Kevin Durant, Steph Curry, Nikola Jokić i LeBron James to w tym momencie najpoważniejsi kandydaci do zdobycia nagrody MVP. Następni w kolejce to zaliczający game winner za game winnerem DeMar DeRozan i Joel Embiid, który trzyma na swoich barkach drużynę z Filadelfii.
Według trenera Utah Jazz Quina Snydera należy jednak zwrócić uwagę na innego zawodnika, którego cyferki może nie powalają na kolana, ale który powinien być chociażby w rozmowach o kandydatach do najważniejszej nagrody indywidualnej.
Jeżeli szukamy mało oczywistego kandydata, to chciałbym aby Draymond Green z Warriors był brany pod uwagę. To nie jest poziom statystyk pozostałych zawodników z czołówki, ale on nadrabia to innymi rzeczami. Robi to w swój wyjątkowy sposób.
Już wcześniej kilku ligowych komentatorów zauważyło, że nie tylko Stephen Curry jest gwarantem dobrych wyników Golden State Warriors w tym sezonie. Jeżeli nagroda MVP miałaby trafić do któregokolwiek z graczy Wojowników, to na pewno byłby to Curry, jednak warto zwrócić uwagę na świetny sezon Greena, który powrócił do żywych po tym jak jeszcze kilka miesięcy temu wielu postawiło już na nim kreskę twierdząc, że nie jest i nigdy nie będzie już tym samym zawodnikiem, którym był w trakcie mistrzowskiej serii Warriors.
Nie Sebastian, najpoważniejszym kandydatem do MVP wg samej NBA jest w tej chwili Giannis, którego wogóle nie wymieniłeś.
BTW
Niezły odjazd, Quin “I just snorted a pound of coke” Snyder ma widać cały czas dostęp do bardzo dobrego towaru …
:))
Sebek to żartowniś. W tym tekście umieścił kilka takich smaczków. Jestem pod wrażeniem, że odkąd dostał zielone światło od Maćka, to wykorzystuje swoją szansę już od pierwszego skrzyżowania!
Zwariował. Green należy do tak zwanej klasy zawodników 0 & D bądź Single Triple, do której zaliczyć można również przykładowo Bena Simmonsa. W dalszym ciągu nie jestem w stanie pojąć jakim cudem oni dostają takie kontrakty i występują w meczach gwiazd. NBA od 10 lat staje się ligą kozaków którzy są w stanie siekać ponad 40 % z dystansu bądź wysokich z dobrym rzutem, zawodnicy specjalizujący się wyłącznie w defensywie za chwilę nie będą w ogóle potrzebni. Filadelfia byłaby pewnie już dawno kandydatem do mistrza gdyby nie kontrakt Simmonsa. Gdyby GSW zatrzymało KD i jakimś cudem pozbyło się absurdalnego kontraktu Greena, byłoby dzisiaj raczej murowanym kandydatem na mistrza
Trzeba zacząć oglądać mecze, a nie śledzić box scory – po prostu.
Simmons nie był gwiazda za obronę, tylko za rajdy coast2coast konczone ładnymi lay-upami oraz wsadami. Przeciętny fan wybierający gwiazdy do meczu nie wziął go za tyranie w obronie
Dwa lata temu wszyscy doradzali GSW aby handlować Greenem, póki jest jeszcze coś wart. Facet wiedział co robi, zbyt się nie przemęczał w zespole pełnym kontuzji i młodzieży. Teraz rypie 3/4 ligi i ma łeb większy niż Rondo w playoff.