Zbieg okoliczności sprawił, że w ostatnim tygodniu włączyłem kilka meczów, w których para komentatorów poruszała w mniejszym lub większym stopniu wątek młodych koszykarzy z Seattle. Gdy po raz kolejny wspomnieli o tym Joel Meyers i Antonio Daniels – dwójka z New Orleans Pelicans – przy okazji starcia z Houston Rockets (Kevin Porter Jr), odruchowo zrobiłem mały research, którego wnioski nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Koszykówka w Seattle zakorzeniła się tak mocno, że trzeba będzie czegoś więcej niż zabrania z mapy zespołu NBA, by sprawić jej konkretny kłopot.
Nie da się mimo wszystko ukryć, że Seattle SuperSonics leżą u podstaw tego fenomenu. Wokół drużyny powstała subkultura, która poniekąd wzięła na siebie odpowiedzialność za promowanie sportu poprzez grę w basket. Po parkietach NBA nadal biega wielu koszykarzy zainspirowanych historiami pisanymi w Key Arena. Te jednak zaczynają się zacierać, bowiem lata mijają, a powrót do miasta profesjonalnej koszykówki ciągle pozostaje w sferze marzeń. Czy to więc stanowi problem?
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Po tym artykule chce się krzyknąć “zaorać Nowy Orlean i dawać do Seattle :)
to chyba właśnie tak się powinno wydarzyć
Tak powinno być. Ale myślę, że najlepiej wyszłoby to Minnesocie :)
Byłbym w siódmym niebie, gdyby Seattle wróciło…… Tęsknię i czekam. Fajny artykuł.
Michał, trzeci raz próbuję czytać i w końcu załapałem. Wyjustuj tekst bo oczy bolą :)