Nie mieliśmy pojęcia, że to się wszystko tak potoczy, gdy Rudy Gobert beztrosko żartował z pandemii. To już trzeci sezon dotknięty zupełnie nową rzeczywistością i z każdym nauczyliśmy się nowych rzeczy. Jednak wydarzenia ostatnich miesięcy są bezprecedensowe i będą naprawdę obfitym rozdziałem w 75-letniej historii najlepszej ligi świata. To czas środków doraźnych; czas działania po omacku i czas konsultowania wszystkiego z ekspertami dziedzin, o których istnieniu nie mieliśmy najmniejszego pojęcia. Wszystko rzecz jasna w jednym celu – by ratować sezon i nie dopuścić do powtórki z pierwszej połowy 2020 roku, gdy przelewy przestały przychodzić.
Nie chcę wchodzić szczegóły dotyczące tego, dlaczego w tym sezonie obserwujemy tak wiele przypadków COVID-19 wśród zawodników, skoro w poprzednim NBA tak wzorowo sobie z tą sytuacją radziła. Według Joela Embiida – wiele zespołów przestało traktować pandemię jako poważne zagrożenie. Poprzednie rozgrywki pod kątem zachowania bezpieczeństwa były tak zgrabnie przeprowadzone, że dużo osób straciło czujność. Kameruńczyk w jednej z rozmów przyznał, że koszykarze zapomnieli chronić zdrowie własne i najbliższego otoczenia. Bo skoro jest tak dobrze, to nie róbcie afery z jednego wyjścia bez maski.
W międzyczasie pojawiły się doniesienia o tym, że Milwaukee Bucks podczas finałów drżeli o Giannis Antetokounmpo, bo nie mieli pewności, czy ten jest zaszczepiony. Możemy sobie jedynie wyobrazić dramaturgię na ligowych korytarzach, gdyby lider zespołu został wyłączony z gry i objęty protokołem COVID-19 w kluczowym momencie rywalizacji o pierwsze mistrzostwo w karierze. Rzekomo dwanaście osób związanych albo z Bucks albo z Phoenix Suns otrzymało w trakcie finałów pozytywny wynik na obecność wirusa. Niemal natychmiast zastosowano zarządzanie kryzysowe, które pozwoliło NBA uniknąć skandalu. Media o wszystkim dowiedziały się dawno po fakcie.
W bieżących rozgrywkach na więcej tajemnic liga nie może sobie pozwolić. Sytuacja jest zbyt poważna, zwłaszcza z uwagi na to, że w 90% przypadków pozytywny wynik testu to wariant omikron. Organizmy koszykarzy radzą sobie dobrze, większe zmartwienie dotyczy trenerów oraz starszych członków organizacji. Oni są narażeni w podobnym stopniu, a system odpornościowy zawodzi w ich wypadku częściej. NHL i NFL zdążyły w międzyczasie zawiesić swoje rozgrywki, ponieważ nie znalazły doraźnych środków gaszących te ogniska.
Komisarz Adam Silver na spotkaniu z członkami zarządu usłyszał stanowcze przykaz – zrób wszystko, by nie było konieczności przerywania rozgrywek. Uzasadnienie tej prośby leżało rzecz jasna w kwestiach finansowych, nie zdrowotnych. Na pewnym etapie komisarz nie miał innego wyjścia i musiał włączyć do rozmów unię graczy (NBPA). Ta również czuła silne naciski i de facto znalazła się w podobnym położeniu co liga. Konieczne było wypracowanie kompromisów w kilku newralgicznych kwestiach. Pierwszy z nich osiągnięto przy okazji rozmów odnośnie wypełniania luk, jakie zaczęły w dynamicznym tempie powstać pośród wszystkich trzydziestu drużyn. Jeśli do tej pory nie miałeś problemów z pandemią, możesz się spodziewać, że wkrótce ta fala do Ciebie dotrze, więc najlepiej być po prostu na nią przygotowanym.
Obecnie liga ma 97% graczy zaszczepionych i około 70% graczy, którzy przyjęli dawkę przypominającą. Kampania na rzecz trzeciej dawki (bądź drugiej w przypadku preparatu J&J) okazuje się skuteczna, ale argumentów lidze nie brakowało. Koszykarze widząc, co się dzieje wychodzili z założenia, że zwlekanie nie pomoże ani im, ani drużynie (z takiego założenia nie wyszedł rzecz jasna Kyrie Irving). W międzyczasie przełożono dziesięć spotkań, relatywnie mało biorąc pod uwagę to, co dzieje się w innych ligach. W grudniu protokołem została objęta 1/3 ligi, obecnie ponad 220 zawodników. Eksperci przewidują, że w połowie stycznia sytuacja może być jeszcze gorsza. W lidze powoli zaczynają rozmawiać nie o pandemii a endemii.
Z tego właśnie powodu ustalono nowe procedury związane z protokołem COVID-19. Jak poinformowali Adrian Wojnarowski i Baxter Holmes z ESPN, zawodnicy objęci kwarantanną, ale nie przejawiający żadnych symptomów COVID-19, mogą ją opuścić po sześciu dniach, a nie dziesięciu, jak miało to miejsce do tej pory. Decyzja została podjęta na podstawie badań ekspertów, które wykazały, że osoby zakażone po sześciodniowej kwarantannie mogą ją opuścić, ponieważ same już nie zakażają. W tym wypadku NBA poszła śladem NFL. W lidze futbolu amerykańskiego wprowadzono podobne regulacje, by uniknąć masowego przekładania kolejnych meczów. Wszystko ma rzecz jasna przywrócić nas do statusu quo sprzed rozpoczęcia bieżącego sezonu. W tym wypadku NBA myśli przede wszystkim o tym, by obecna narracja nie zdominowała także play-offów, to zrodziłoby dużo kontrowersji i naraziłoby całe koszykarskie środowisko na szwank. To ostatnie, czego sobie życzymy.
– Musimy zacząć traktować to jako endemię i leczyć tylko tych, którzy przejawiają symptomy. Na razie jednak do tego nie dotarliśmy – mówił komisarz Silver jeszcze przed zmianą protokołu. – Rozmawiamy z wieloma organizacjami, liderami, doktorami i naukowcami, by zrobić to co słuszne. Chcemy wyznaczać w tej kwestii standardy – dodaje.
Pojawiają się wokół NBA głosy sugerujące, że na pewnym etapie tak bardzo przywykniemy do obecnej sytuacji, iż pozytywny wynik nie będzie oznaczał wykluczenia zawodnika z gry – doprowadzimy więc do swoistego “COVID game”, bo wirus nie będzie dla nas niczym groźniejszym niż grypa. Liga twierdzi, że taka sytuacja byłaby patologią i chce zrobić wszystko, by do niej nigdy nie doprowadzić. Musimy jednak przywyknąć do myśli, że prędzej czy później z wirusem nauczymy się żyć, bo jego całkowite zneutralizowanie jest niemożliwe. W międzyczasie eksperci wiele czerpią z eksperymentów, jakimi stały się protokoły COVID w środowiskach profesjonalnych lig. To, w jaki sposób NBA zabezpiecza “miejsce pracy” stało się dla wielu blue-printem, za którym warto podążać, ponieważ w sposób skuteczny minimalizuje zagrożenie.
Bieżący sezon NBA jest jednak rekordowy pod liczbą zawodników, którzy rozegrali co najmniej jeden mecz. Na dzień 27 grudnia było to 541 koszykarzy zgłoszonych do rozgrywek. Możemy się spodziewać, że ta liczba będzie w nadchodzących tygodniach stale rosnąć. Na Brooklynie byli do tego stopnia zdesperowani, że musieli się przeprosić z Kyrie Irvingiem, co w oczach wielu wyglądało jak wystąpienie przeciw własnym standardom. Jeden z członków zarządu Nets wysłał do dziennikarza Rolling Stones wiadomość tekstową, iż “cieszy się, że pozytywny wynik testu Irvinga uciszy wszystkich antyszczepionkowców, którzy go popierali”. Zatem Nets byli tak mocno dociśnięci do ściany, że zgodzili się zaryzykować kryzysem wizerunkowym, by tylko zapewnić drużynie wystarczająco dużo argumentów w walce z czołówką wschodu.
Możemy się jednak spodziewać, że kolejne miasta będą zmieniały przepisy idąc śladem San Francisco czy Nowego Jorku. Niedawno Boston ogłosił, że uczestnictwo w imprezie masowej będzie wymagało posiadania certyfikatu COVID-19. Zatem liczba miejsc, w których będą mogli grać niezaszczepieni zacznie stopniowo maleć. Lidze zależy na tym, by jej liderzy mocno wspierali kampanię dotyczącą szczepionek oraz dawek przypominających. Nie pomógł jej post na Instagramie LeBrona Jamesa, gdy ten zasugerował, że trudno odróżnić COVID od grypy czy przeziębienia. Zdecydowanie wolą taki głos, jak ten Joela Embiida, gdy w trakcie jednej z konferencji prasowych przyznał, że “COVID no joke”, bo na pewnym etapie swojej walki miał same czarne myśli.
Co dalej? Mniej więcej to, co obserwowaliśmy do tej pory. Patrząc na determinację ligi do zachowania ciągłości sezonu, możemy spodziewać się kolejnych zmian w protokole i kolejnych aktywności pro-szczepionkowych. NBA wyraźnie chce być gotowa na to, by poradzić sobie w jeszcze gorszych okolicznościach. W tym momencie walka w dużej mierze skupia się na rozpoznaniu i poskramianiu wariantu Omikron, który dla specjalistów i ekspertów pozostaje zagadką.
– Skoro 25% graczy otrzymało pozytywny wynik w tym miesiącu, to w końcu wirus dopadnie wszystkich. Nie chcemy, by odbyło się to w ten sposób, ale tak właśnie może być – zwieńczył Zach Binney, epidemiolog współpracujący z NBA.
“Z zakażeniem miał się mierzyć m.in. Giannis Antetokounmpo”
Co to za pieprzenie i szukanie taniej sensacji!? Może jakieś wiarygodne źródło?
https://www.rollingstone.com/culture/culture-features/nba-finals-bucks-suns-covid-outbreak-giannis-antetokounmpo-1259277
W raporcie Rolling Stone, gdzie pierwszy raz pojawił się ten temat jest jasno napisane, wśród 12 zakażonych był tylko jeden gracz, Thanasis:
“Upwards of a dozen people associated with the Milwaukee Bucks and the Phoenix Suns tested positive for Covid-19 during the Finals, according to league sources and four team officials with knowledge of the situation: six vaccinated staffers, including coaching and medical staffers from the Bucks; family members and people in both franchise entourages; and one player, Giannis’ brother and teammate Thanasis Antetokounmpo.”
Artykuł opisuje strach jaki panował w Bucks, że Giannis może złapać wirusa w trakcie finałów. Prawdopodobnie nie miał szczepienia i w końcu się zaraził, ale dopiero po wygraniu mistrzostwa. Na obecny sezon się już zaszczepił.
– Gdyby Giannis miał COVID podczas finałów to trąbił by o tym Woj albo Charania. Nie dało by się tego ukryć. Nie informowali tylko o przypadkach działaczy i bliskich (rodziny i ekipa), co nie miało znaczenia dla gry CHYBA, że doprowadziłoby do zakażenia Giannisa albo innego ważnego gracza. Stąd strach i ciekawy temat NBA od kuchni na teraz i logiczne, że wtedy to wyciszano.
– źródłami artykułu są m.in. byli pracownicy, pracownik niezaszczepiony i działacz który nie był nawet w gronie tych, którzy wiedzieli czy Giannis przyjął szczepionkę czy nie. Gdyby coś więcej było na rzeczy to dostalibyśmy potwierdzenie z innych źródeł, a tak minął ponad miesiąc od opublikowania tekstu i nikt tematu nie rozwijał.
= ERGO artykuł ciekawie pokazuje finały zza kulis, ale sugerowanie, że Giannis miał covid to bzdura i szukanie taniej sensacji.
@MICHAŁ KAJZEREK, PROSZĘ O ŹRÓDŁA, ALBO WSTYD MI, ŻE COŚ TAKIEGO NAPISAŁEŚ NA PORTALU ZA PAYWALLEM. SPROSTUJ TO PILNIE!
masz rację, poprawione
I klawo Michał ;) Zajrzałem tu dzisiaj i widać kto popełnił wypadek przy pracy, a kto jest autentycznie głupi. Nieprzebrany i stratosferyczny potrafi być debilizm. Artykuł dobry, poznałem termin “endemia” i jestem dzięki temu mądrzejszy niż byłem przed przeczytaniem. NBA serio jest pionierem na tym froncie. Dzięki!
A co do LeBrona i jego debilnego ostatecznie mema z grypą, przeziębieniem i COVID sugerującego, że to wszystko to samo – temat wyjaśniają podstawowe dane medyczne:
Mając grypę zarażasz średnio 1-2 osoby.
Mając COVID zarażasz średnio 3-4 osoby.
Nie potrzeba geniusza, żeby stwierdzić, które z powyższych niesie wyższe ryzyko zakażenia się i śmierci osoby w grupie ryzyka (wiek i choroby współistniejące) oraz przeciążenia służby medycznej.
Badania dalej trwają, można googlować.
A szczepionki? Nawet w tym linkowanym wyżej artykule Rolling Stone padają ważne dane. Osoba zaszczepiona i niezaszczepiona zarażają ilościowo tak samo, ale czasowo:
– zaszczepiony zaraża do 5 dni
– niezaszczepiony zaraża do 15 dni
Niepotrzeba geniusza, żeby stwierdzić która opcją jest gorsza. Szczególnie dla społeczeństwa, biorąc pod uwagę fakt, że choćby Polsce spośród osób zmarłych na koronawirusa 73% było niezaszczepionych (za RMF FM).
Ponadto, LeBron użył obrazka, na którym jest trzech Spider-Manów w różnych strojach filmowych z trzech generacji tj. Maguire, Garfield i Holland. Niby ta sama postać ale totalnie różne interpretacje i filmy. Więc “analizując” szczegółowo sam mem wskazuje on, że nie jest to to samo tylko są bliskie podobieństwa. Jak objawy COVID i grypy czy przeziębienia. LeBron głupi nie jest – w trollowanie i social media umie, więc pewnie to bardziej z frustracji porażkami wbił kij w mrowisko (drużyna szuka rytmu, Westbrook wciąż nie stawia mu zasłon).
I na koniec, przy okazji, pozdrowienia dla popkulturowych geeków, którzy tak jak ja cieszyli się na seansie No Way Home!
Oj Panie Kajzerek chyba spadła Panu maska (ta na covid, a może i ta druga?)
jak Pan pisał ten “artykuł”, no albo 3 dawka słabo weszła – stać Pana na więcej!!
Stek bredni i chyba jakiś “ukrytych pragnień” podświadomie wklepywanych w ten biedny HTMLowy kod.
Ten cytat jest niezły:
“Zdecydowanie wolą taki głos, jak ten Joela Embiida, gdy w trakcie jednej z konferencji prasowych przyznał, że “COVID no joke”, bo na pewnym etapie swojej walki miał same czarne myśli.”
w sumie mówi wszystko o stanie umysłu, od razu wiadomo jaki głos kto woli ;)
Tu nie ma żadnych spisków, bo o ile wystarczy rozliczyć covid dodatkiem $ wśród medyków,
to takie Kajzerki piszą to za darmo i z pełnym poczuciem misji i rzecz jasna z domyślną pogardą dla tych “którzy nie wierzą w naukę”. To oczywiście jest pewien problem, całe szczęście że czas działa na ich niekorzyść.
Wszystkiego najlepszego w 2022 – wszystkim, świadkom covida też ;)
https://pbs.twimg.com/profile_images/780305682071334912/bAya1Rkr_400x400.jpg