W ostatnich latach obserwujemy bardzo śmiałą ofensywę koszykarzy z Australii lub koszykarzy, którzy przez tamtejsze podwórko przedostali się prosto na największą scenę świata. Te pojedyncze przypadki w końcu przerodziły się w bardzo konkretny zestaw graczy. Niektórzy już doczekali się statusu difference-makerów, a inni skrupulatnie nad tym pracują. Mówimy o Pattym Millsie, Matisse Thybullu, Joe Inglesie, Joshu Giddey’u, Jocku Landale’u, Joshu Greenie i rzecz jasna Benie Simmonsie bez względu na jego obecny status.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy najbardziej intrygującym z nich był pierwszoroczniak Oklahomy City Thunder. Sam Presti wybrał go z 6. numerem ostatniego draftu i znów miał nosa do gracza w całej swojej okazałości nietypowego, choć kompleksowego. Giddey na pierwszy rzut oka wygląda jak klasyczny fan RPG-ów, który zna wszystkie kombinacje. Tymczasem nastolatek z Oklahomy kręci triple-double (pierwszy rookie od Oscara Robertsona w 1960 z trzema z rzędu) na największej scenie w Stanach Zjednoczonych i nie robi to na nim wrażenia.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Wszystko co uderza w niewolnictwo NCAA jest dobre.