Lewy łokieć Derricka Jonesa przywitał Graysona Allena pod koszem i druga odsłona derbów Interstate-94 witała nieodległe już playoffy.
Wyraźnie zmęczony w crunchtime DeMar DeRozan trafił tylko 11 z 30 rzutów, Jrue Holiday wreszcie zaczął trafiać swoje przy obręczy – 16 punktów w czwartej kwarcie – i Chicago Bulls nie potrafili znaleźć odpowiedzi na rolującego w pole trzech sekund Giannisa Antetokounmpo – 34 punkty, 16 zbiórek, 5 asyst, 2 przechwyty, 1 blok – i przegrali w back-2-backu po porażce w Atlancie wojownicze podejście pod obrońców tytułu 112:118.
W pierwszym w tym sezonie meczu sąsiadów z Midwest Division, 21 stycznia Allen tak ostro sfaulował Alexa Caruso, że ten do dziś kuruje się po operacji nadgarstka. Czuć było żądzę rewanżu w piątek w United Center i to ona nie pozwoliła zmęczonemu Chicago poddać meczu, gdy demolka Antetokounmpo poprowadziła run 18-4 na starcie drugiej kwarty i Bucks prowadzili już 43-29.
Bulls odpowiedzieli agresywną obroną i huraganem kontr w trzeciej kwarcie, trafiając w niezwykłą piętą achillesową Bucks, czyli – bez wracającego do treningów Brooka Lopeza – najgorszą w lidze obronę w tej części spotkań.
Jones zrobił sobie plakat z Antetokounmpo, Zach LaVine – 30 punktów – i Ayo Dosunmu jechali kontrami do obręczy i Bulls prowadzili już 88-81, na końcu jednak to czyhający w dunker-spot na ofensywne zbiórki i nieporadnie wcześniej postujący Holiday był gwiazdą crunchtime, gdy po drugiej stronie boiska DeRozan nie chciał tak piłki, jak chce jej zawsze.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.