W dobrym stylu wywalczyli awans do play-offów, prezentując w przekroju całych rozgrywek stały progres, za którym stoi wychodząca ze skorupy dojrzałość liderów i odpowiednie zarządzanie grupą przez sztab szkoleniowy. Nie wszyscy byli zachwyceni wyborem Chrisa Fincha na stanowisko pierwszego trenera. Ten jednak zdążył udowodnić swoją wartość i choć nie zdobędzie nagrody dla najlepszego szkoleniowca, powinien być w specjalnej rubryce wyróżnionych, ponieważ mało kto zwiastował dla Timberwolves tak udany rok. Celebracja i radość, jaką oglądaliśmy po wygranym meczu z Los Angeles Clippers, była formą uwolnienia emocji po okresie, w którym zespół dał z siebie absolutnie wszystko.
Same play-offy pozostają dla Wolves szansą na zaprezentowanie swojej atrakcyjności w kontekście off-season. Kluczowa pozostaje zmiana percepcji i to jeden z najbardziej niedocenianych aspektów pracy Fincha. Gdy szkoleniowiec obejmował stery, Wolves nie mieli mocnych kart w rozmowach z wolnymi agentami. Na domiar złego Karl-Anthony Towns sprawiał wrażenie mało zaangażowanego. Nie było pewności, czy gwiazda składu w ogóle wiąże swoją przyszłość z drużyną. W kuluarach zaczęło krążyć wiele pogłosek. Dlatego w pierwszej kolejności trzeba było środowisko wokół Wolves uzdrowić – nadać mu sensu i perspektyw.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.