 celnymi trójkami, Derrick White ustanowił swój rekord playoffów i nawet Daniel Theis trafił z rogu. Kolejny raz nie złapią aż takiego ognia. O co też musi postarać się defensywa Warriors, która zostawiała za dużo miejsca na dystansie, wręcz zachęcając do rzucania. Pozwolili Celtics się rozstrzelać, a potem już nie byli w stanie tego zatrzymać. “Ask any basketball player. When you get great looks from 3, everything else feels easy.” – Klay Thompson
Thompson zapewnia, że zagra lepiej, a jeszcze głośniej poprawę obiecuje Draymond Green. Tak słabego występu już nie powtórzy. I nie chodzi tylko o 2/12 z gry, ale przede wszystkim o obronę, której dowodzi, a tu też nie zagrał na swoim poziomie. Teraz podkreśla, że muszą bronić z dużo większą siłą, intensywnością i sprawić, żeby rywale czuli ich w każdym posiadaniu.
Warriors mają też nadzieję na lepszy mecz Jordana Poole’a, który miał problem z fizyczną obroną rywali i ich dobrą ochroną obręczy, ale może też nerwami związanymi z debiutem w Finałach. Jest niezwykle ważną postacią ataku, a w Game 1 zanotował tylko 2/7 z gry, 4 straty i najgorszy wskaźnik ofensywny. Wyraźnie przegrał pojedynek z Derrickiem White’m. Nie potrafił poprowadzić drużyny pod nieobecność Stephena Curry’ego i jak tylko Curry schodził na ławkę, drużyna traciła swój rytm. Warto zwrócić uwagę, że Warriors zdobyli łącznie 70 punktów w pierwszej i trzeciej kwarcie, które Steph w całości spędził na parkiecie. Do niego należało 30 z nich. Tymczasem w drugiej i czwartej kwarcie, które rozpoczynał na ławce, gospodarze uzbierali tylko 38 punktów. Nawet po powrocie na parkiet, Steph nie był w stanie od razu wrzucić wyższego biegu. Na początku czwartej kwarty wrócił w miarę szybko, po nieco ponad dwóch minutach, ale to i tak było już za późno. Celtics zdążyli przejąć momentum. Dlatego też wskazuje się, że powinien grać więcej, ponad 40 minut. On sam mówi, że jest na to gotowy. Zrobi wszystko, żeby zanotować te cztery zwycięstwa. Ale to nie zmienia faktu, że Warriors będą potrzebowali także Poole’a, żeby wygrać tę serię.
—
Dla Celtics ten pierwszy mecz Finałów był świetnym odzwierciedleniem ich całego sezonu. Przetrwali trudne momenty, nie przestali walczyć i podnieśli się. Odwrócili Game 1, tak jak wcześniej odwrócili swój rozczarowujący sezon, co tylko umacnia ich pewność siebie i wiarę w sukces.
Ten mecz przypomniał też jak daleką drogę przeszli, na czele z Jaysonem Tatumem, który miał kiepski początek rozgrywek, a skończył jako First All-NBA gracz. Na początku sezonu był krytykowany za to, że za mało podaje, a teraz na otwarcie tej decydującej serii zanotował swój rekord kariery asyst. Zresztą przebieg Game 1 bardzo przypominał mecz, który był jednym z najgorszych momentów sezonu w Bostonie, tylko że teraz Celtics znaleźli się po drugiej stronie.
Przypomnijmy, to był sam początek listopada, kiedy Chicago Bulls przyjechali do TD Garden. Po trzech kwartach gospodarze mieli pewne, dwucyfrowe prowadzenie, a potem dali sobie wyrwać mecz i zanotowali dwucyfrową porażkę. Bulls zdominowali czwartą kwartę 39-11, kibice w Bostonie buczeli, a sfrustrowany Marcus Smart na pomeczowej konferencji skrytykował swoich kolegów. “They don’t want to pass the ball” – mówił o Tatumie i Jaylenie Brownie.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Go Warriors, Go Celtics, dajcie czadu, niech będą emocje!
nie wiem czy bym chcial grac z Tatumem skoro on anoduje wolnych kolegow po penetracjach 🤔
By kolega szybciej biegał, to nie byłby anodowany. A jak wolny, to nie dziwota, że było anodowanie i była penetracja…
Pierwszy mecz dobrze się oglądało bo była płynność, mało fauli i osobistych. Teraz skład sędziowski to m.in. Zarba i Tony Brothers, mam nadzieję, że nie ulegną pokusie i nie będę na pierwszym planie.