Boston sweepem wysłał Brooklyn na wakacje, czeka na Milwaukee

11
fot. apnews.com

Ten ostatni obrazek, już po zakończeniu, gdy wszystkie kłopoty w tej serii Kevina Duranta – 38% z gry, 21 strat – wyrysowane były na jego twarzy i gdy w tym samym czasie rozpromieniony Kyrie Irving żegnał się i przytulał – nikt nie przytula się tak mocno jak Kyrie Irving – na środku parkietu ze swoimi byłymi kolegami, ten ostatni obrazek mógł w pewnym sensie tłumaczyć, dlaczego Durant ma tylu obrońców. Na tle kolegów, z których żaden nie nazywał się w dwóch ostatnich latach – i dobrze – “Russell Westbrook”, widać po prostu to, że Durantowi bądź co bądź zależy. Choć to tylko w pewnym sensie tłumaczy tę ligę defendantów, bo “zależy” to przecież powinna być minimalna norma, a nie jakieś wybitne osiągnięcie.

Irving po meczu nr 1 był tylko cieniem samego siebie i jeszcze w bardzo złym świetle przedstawił ideę postu w Ramadanie, James Harden kolejny sezon przyjechał nieprzygotowany, czym wg raportów wzbudził po prostu wściekłość KD, a Ben Simmons jest po prostu od roku niegotowy z przeróżnych względów do gry, najłagodniej naprawdę mówiąc.

I w tym wszystkim na końcu był sam Durant, w ostatnim meczu tej serii wreszcie luźniejszy, wreszcie bardziej decyzyjny, wreszcie po prostu mniej kalkulujący i znów bardziej namiętny w swojej grze w drodze do 39 punktów, 9 asyst i 7 zbiórek, ale Brooklyn Nets nie prowadzili ani przez jedną minutę meczu nr 4 i przedsezonowi faworyci do tytułu zostali zesweepowani przez drużynę koszykówki Ime Udoki, Brada Stevensa, Jaysona Tatuma i jego kolegów.

BROOKLYN 112, BOSTON 116 (0-4)

Te mecze nr 4 przy prowadzeniu 3-0 to mecze znów luźniejsze, przypominające bardziej sezon regularny, gdy nawet obrona Celtics na Durancie nie była już tak dokładna, gdy nagle w crunchtime Durant przechodzi w pick-n-rollu pod zasłoną Tatuma, żeby ten po prostu rzucił zaraz za trzy po koźle, żeby Kyrie w drodze do 20 punktów z tylko 13 rzutów oddanych w aż 45 minut mógł się schować, jak w pierwszym tygodniu lutego, albo żeby mógł wydarzyć się tak dziwny mecz jak niedzielny Warriors z Denver. Ale nawet tu Celtics mieli 25 zbiórek i 15 asyst przy 20 celnych rzutach do przerwy, prowadzili 58-50 po pierwszej połowie, 90-75 w ostatniej minucie trzeciej kwarty i choć Tatum na ponad dwie minuty przed końcem poszedł na ławkę z szóstym faulem, to wygrali.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułRaptors pozostają w grze, będzie Game 6. Doc Rivers znowu odda wygraną serię?
Następny artykułJa Morant oddał Desmondowi Bane’owi nagrodę Most Improved

11 KOMENTARZE

  1. To ciekawe, że zdecydowana większość ludzi wsiadła na KD, kiedy to Kyrie rozwalił ten sezon Nets i nie dał z siebie 100% w PO. ZNYK ma rację, że KD nie może w tym wieku być pierwszą opcją w ataku i najważniejszym obrońcą. Fizycznie to po prostu niewykonalne gdy do tego gra +40 minut w meczu.

    0