Tytuł króla strzelców nie jest w NBA osiągnięciem, które ma jakieś szczególnie duże znaczenie, ale to zawsze kolejne osiągnięcie, które można dopisać do swojego dorobku i które może być dodatkowym argumentem w dyskusji o MVP. Natomiast obecnie dwóch z trzech najpoważniejszych kandydatów do tej najbardziej prestiżowej nagrody znajduje się właśnie na czele listy strzelców. Idą w łeb w łeb. Ale nie jest wcale przesądzone, że to któryś z nich sięgnie po koronę, bo tuż za nimi znajduje się LeBron James.
Tegoroczny wyścig o tytuł najlepszego strzelca jest niesamowicie wyrównany i może okazać się jednym z ‘najciaśniejszych’ w historii.
Joel Embiid 29.95
Giannis Antetokounmpo 29.78
LeBron James 29.53
Pierwsze i trzecie miejsce dzieli niespełna pół punktu. Jeśli do końca sezonu ta różnica się nie powiększy, będzie to nowy rekord NBA. Wcześniej najbliżej w trójstronnym pojedynku o króla strzelców było w sezonie 1985/86, kiedy Dominique Wilkins (w przedostatnim meczu sezonu rzucił career-high 57) był lepszy o 0.53 punktu od trzeciego Alexa Englisha, a rozdzielał ich Adrian Dantley.
Zapowiada się więc interesująca walka w ostatnich tygodniach sezonu. Dla LeBrona to jedyne, o co jeszcze może walczyć w sezonie, w którym jego zespół stał się żartem, podczas gdy dla Embiida i Giannisa to też część prestiżowego pojedynku o nieoficjalny tytuł najlepszego zawodnika na Wschodzie.
(Jest jeszcze czwarty Kevin Durant, który także jest bardzo blisko z średnią 29.19, ale on już nie liczy się w tym wyścigu, ponieważ nie osiągnie wymaganego minimum, żeby się zakwalifikować. To minimum to 70% rozegranych meczów, czyli na koniec sezonu 58. KD do tej pory wystąpił tylko w 43.)
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.