Wielki blok Giannisa Antetokounmpo niewątpliwie zostanie najbardziej pamiętnym momentem czwartego meczu tegorocznych Finałów i zwycięstwa, którym Milwaukee Bucks doprowadzili do remisu w serii. Ale to jeszcze nie był ten moment, który przypieczętował wygraną, bo za chwilę Khrisowi Middletonowi nie udało się postawić kropki nad i. Spudłował dwa z rzędu pullupy, co dało Phoenix Suns kolejną okazję do wyrównania lub odzyskania prowadzenia. Mieli dwa punkty straty, na zegarze pozostawało 40 sekund, a piłka znajdowała się w rękach Chrisa Paula. Jeden z najbardziej clutch zawodników ostatnich sezonów mógł jeszcze uratować swoją drużynę i sprawić, że wracaliby do Phoenix znajdując się tylko o krok od mistrzostwa.
Co prawda Paul rozgrywał bardzo słaby mecz, od początku mając problemy z defensywą Jrue Holidaya i długimi ramionami rywali. W pierwszej połowie zdobył tylko dwa punkty i więcej miał na koncie strat. Nie oglądaliśmy Point Goda, ale wystarczyłaby błyskotliwa akcja w crunch time – jago ulubiony jumper z półdystansu, albo znalezienie Devina Bookera za łukiem – żebyśmy szybko zapomnieli o tym, co było wcześniej.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
PJ Tucker w każdej z dotychczasowych rund tegorocznych playoffs pokonywał swojego byłego ziomka z Houston:
w pierwszej z Miami Trevora Arizę
w drugiej z Nets Jamesa Hardena
w trzeciej z Atlantą Clinta Capelę
W finale pora na Chrisa Paula :)
I ludzie mają czelność narzekać, że brakuje narracji