Warriors skończyli serię na końcu Game 6 i są w Finale Zachodu

13
fot. NBA League Pass

Golden State Warriors wrócili do playoffów po dwóch latach przerwy i teraz wracają też do Finału Zachodu, które wcześniej wygrywali pięć razy z rzędu.

Po kompromitacji w Memphis, na własnym parkiecie zrobili co trzeba i zakończyli serię. Mają awans. Mogą wreszcie chwilę odetchnąć, bo nie było łatwo odesłać na wakacje tych Memphis Grizzlies, którzy jak zwykle nie odpuszczali. Jeszcze na niespełna siedem minut przed końcem to goście byli na prowadzeniu, dopiero wtedy Warriors przejęli mecz.

MEMPHIS @ GOLDEN STATE 96:110 (2-4)

Dopiero w ostatnich minutach przypomnieli jak świetną potrafią grać koszykówkę. Wcześniej grali z dużo większą energią niż w Game 5, nakręcali tempo i rozstrzelali się zza łuku, ale nie byli w stanie odskoczyć rywalom, ponieważ popełniali mnóstwo błędów. Przez trzy kwarty zanotowali 16 strat. Nie wszystkie wymuszone przez obronę, bo było też dużo złych podań. Mieliśmy nawet minutę, w której każdy z trójki liderów Warriors podawał w aut. Ale w czwartej kwarcie wreszcie kontrolowali piłkę, co też pomogło im przejąć kontrolę nad meczem. Wtedy, po raz pierwszy od Game 3, zobaczyliśmy znowu Warriors w najlepszym wydaniu. Transition, ruch piłki, trójki, obrona, a do tego zbiórki. Zrobili run 18-3 i nagle mecz się skończył.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

13 KOMENTARZE

  1. Warriors w 6.

    Splash Brothers nadal to mają. 7 lat minęło a tam wszystko nadal opiera się na tej 2 + kluczowym Draymondzie bo obu stronach (często nie dostrzegamy jego roli w kreowaniu ofensywy Warriors).

    Kevon Looney zagrał 35 minut i się nie połamał – to jest jakiś cud. 22 zbiórki z czego aż 11 w ofensywie. Wow!

    Niezależnie czy dalej Suns czy Mavs dla mnie GSW są faworytem finałów zachodu.

    Wielkie brawa należą się Grizzlies za cały ten sezon.
    Oby tylko zdrowie dopisywało Morantowi a za rok będą pełnoprawnym i oczekiwanym kontenderem.

    0
    • Chyba za wcześnie jednak na takie tezy, bo jeśli będzie to finał z Warriors, to pomimo znacznie podkręconego licznika, ten team był tam wielokrotnie i ten handicap doświadczenia zawsze będzie po ich stronie.
      W dodatku mają tę dwójkę, która zawsze może wygrać mecz w pojedynkę.

      Boston wydaje się mieć największą przewagę w matchup’ach przeciwko nim, bo mają wzrost, mobilność i odpowiedź na ich small-ball, ale najpierw muszą się tam dostać.

      Miami to wciąż najbardziej podejrzana drużyna, teoretycznie najsłabszy 1 seed od czasów ” 4 all-stars Hawks”, bo Bam raz jest raz go nie ma i pomimo głębokiej ławki to jednak zespół ze Strusiem i Vincentem w pierwszej piątce (na razie).

      Na Giannisa nikt nie ma odpowiedzi, ale nie ma też Middleton’a.

      Kim naprawdę są Suns zobaczymy w Game 7.

      Dla Luki, to jeszcze nie ten czas.

      0
      • Bam jest tam, gdzie nie ma Embiida. Poza tym to wciąż obrońca pełną gębą jak i całe Miami. Mamy przewagę coacha w każdej parze i przewagę jajec w osobie Jimmiego i Herro, na którego w drugim unicie nikt nie ma odpowiedzi. Na dobrą sprawę nie widzę nikogo na wschodzie i na zachodzie, kto mógłby nam zagrozić.

        0
        • Obyś miał rację, bo chciałbym żeby Jimmy zdobył tytuł (chyba nie muszę przypominać tutaj, że w bańce został z niego bezczelnie okradziony).
          :)

          A z tym Bamem to ubiegłoroczna seria vs Giannis+Lopez jednak nie napawa optymizmem.
          Po to jednak MAMY Spo, aby ogarnął temat.

          Widzę, że podobnie jak u mnie- z żoną (Knicks), takie nudy po 30 latach związku, że miło wyskoczyć czasem na piknik z kochanką (Heat, Grizz)
          :)

          0
          • Bo dla mnie priorytetem jest to, by w komentarzach coś się działo. Prawda schodzi na drugi plan.

            Z resztą, w takich czasach przecież żyjemy.

            0