Będąc odpowiedzialnym za globalną markę, rzadko dobrze sypiasz. Nie zawsze masz na wszystko wpływ, ale możesz być przygotowany i zdaje się, że właśnie z tego powodu liga w ostatnim czasie znacząco wzmocniła swoje działania dotyczące kwestii szczepień. 2020 rok wiele ją nauczył – doświadczenie jak żadne inne. Jedna z najlepiej prowadzonych profesjonalnych lig na świecie, stanęła w obliczu potężnego kryzysu finansowego wywołanego przez pandemię koronawirusa. Na tamtym etapie rzeczy działy się bez precedensu; wiele działań inicjowanych bez konkretnego rozeznania. Nikt bowiem nie miał wcześniej styczności z podobnymi okolicznościami.
To było jak Squid Game – po każdym kolejnym skoku liga lądowała jednak na hartowanym szkle. Do zadania podeszła z dużą odpowiedzialnością i w efekcie stworzyła dla wszystkich bezpieczne środowisko. W międzyczasie jednak toczyły się dyskusje o pieniądzach i te powodowały w gabinetach znacznie większy ból głowy. NBA z dnia na dzień przestała swoim partnerom oraz reklamodawcom świadczyć podstawowych usług, co siłą rzeczy zakłóciło tzw. cash-flow. Wcześniej każde działanie było dopięte na ostatni guzik. NBA rosła w siłę jako bardzo stabilna marka. Pandemia wyciągnęła Silvera i spółkę z błogiego snu o potędze i przewróciła wszystko do góry nogami.
By uporać się z sytuacją, powstał swego rodzaju triaż – najpierw zajęto się pacjentami najbardziej dotkniętymi brakiem profesjonalnej koszykówki, a potem martwiono o tych, którzy zaczęli narzekać, ale nie zaczęli grozić. Dlatego jako pierwsi do gabinetu komisarza wpuszczeni zostali przedstawiciele telewizji. W rękach trzymali – opiewające na gigantyczne sumy – kontrakty dotyczące transmisji ogólnokrajowo i lokalnie. Negocjacje były trudne i wielokrotnie pojawiały się doniesienia, że brak porozumienia może kosztować ligę nawet kilka miliardów dolarów. Liczba ta zatrzymała się na 1,5 miliarda – właśnie tyle NBA miała ocalić dzięki dokończeniu sezonu w bańce.
Następni w kolejce byli sponsorzy mocno z ligą związani – Google, HP, KIA, Nike, Pepsi/Gatorade, State Farm, Tissot itd. W ligowej kasie zostawiają solidny ślad, więc ich potrzeb nie można było zlekceważyć. Każdy partner wymagał osobnego podejścia, by “ekskluzywnością” go udobruchać i zapewnić, że z pandemii NBA wyjdzie obronną ręką. To wszystko działo się jednak w bardzo nerwowym dla Silvera momencie. Z każdej strony dostawał głosy, że Kluby coraz gorzej radzą sobie z efektami pandemii i konieczne jest zaciąganie pożyczek. Utworzony został więc specjalny fundusz wewnątrz ligi – każda drużyna mająca problemy z płynnością mogła otrzymać pożyczkę na dogodnych warunkach.
Te doraźne działania były godne podziwu. Nie zmienia to faktu, że liga autentycznie drżała o byt wielu organizmów wokół niej funkcjonujących – zarówno Klubów, jak i setek programów, które zostały uruchomione na przestrzeni ostatnich lat, a które w dużej mierze czerpały korzyści z biznesowej współpracy. Na domiar złego, rząd i administracja federalna USA zamknęły areny na cztery spusty. Według wyliczeń, sprzedaż biletów odpowiadała 40% rocznego zysku ligi. Zrekompensowanie takiej straty było niemożliwe. Sprawdzony blue-print nie miał już znaczenia. Liga na okres trwania w pandemii musiała stworzyć zupełnie nowy format rozrywki; napisać nowy biznes-plan, choć było w nim mnóstwo zagrożeń – zwłaszcza związanych z ochroną zdrowia graczy, trenerów oraz personelu.
The Athletic informował o stracie 695 milionów dolarów z 258 meczów, które nie zostały rozegrane w ramach sezonu 2019/20. Te liczby ligę prześladowały. Zupełnie nowa rzeczywistość oznaczała gotowość do działań niekonwencjonalnych, by uchronić się przed powtórką z rozrywki. Minął ponad rok, a areny NBA znów pękają w szwach. W międzyczasie COVID-19 nadal stanowi poważne zagrożenie, które – co sugeruje ostatnie zachowanie ligi – zostało przez wielu zlekceważone. Nie mam na myśli konieczności przyjmowania szczepionki, bardziej naturalny instynkt ochrony własnego zdrowia. Sytuacja z pięcioma zawodnikami Charlotte Hornets oraz Chicago Bulls wysłanymi na kwarantannę to dla ligi mocny argument w kontekście wprowadzania nowych wewnętrznych obostrzeń.
Na przestrzeni ostatnich tygodni obserwujemy wzmożone działania NBA i komisarza Silvera na polu walki z potencjalnymi ogniskami koronawirusa. Protokół bezpieczeństwa, czyli “NBA’s COVID-19 health and safety protocols” stał się na ligowych korytarzach nowym testamentem. Szereg zapisów ma w skuteczny sposób zapobiec sytuacji, której NBA nie mogłaby kontrolować pojedynczymi decyzjami. Każdy zawodnik z pozytywnym lub nierozstrzygającym testem, zostaje automatycznie objęty protokołem i skierowany na kwarantannę. Zwolniony zostaje dopiero, gdy w przeciągu 24 godzin dwa testy otrzyma negatywne. Zdenerwował się przez to LeBron James. Zawodnik Los Angeles Lakers miał fałszywie pozytywny test wykonany w Sacramento i przez dwa dni został odcięty od zespołu.
– Zazwyczaj, gdy test wychodzi pozytywny, to od razu masz robiony kolejny, by go potwierdzić – mówił LBJ na konferencji prasowej. – Po moim pozytywnym nie było żadnego kolejnego. Od razu zostałem objęty protokołem i odizolowany od drużyny. Ta część całego procesu mnie zdenerwowała. […] Sam musiałem znaleźć sposób na to, jak dostać się do domu z Sacramento. Nikt nie mógł ze mną podróżować, nawet nikt z ochrony. Poza tym musiałem odizolować całą moją rodzinę. To wszystko było bardzo niekomfortowe. Robimy sobie regularne testy i staramy się podążać za procedurami, ale gdy już zostajesz objęty protokołem, to sytuacja robi się bardzo nieprzyjemna – dodał.
Liga do słów LBJ-a się nie odniosła, bo nie czuła takiej potrzeby. W opinii ekspertów, NBA pod kątem działań prewencyjnych radzi sobie bardzo dobrze. Jednak w ostatnim czasie można było odnieść wrażenie, że nacisk na zawodników w sprawie szczepionek jest większy, niż do tej pory. Dlaczego? Okazuje się, że przeprowadzone niedawno badania w środowisku graczy dały niepokojące rezultaty. Skuteczność dwóch dawek słabnie; w organizmach zawodników jest coraz mniej przeciwciał. Jeszcze gorsze wyniki otrzymali ci, którzy przyjęli jedną dawkę firmy Johnson&Johnson. Liga widzi, co się dzieje i do czego to prowadzi, dlatego rozpoczęła kampanię mającą na celu nakłonienie zawodników, by przyjęli tzw. dawkę przypominającą.
Z uwagi na powagę sytuacji i poprzednie doświadczenia związane z przerwą covidową, liga musiała w tym wypadku zastosować kilka metod przymusu i zapowiedziała już, że gracze, którzy nie zdecydują się na wzmocnienie swojej odporności trzecią dawką (lub drugą w przypadku J&J), muszą być gotowi na nowe obostrzenia wynikające z protokołu, m.in. częstsze testy i większe ograniczenia wynikające z podróżowania. Już teraz wiemy, że od 15 stycznia w Toronto nie będą mogli grać zawodnicy, którzy nie są zaszczepieni. W przypadku tej grupy protokół jest szczególnie surowy i jest to nieformalna próba wymuszenia na zawodnikach konkretnego zachowania. Liga nie powie tego wprost, ale nie musi.
W ostatnim czasie obserwujemy mnóstwo nowych przypadków koronawirusa. Pandemia daje się zespołom we znaki. Sytuacja nadal jest pod kontrolą, ale w każdej chwili może stworzyć problem wymagający zastosowania drastyczniejszych środków. Czy możliwe jest przerwanie sezonu? Tak samo możliwe, jak dwa lata temu. NBA robi wszystko, by tego uniknąć, bo nie chce ponownie postawić całego środowiska w trudnej sytuacji finansowej wynikającej z nierealizowanych umów i braku wpływów z dnia meczowego. W tym momencie na “liście covidowej” jest kilkunastu graczy i trenerów objętych protokołem. Zbliżają się jednak święta Bożego Narodzenia – ten szczęśliwy dla rodzin czas może się zmienić dla ligi w prawdziwy koszmar. Gdyby zmartwień było mało, pojawił się nowy wariant koronawirusa, co wprowadza jeszcze więcej niepewności. Komisarz i koledzy zaciskają więc ręce na lejcach. Wóz na jakim jadą zaczyna być coraz bardziej niestabilny.
Liga się boi przede wszystkim tego, że cała praca ostatnich dwóch lat pójdzie na marne, bo przerwanie sezonu stanie się nie ewentualnością, a koniecznością. To walka, jakiej żaden komisarz w historii NBA nie musiał stoczyć, więc Silver doskonale wie, że pisze właśnie osobny rozdział swojej kadencji – mający ogromne przełożenie na odbiór całości.
Serio LeBron? Musiałeś sam się zatroszczyć jak wrócić z Sacramento do LA? Ojej, to strasznie trudne czy możesz nam zdradzić jak przeżyłeś tę niesamowitą walkę, ten epicki survival niczym zdobycie niezdobytej K2 zimą?