Przed Utah Jazz ciężki offseason, w którym trzeba będzie zrobić w drużynie małe trzęsienie ziemi. Nikt już nie ma wątpliwości, że duet Rudy Gobert – Donovan Mitchell nie zdał egzaminu i już od dłuższego czasu pojawiają się głosy, że ta dwójka nie może dłużej grać w jednym zespole. Na dodatek do tego dochodzą spekulacje na temat dalszej przyszłości trenera Quina Snydera, który pomimo ważnego kontraktu coraz częściej jest łączony z innymi drużynami.
Wracając jednak do zawodników, jak na razie nie ma doniesień w sprawie tego, że którykolwiek z nich znajduje się na liście transferowej. Żaden z nich nie poprosił też o wymianę. Ligowe drużyny badają jednak rynek i powoli zaczynają wyrażać zainteresowanie liderami Jazz. Czysto teoretycznie łatwiejszym celem do wyciągnięcia z Utah powinien być Gobert i to na nim głównie skupia uwaga się uwaga. Ian Begley ze SportsNet New York na ten moment wskazuje dwie drużyny, które będą chciały włączyć się w rozmowy negocjacyjne, jeśli tylko pojawi się taka okazja.
Mowa tutaj o Toronto Raptors i Golden State Warriors. O zainteresowaniu drużyny z Kanady wspominał również kilka dni temu Marc Stein i rzeczywiście coś może być na rzeczy. Raptors potrzebują kogoś, kto pomoże im się wnieść na wyższy level i choć Gobert absolutnie nie sprawdza się jako arsenał ofensywny, to w defensywie mógłby stać się być może najważniejszą postacią drużyny.
A Knicks?
Nowy Jork monitoruje sytuacje
Anunoby na SG, Barnes na SF, a pod koszem Siakam i Gobert. Las rąk i koszmar dla przeciwnika.
Raczej nie wyciągną Goberta nie oddając kogoś z trójki Anunoby, Siakam, Barnes. Trent Jr i Precious Achiuwa to chyba za mało.
Niekoniecznie, zobacz kogo dostali Dallas za Porzingisa. Jakiś pick dołożą i jeśli kontrakty się zgadzają to mogą się w Utah skusić bo czas Goberta wygląda już na zakończony u mormonów
A Mitchell?
Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Raptors notorycznie miewją problemy z flow w ataku i lekarstwem miałby być gość, którego najefektywniejsze wykorzystywanie w ataku polega na jego kompletnym pomijaniu tak, żeby najlepiej nie dotykał piłki.
Inna rzecz jest taka, że mam wrażenie Quin Snyder nie ma już pomysłu na Goberta, plus ewidentna awersja Mitchella do gry z nim. Nick Nurse to jednak TOP coach w tej lidze i znalazł by dla niego rolę w ataku.
Tak, ta to rola to dobijanie piłek, które jakimś cudem Gobert samodzielnie złapie i to powinno być tyle. Rudy Gobert to w tym sezonie 2.43 straty na minutę posiadania piłki. Wyprzedza wszystkich o kilka długości, drugi Drummond 1.86, Zubac 1.5. Najwięcej strat per dotknięcie? Też Gobert na równi z Drummondem i Paulem George’em. I o ile można zrozumieć tu obecność grającego high usage koszykówkę PG, to Gobert gra w innej lidze, bo te straty dzieją się w sytuacjach, z których powinny być oczywiste punkty. On dostaje piłkę tylko i wyłącznie w takich momentach – przy rolowaniu do obręczy. Nie podaje z post, nie gra 1vs1 tyłem do kosza, nie kreuje sobie pozycji po koźle, a i tak robi masę strat w najprostszych do punktowania pozycjach. Przy tak prymitywnej grze to jest niedopuszczalne. I każda rozbudowa jego roli w ataku grozi tylko wzrostem statystyk strat. To jest prawdziwa przyczyna niegrania przez Goberta. Nie podają mu, bo ryzyko straty jest za duże.
Gobert popełnia stratę mniej więcej raz na 24 sekundy posiadania piłki. Drugi Drummond raz na 35 sekund.