Niespełna rok temu, kiedy drużyny otwierały swoje obozy treningowe, James Harden zwiedzał jeszcze kluby w Vegas, dlatego z opóźnieniem dołączył do Houston Rockets. Opuścił pierwsze treningi, nie był w najlepszej kondycji fizycznej i nie był też zainteresowany dalszą grą w barwach Rockets. Ale mimo wszystko, gdy sezon się rozpaczał, wyszedł na boisku i znowu grał jak przystało na super gwiazdora.
W meczu otwarcia miał 44 punkty i 17 asyst.
W Houston dobrze to znali. Zawsze przymykali oko na jego nocne imprezy nawet w trakcie sezonu i pozwalali czasem opuścić treningi, wiedząc, że on potem przyjdzie do gry. Niezależnie co robił poza parkietem, gdy przychodził czas meczu, prezentował najwyższy poziom koszykarskich umiejętności. I podobnie też było podczas tego burzliwego okresu na starcie zeszłego sezonu. Kolejne 67 punktów dołożył w dwóch następnych spotkaniach. Potem zaczął coraz bardziej pokazywać swoją frustrację i zniecierpliwienie czekaniem na transfer, co odbiło się na jego występach. Ale jak tylko dostał to, czego chciał i przeprowadził się na Brooklyn, nie potrzebował nawet czasu, żeby przyzwyczaić się do nowego zespołu. Już w debiucie popisał się triple-double 32-12-14.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Dame tez od dluzszego czasu wyglada zle.
Dzieki Bogu mamy Anfernee Simonsa.
Przeprosiny przyjęte.
Nie musi się zabezpieczać, bo nawet gdyby mu nogi urwało i tak by gdzieś dostał maksa. To jest gwiazda 1st NBA tacy jak on dyktują warunki.
A powolne dochodzenie do formy wynika zapewne stąd że etyka pracy i perfekcyjne przygotowanie fizyczne to rzeczy których nigdy tu nie było.
Dobry artykuł Adamie – coś nowego i trochę “out of your comfor zone ” – dzięki!