Po wtorkowej porażce w Phoenix, która oficjalnie wyeliminowała Los Angeles Lakers z dalszej gry, Anthony Davis dalej upierał się, że główną przyczyną tak fatalnego sezonu jego drużyny były kontuzje. One zrobiły największą różnicę, bo przecież mieli „pieces” mistrzowskiej drużyny…
Najłatwiej tłumaczyć to w ten sposób, ale chociażby u ich sąsiadów dwójka gwiazdorów opuściła dużo więcej meczów, albo na Brooklynie Steve Nash wystawił jeszcze więcej różnych pierwszych piątek, a mimo to obie te drużyny w przyszłym tygodniu zagrają o playoffy. Lakers będą już na wakacjach, bo ich problemy są dużo poważniejsze niż tylko te związane ze zdrowiem.
Lista jest długa. Jednym z kluczowych jest sama konstrukcja składu, w którym ten trzeci główny „piece” nie pasuje, a pozostałe niemal nic nie wnoszą do gry. Jeszcze niedawno może to nie miałoby większego znaczenia w zespole LeBrona Jamesa, ale nie potrafi on już tak jak kiedyś wygrywać z kimkolwiek obok. Czas przyszedł wreszcie po niego. Nawet po niego. I może nadal trudno odnaleźć się w takiej rzeczywistości, ale to musiało w końcu nastąpić. Prędzej czy później. Lakers jednak mieli być na to przygotowani, bo przecież mają jeszcze drugiego gracza, który (za szybko) został wybrany do grona 75 najlepszych w historii NBA. Tu miało nastąpić naturalne przekazanie pałeczki.
Pamiętacie jak przewidywaliśmy, że AD to przyszły MVP i że to tylko kwestia czasu? Dlatego też wydawał się być tak idealnym partnerem dla LeBrona. Nie tylko mogą świetnie uzupełniać się na parkiecie, ale też ścieżki ich karier miały się dobrze balansować – coraz lepszy Davisa miał pomóc schodzącemu z górki Jamesowi dłużej utrzymać się na szczycie.
W 2020 pokazali jak mogą razem dominować i zdobyli mistrzostwo. Davis grał wtedy fantastycznie, będąc rzeczywiście jednym z absolutnie najlepszych zawodników ligi. Znalazł się w pierwszej All-NBA, pierwszej All-Defensive, a potem nawet jeszcze lepiej spisywał się w bańce. Udowodnił, że potrafi być ogromną siłą po obu stronach parkietu i dał nadzieję, że najlepsze lata dopiero przed nim.
Ale może wcale nie będzie już lepiej i to był właśnie jego peak? Można mieć takie obawy, bo od czasu bańki nie gra aż tak dobrze. Może ten skondensowany i trudny grafik sprawił, że jego ciało zaczęło się spytać? Od zawsze był bardzo podatny na różne kontuzje, ale nigdy wcześniej nie opuszczał aż tyle meczów. 29-letni obecnie Davis powinien być w szczycie swojego prime’u, a zamiast tego częściej przebywa na liście kontuzjowanych niż jego starszy kolega.
Przez ostatnie dwa sezony rozegrał tylko 76 meczów, opuścił 75. Rok temu miał poważne kłopoty z prawym Achillesem i łydką, teraz najpierw stracił miesiąc z powodu kontuzji lewego kolana, a ostatnio kolejne tygodnie lecząc prawą stopę. Przez to też nie jest w stanie zbudować formy, która byłaby zbliżona do tej z mistrzowskiego sezonu.
W playoffach 2020 zaliczał średnio 27.7 PKT i 9.7 ZB w 21 meczach.
Wiecie ile od tamtego czasu miał występów na poziomie 27-9? Dwadzieścia, łącznie przez dwa sezony.
Warto też przypomnieć, że w bańce niesamowicie się rozstrzelał na dystansie i w playoffach miał skuteczność aż 38.3% zza łuku. Wcześniej w sezonie trafiał tylko 33%, ale przez cały sezon rzucał więcej, zanotował najwięcej celnych trójek w karierze (72), więc wyglądało na to, że praca przynosi efekty i rozwija się jako stretch-wysoki. Ale zamiast robić dalsze postępy w tym elemencie, rzut AD zupełnie zniknął. Jakby zostawił go w bańce. Już w kolejnym sezonie rzadziej rzucał zza łuku i mocno pudłował, a teraz w ogóle nie ma czegoś takiego jak trójka Davisa – tylko 13 trafień przy fatalnej skuteczności 18.6%. Czy w tym przypadku też winą są problemy zdrowotne?
Jeszcze w poprzednim sezonie można było tłumaczyć słabszą grę Davisa zmęczeniem materiału, ale przed obecnym miał więcej czasu na zregenerowanie i przygotowanie się, a zanim dopadły go kontuzje, na starcie też wcale nie zachwycał.
Może więc to Davis powinien być na pierwszym miejscu listy największych problemów Lakers?
Transfer po Russella Westbrooka od początku był ogromnym ryzykiem, LeBron ma już swoje lata, więc tym bardziej to właśnie AD powinien teraz ciągnąć drużynę. Wziąć na swoje barki i ratować. Gdyby grał jak przystało na top-75 zawodnika w historii, niedociągnięcia składu byłyby mniej widoczne, wyniki lepsze i uniknęliby tak spektakularnej klęski. Ale on albo był kontuzjowany albo nie grał na swoim najwyższym poziomie.
Dlatego też od Davisa w największym stopniu zależy przyszłość Lakers i to, czy tej drużynie uda się odbić w kolejnym roku. Nie mają wolnych pieniędzy, picku w tegorocznym drafcie, ani obiecującej młodzieży, mają za to jeszcze rok ogromnego kontraktu Westbrooka, więc raczej cudów z tym składem nie uda im się zrobić w offseason. Ale mogą go nieco poprawić i teoretycznie mogą mieć znowu jednego z najlepszych zawodników NBA obok starzejącego się, ale nadal świetnego Jamesa. O ile tylko Davis odzyska zdrowie i wróci do tego, co prezentował dwa lata temu.
(31-48) LA Lakers @ (50-29) Golden State 4:00
Russell Westbrook has been added to the Lakers’ injury report for Thursday in Golden State as questionable with right shoulder soreness. LeBron James (left ankle sprain) and Anthony Davis (right mid-foot sprain) remain questionable
— Dave McMenamin (@mcten) April 7, 2022
(49-30) Philadelphia @ (46-33) Toronto 1:30
Philadelphia 76ers pojechali do Toronto i dowiedzieliśmy się kto w ich drużynie jest tym niezaszczepionym, który nie może grać w Kanadzie. Okazał się nim Matisse Thybulle, więc ewentualna nieobecność jednego z najlepszych defensorów ligi w wyjazdowych meczach playoffowych byłaby istotnym osłabieniem. Tym bardziej, że Sixers nie mają za długiej ławki. Dlatego na pewno nie chcieliby, żeby ten dzisiejszy mecz był zapowiedzią pierwszej rundy. Zwycięstwo może bardzo pomóc im oddalić taki scenariusz.
Sixers nadal mają szansę skończyć na drugim miejscu, a przynajmniej powinni uniknąć czwartego. Tym bardziej, że w weekend zostają im do wzięcia dwa mecze przeciwko tamującym drużynom (choć to oczywiście nic pewnego, bo niedawno zaliczyli wpadkę w Detroit), podczas gdy ich rywale dzisiaj zmierzą się w bezpośrednim pojedynku, więc cała trójka nie skończy sezonu z 52 zwycięstwami.
Raptors mają przewagę nad Bulls, ale nie mają z nimi tiebreakera, dlatego jeszcze nie mogą być pewni piątego miejsca. Potrzebują do tego dwóch zwycięstw, albo kolejnej porażki ekipy z Chicago.
b2b (50-30) Boston @ (49-30) Milwaukee 1:30
Ten mecz nie przesądzi jeszcze o dwójce na Wschodzie, ale może bardzo przybliżyć Boston Celtics do tego, albo pomóc Milwaukee Bucks uniknąć czwartej pozycji.
W bezpośrednim pojedynku Celtics prowadzą 2-1. Wszystkie mecze rozegrali jeszcze w pierwszej części sezonu, czyli zanim się rozkręcili, a raz udało im się nawet pokonać rywali mimo, że mieli swoich trzech liderów.
Teraz Bucks mają też Brooka Lopeza, podczas gdy w Bostonie uczą się grać bez Roberta Williamsa. Początkowo Ime Udoka wstawił do piątki Granta Williamsa, ale szybko to zmienił i w trzech poprzednich meczach w roli startera występował już Daniel Theis. Trzy razy wygrali, a ta nowa pierwsza piątka w 46 minut zaliczyła wskaźnik NetRtg 37.5. Wygląda to obiecująco, choć na razie to tylko mała próbka w starciu ze słabymi rywalami i zmęczonymi Bulls.
(21-59) Orlando @ (40-39) Charlotte 1:00
Gordon Hayward wrócił niedawno po blisko dwumiesięcznej przerwie z powodu kontuzji kostki, ale można mieć obawy czy jest już w pełni zdrowy, bo zagrał tylko w jednym meczu, po czym kolejny opuścił i dzisiaj też nie pojawi się na boisku. James Borrego uspokaja, że po prostu zapobiegawczo go oszczędzają, nie chcąc za bardzo obciążać po tak długiej przerwie.
Reszta Charlotte Hornets też chyba oszczędza się w oczekiwaniu na Play-In, bo w poprzednich dwóch meczach zupełnie zapomnieli o obronie i dwa razy z rzędu dali sobie rzucić aż 144 punkty. Przez to spadli na 10. miejsce i teraz już zwycięstwa nie pomogą im poprawić pozycji, potrzebowaliby też porażek rywali.
(34-45) San Antonio @ (45-35) Minnesota 2:00
(27-52) Portland @ (35-44) New Orleans 2:00
(55-24) Memphis @ (47-33) Denver 3:00
San Antonio Spurs mają tylko mecz straty i tiebreaker z New Orleans Pelcians, dlatego mogą jeszcze wywalczyć mecz Play-In na własnym parkiecie. Ale podczas gdy Pelicans dzisiaj wezmą sobie łatwe zwycięstwo z tankującymi Blazers, Spurs jadą do Minneapolis, gdzie Wolves jeszcze teoretycznie mogą wskoczyć na szóste miejsce. Choć tylko jeśli Denver Nuggets przegrają. Wygrana zagwarantuje drużynie Jokera bezpośredni awans.
(21-59) Orlando @ (40-39) Charlotte 1:00
(49-30) Philadelphia @ (46-33) Toronto 1:30
b2b (50-30) Boston @ (49-30) Milwaukee 1:30
(34-45) San Antonio @ (45-35) Minnesota 2:00
(27-52) Portland @ (35-44) New Orleans 2:00
(55-24) Memphis @ (47-33) Denver 3:00
(31-48) LA Lakers @ (50-29) Golden State 4:00
Kryształ nigdy nie był i nigdy nie będzie kandydatem na prawdziwa gwiazdę. Brak charakteru, co pokazał wymuszając transfer do LA.
“That’s all Folks”
Karma wróciła po swoje żniwo.