Dwa podobne zespoły. Pamiętam na jesieni oglądaliśmy popołudniu w większej grupie ten mecz i tak bardzo chcieliśmy zobaczyć kolejne, że potem nie chcieliśmy oglądać już nic innego. Bo młodość, bo atletyzm, bo animusz bijący z dwóch młodych liderów kradnący nas do czasów, gdy NBA była królem.
Memphis i Minnesota to podobne teamy. Raz wiekowo (młode), mają po wschodzącej supergwieździe (Ja Morant, Anthony Edwards), po jednym boiskowym psie (Dillon Brooks, Pies Beverley), po jednym młodym dobrym shooterze na dwójce (Desmond Bane, D’Angelo Russell), po jednym młodym wysokim shooterze nieco-soft (Jaren Jackson Jr., Karl-Anthony Towns) i po jednym wschodzącym trenerze w średnim wieku (Taylor Jenkins, Chris Finch). Różnica? Jeden skład ma Stevena Adamsa i trochę twardości, której drugiemu trochę brakuje.
Memphis i Minnesota to na tablicach starcie dwóch światów. Memphis to najatletyczniejszy team ligi i nr 1 w zbiórkach (49.2 na mecz). Minnesota ma długość ramion, ale pod obręczami jest krucha. Memphis zbiera w ataku lepiej niż w czasach Z-Bo aż 14.1 piłek – zdecydowany nr 1 i jeden z najlepszych wyników od lat 90-tych – natomiast Minnesota na samej bronionej desce zbiera tylko 32.9 piłek w meczu – #25 w lidze. To ogromna różnica i klucz do serii dla Minny: zbiórki, przeżyć. Siła fizyczna stoi zdecydowanie po stronie Memphis.
Drugi punkt kluczowy to ławki. Memphis jest z niej mocniejsze w układzie Tyus Jones, De’Anthony Melton z jednym ze starterów. Kyle Anderson i Brandon Clarke dopełniają rotację i jakby wszyscy, może z wyjątkiem Andersona, są lepsi niż rok temu. Ale z drugiej strony to ławka Minnesoty była #2 w sumarycznym Net-Ratingu po Meczu Gwiazd, choć zNYK dziś nawet nie podjął się wymienić jej składu.
Trzeci punkt zaczepienia już jest tylko dla Minny – Minny nie musiało będzie zmieniać swojego schematu defensywnego, podczas gdy Memphis musiało będzie wyżej wyprowadzić się do Townsa. Może to zrobić Jacksonem – z Adamsem kryjącym Vanderbilta i McDanielsa, którzy rotują się na czwórce, ale ci dwaj to zupełnie inna ruchliwość niż Adams, więc wygonienie go może stać się celem Minny. Wtedy łatwiej o remis w kwestii nr 1: w zbiórkach.
Czwarty: Edwards i Russell penetrują razem zaledwie 11.9 razy w meczu. Ja Morant 11.9 punktów w polu trzech sekund ma już z reguły w trzeciej minucie drugiej połowy. Ale pierwsza piątka Memphis była dopiero 6 najczęściej grającą w Memphis w tym sezonie – niesłychane w teamie, który tyle wygrał – i grała ze sobą zaledwie 109 minut w 11 meczach i była aż o 24.9 punktów na 100 posiadań lepsza od przeciwników, broniąc na elitarnym poziomie 94.8 punktów. Wprowadzenie schematu switchowania nie będzie tak proste dla Memphis z uwagi na małą ilość wspólnych minut w tym sezonie, albo – trafi po prostu na podatny grunt. Starterzy Minnesoty grali za to aż 439 minut razem i byli elitarne +12.8, w dodatku zbierali w ataku 33% piłek (Memphis 29%). Więc co wygra?
“Damn Memphis Grizz no dancing or talking crazzzy tonight huhawwww ok Good Luck rest of the way”.
Wszystko rozpocznie się tam, gdzie skończyło się po ostatnim meczu, czyli od Beverleya. To wyżej to jego tweet po ostatnim meczu z Memphis. Pies złamie Morantowi kolano – jak osiem lat temu zrobił to Westbrookowi – albo zostanie przez Moranta przeskoczony w dunku wszech czasów. Albo drugie wydarzy się po prostu po pierwszym. Czy odwrotnie. Albo Edwards przeskoczy Moranta. Akcja po akcji.
Za to Brooks będzie skakał Edwardsowi do gardła, a ten podejmie to wyzwanie i podejmie też wyzwanie Moranta – Ant zawsze to robi, a mało kto potrafi. Może tylko Luka, ale Luka dziś ma kontuzjowaną łydkę. Może nawet i JJJ i KAT zamienią się z rzucających obrońców w mężczyzn. Może.
Ja dostał wczoraj alley-oop od dziennikarzy, bo miał szansę odpowiedzieć Beverley’owi na wspomniany wyżej tweet. Jeśliby tylko chciał skomentować Beverleya cieszącego się z wygrania meczu Play-In w sposób w jaki Kevin Garnett cieszył się z wygrania meczu nr 7 w półfinale Zachodu 2004 z Sacramento. Tak odpowiedział:
“I didn’t laugh at none of that. No smirk. Nothing. I’m ‘bout business right now.”
Kiedy zobaczyłem tę parę, wiedziałem, że to chcę. To jest dokładnie to co chcę robić: Morant, Edwards. Zero strachu. Kryzys NBA? Za miękka liga? Sobota 21:30, nieprzypadkowo nie 1 w nocy.
Będę pisał o tej serii, więc nie napiszę jeszcze wszystkiego.
Rzadko trafiają się serie, w których największymi gwiazdami są gracze na debiutanckich kontraktach. To może być seria, która podbije dla NBA nowe światy, seria która zdobędzie nową publikę, seria która wyhamuje czasy ciągłej opresji, seria która odwróci te feminizowanych reklam adidasa i nike’a, seria która przywróci nam dzieciństwo, gdy Shawn Kemp i Chuck wysadzili nas w powietrze, a młodym fanom dziś pokaże nową drogę.
Sobota 21:30, do przeczytania po północy.
KAT to baba, nie zamieni się nigdy w mężczyzne.
@michcio, taki test, powiedziałbyś to KAT-owi prosto w oczy. Bo w necie to byle baba może tak napisać
Czy sugerujesz, że jestem byle baba? A powiedziałbyś mi to prosto w oczy?
jak chcesz? tylko pamiętaj, w mojej interpretacji to komplement;)
Niestety obaj nie możemy być pewni czy tak samo odebrałby to KAT jakby usłyszał to ode mnie osobiście.
Dalej tak myślisz po meczu? Tak tylko pytam ;) https://www.facebook.com/timberwolvespl/posts/5395805917110067
Fajnie, fajnie, ale co z Clips-Pels?
Nie nabierzemy się na tą prowokację.
Memphis w 5. Bez przywracania dzieciństwa i innych głupot.
zajaralem sie, dzieki
niech nikt nie odbiera nam feminizacji reklam adidasa i nike’a – czasy, w których sport był etykietą na zamknięty, ograniczony kurwidołek toksycznej męskości i zaciekle pilnowanej heteronormatywności słusznie odchodzą w nowych pokoleniach w zapomnienie
Po przeczytaniu komentarza aż sprawdziłem adres strony, bo zastanawiałem się jakim cudem trafiłem na wysokieobcasy.
zajrzałem na tego bloga i jeśli ktoś uważa za problem, że reklamy butów sportowych są zbyt inkluzywne to raczej oznacza, że przedawkował wykop
True. Jesli ktos boi sie dziewczyn w reklamach, to czas sie ogarnac.