Dniówka: Decyzja Kawhia zdefiniuje offseason Clippers. Jazz muszą dogadać się z Conley’em

1
fot. NBA League Pass

Rok temu byli jednymi z największych przegranych playoffów w bańce, kiedy znajdując się o krok od awansu do finałów konferencji, zaliczyli serię trzech porażek. Zamiast walczyć o tytuł, pojechali na wakacje i stali się pośmiewiskiem ligi. Dlatego też od początku tego sezonu LA Clippers byli na misji zrehabilitowania się za tamtą klęskę, na każdym kroku przekonując, że tamta drużyna to przeszłość. I rzeczywiście w tegorocznych playoffach zobaczyliśmy zupełnie innych Clippers. Zespół z charakterem, który walczy na całym parkiecie, pokonuje trudne momenty, znajduje odpowiedzi i przychodzi do gry w kluczowych meczach. Zostali pierwszymi w historii, którzy wygrali dwie serie mimo startu 0-2, udowodnili też, że można wygrywać mikroballem w playoffach, po raz pierwszy w historii klubu weszli do finałów Zachodu i walczyli o awans do wielkiego finału, mimo że w ostatnich ośmiu meczach nie mieli już Kawhia Leonarda.

Napisali świetną historię, zamazując wspomnienia z bańki, ale nie zapominajmy, że w Los Angeles oczekiwania były dużo większe. Oni nie mogą zadowolić się ładnymi historiami walecznej drużyny, bo przecież od początku cel był tylko jeden – mistrzostwo. Dwa lata temu poszli w all-in i ściągnęli dwie gwiazdy, tworząc zespół, który miał od razu podbić NBA. Ale mimo że dwukrotnie byli jednymi z głównych faworytów, nadal nie mają pucharu Larry’ego O’Briena.

Oczywiście teraz plany pokrzyżowała kontuzja Leonarda. To ich najlepszy zawodnik, a mimo jego nieobecności grali sześć meczów z Phoenix Suns i trzy pierwsze porażki były na styku. Niewiele zabrakło, żeby ta seria potoczyła się inaczej, więc można wyobrażać sobie, że z Leonardem by ją wygrali i byliby faworytem finałów. Tym bardziej, że przecież tuż przed jego kontuzją, wreszcie Kawhi i Paul George grali jak przystało na jeden z najlepszych duetów w lidze i każdy z nich rzucał po 30 punktów. Tylko, że to zostało przerwane i obecnie można jedynie gdybać. Kontuzje mocno ich osłabiły, bo szybko stracili Serge’a Ibakę, a na koniec też brakowało Ivicy Zubaca, ale to był problem wszystkich drużyn w tych playoffach. Clippers i tak poradzili sobie wyjątkowo dobrze w tych trudnych warunkach. To jednak nie zmienia faktu, że teraz są już na wakacje i wchodzą w offseason z poważnym dylematem: czy wystarczy zatrzymać obecny skład i trzymać kciuki za zdrowie, żeby za rok w końcu sięgnąć po tytuł, czy może po dwóch kolejnych niepowodzeniach, konieczne są poważniejsze roszady, żeby osiągnąć upragniony cel?

Dużo do powiedzenia w tej kwestii będzie miał Leonard, bo wszystko co wydarzy się w LA w te wakacje zacznie się od jego decyzji. Najpewniej zrezygnuje z opcji na $36 milionów i wejdzie na rynek, żeby podpisać nowy kontrakt. Jego wolna agentura może okazać się tylko formalnością, ale jako, że jest on najbardziej tajemniczą postacią NBA, trudno przewidzieć co zrobi. Czy na pewno zostanie w Clippers? To oczywiście najbardziej realny scenariusz. W końcu już kiedy forsował swój transfer z San Antonio, patrzył w stronę rodzinnej Kalifornii. Bardzo chciał przenieść się do Los Angeles i ostatecznie to zrobił, dlaczego więc miałby się teraz wyprowadzać? Zwłaszcza, że w Clippers dysponują silnym zespołem, z którym dalej może walczyć o tytuł.

Z drugiej strony, przez dwa lata tego tytułu nie zdobyli. Nie wiemy jak ocenia siłę składu swojej drużyny i perspektywę dalszej współpracy z PG. To Leonard wymusił transfer po George’a, ale on też ciągle miał jakieś kłopoty zdrowotne i niedawno było jeszcze sporo dyskusji czy jest odpowiednio dobrą drugą opcją obok Kawhia, żeby pomóc mu zdobyć mistrzostwo. Dopiero w tegorocznych playoffach zaczął znowu grać jak przystało na jednego z najlepszych zawodników. Przypomnijmy, że George już przed sezonem porozumiał się w sprawie przedłużenia kontraktu, rezygnując ze sprawdzenia rynku. Teraz po odpadnięciu mówił o tym, że współpraca z Leonardem dobrze im się układa, razem są coraz lepsi i ma nadzieję, że jeszcze wiele razem osiągną.

A jak widzi to Kawhi? Może podobnie jak dwa lata temu znowu postawi Clippers ultimatum, chcąc wymusić jakieś konkretne ruchy? Nie można też wykluczyć, że będzie chciał przynajmniej sprawdzić opcje innych drużyn.

Tymczasem według najnowszych doniesień Kevina O’Connora z The Ringer przede wszystkim Dallas Mavericks, Miami Heat i New York Knicks szykują się do walki o Leonarda. W Dallas dołączyłby do Luki Doncica, a dodatkowym magnesem Mavs ma być ich nowy GM Nico Harrison, który zbudował podobno silne relacje z Leonardem, kiedy przez kilka lat był on związany z Nike. Co też niezwykle istotne, Mavs mogą zwolnić pieniądze, żeby ściągnąć Kawhia z rynku. Heat musieliby dogadać sign-and-trade, ale Pat Riley już robił takie rzeczy. O’Connor przypomina, że dwa lata temu Leonard chciał, żeby Jimmy Butler przeniósł się razem z nim do LA, może więc dalej być zainteresowany współpracą skoro z PG nie udało się zdobyć tytułu.

Wolna agentura Leonarda będzie głównym tematem offseason, więc trzeba przygotować się na mnóstwo spekulacji i niewiele dobrych źródeł, bo już przekonaliśmy się, że Kawhi i jego wujek potrafią trzymać wszystko w tajemnicy.

Oczywiście nie można też pominąć tego, że podpisanie z nim dużego kontraktu wiąże się z ogromnym ryzykiem z powodu jego niepewnego zdrowia. Kilka dni temu Kawhi skończył 30 lat, a stan jego kolan jest bardzo podejrzany. W tym sezonie co prawda wreszcie czuł się lepiej, mniej było load management i zaczął grać w back-to-backach, ale ostatecznie prawe kolano nie przetrwało playoffów. Nie wiemy nawet jak poważna jest ta obecna kontuzja. Były doniesienia, że mógł uszkodzić sobie ACL, ale potem Clippers nic nie wyjaśnili.

Nadal jest jednym z najlepszy graczy NBA, kiedy jest zdrowy, ale pytanie jak długo jeszcze będzie zdrowy? Dlatego też można się domyślać, że nie będzie kombinował z krótszymi kontraktami, które zapewnią mu więcej elastyczności w przyszłości i wybierze bezpieczniejsza opcję dłuższej umowy. A mimo ryzyka, nie będzie brakowało chętnych, żeby mu zapłacić. Clippers nie będą się nad tym zastanawiać. Dwa lata temu właściwie oddali mu swój zespół, poświecili mnóstwo cennych assetów, żeby zdobyć jego i PG i nie mogą się teraz wycofać. Muszą trzymać się tego projektu, bo tylko to daje im szanse na tytuł. Odejście Kawhia będzie oznaczało katastrofę. Sam George im nie wystarczy, bo mimo że ciągnął drużynę w playoffach, to Kawhi jest tym super gwiazdorem, który może wprowadzić Clippers na szczyt.

Muszą zatrzymać Leonarda i postarać się wrócić na kolejny sezon z jeszcze lepszym składem, ale znalezienie wzmocnień będzie niezwykle trudne, bo ich opcje są mocno ograniczone. Jedyną możliwością dodania kogoś lepszego z rynku będzie dla nich taxpayer midlevel exception warte $5.9mln. Mają też 25 numer w drafcie, którym mogą handlować, albo wykorzystać, żeby dodać młodego zawodnika, bo następnej takiej okazji szybko mieć nie będą. Mogą też szukać innych transferów i w tym kontekście często pojawia się nazwisko Luke’a Kennarda. Rok temu podpisali z nim przedłużenie za $64mln/4, jednak nie potwierdził swojej wartości i przez pewien czas był nawet poza rotacją, zanim na koniec trochę się przydał. Ale przez cały sezon trafiał 44.6% trójek, ma dopiero 25 lat, więc może znajdzie się drużyna, która uwierzy, że lepiej wykorzysta jego potencjał. Tylko, że przy szukaniu wymian Clippers również będą mieli ograniczone pole manewru, ponieważ nie będą mogli pozyskać nikogo w ramach sign-and-trade. Taka transakcje nakłada na zespół hard cap, a oni ze swoimi ogromnymi wydatkami przekraczają ten pułap.

Steve Ballmer nigdy nie miał problemów z wydawaniem pieniędzy na swój zespół, ale te koszty będą coraz bardziej i szybciej rosły. Pozostaje więc pytanie, ile będzie miał cierpliwości, po kolejnych sezonach zakończonych bez tytułu. Obecnie samo zatrzymanie składu będzie oznaczało bardzo wysoki rachunek podatku, bo jeszcze zanim podpiszą kogokolwiek innego poza Leonardem będą już o ponad $10mln przekraczać próg luxury tax.

Wolny agent: Kawhi Leonard (opcja gracza na $36mln), Patrick Patterson ($3mln), Reggie Jackson ($1.6mln), Nicolas Batum ($1.6mln), DeMarcus Cousins

Na tej liście teoretycznie mógłby też znaleźć się Serge Ibaka, bo on również ma opcję zawodnika, ale po tym jak stracił całą drugą cześć sezonu z powodu kontuzji pleców, a próba powrotu do gry zakończyła się operacją, można zakładać, że po prostu weźmie gwarantowane $9.7mln.

Poza Kawhiem, priorytet dla Clipeprs będzie zatrzymanie Reggie’ego Jacksona, który wyrósł na kluczową postać drużyny. Jeszcze na początku sezonu nie dostawał regularnych minut, ale problemy zdrowotne sprawiały, że wszedł do piątki i spisywał się bardzo dobrze, a teraz rozegrał rewelacyjne playoffy. W finałach Zachodu był drugim strzelcem drużyny zdobywając średnio 20 punktów. Całe playoffy zakończył z średnią 17.8 i skutecznością 40.8% za trzy, trafiając wiele niezwykle ważnych rzutów w kluczowych momentach. Kariera Reggie’go wyraźnie odżyła. W Detroit nie spełnił oczekiwań i nie dorósł do ogromnego kontraktu, ale też miał sporo problemów z kontuzjami. Teraz wreszcie jest zdrowy i znalazł dla siebie idealne miejsce, u boku swojego przyjaciela George’a, który przekonał go do dołączenia do Clippers, gdy ponad rok temu dogadał buyout z Pistons. Świetnie czuje się w LA i jest wdzięczy, że pomogli mu uratować jego karierę, dlatego na pewno chciałby tutaj zostać. Ale mocno podbił swoje notowania, dlatego Clippers nie dostaną go na kolejnej minimalnej umowie. Mają jego wczesne prawa Birda, więc mogą zaproponować kontrakt zaczynający się od nieco ponad $10 milionów.

Nicolas Batum także okazał się dużym stealem za minimalne pieniądze i ważnym graczem, którego powinni chcieć zatrzymać. W jego przypadku mają tylko non-Bird rights, które pozwalają zaoferować $3mln, ale warto pamiętać, że Batum jeszcze przez dwa kolejne lata będzie dostawał po $9mln z Charlotte, więc wysokość pensji nie musi być decydującym czynnikiem przy wyborze drużyny na kolejny sezon.


W Utah Jazz także na starcie offseason kluczowe jest pytanie o wolną agenturę jednego z ich gwiazdorów. Mike Conley wchodzi na rynek po niezwykle udanym sezonie, w którym wreszcie został wyróżniony wyborem do All-Star Game i pomógł swojej drużynie uzyskać najlepszy wynik w sezonie regularnym. Ale to był też już kolejny sezon, w którym zmagał się z kontuzją ścięgna podkolanowego. Problemy zdrowotne popsuły mu pierwszy rok w Salt Lake City, a teraz wykluczyły go z gry w półfinałach Zachodu, co przyczyniło się do kolejnego rozczarowującego końca playoffów dla Jazz. Rok temu oddali prowadzenie 3-1, a teraz przegrali serię mimo wygrania dwóch pierwszych meczów. Oczywiście też Donovan Mitchell z czasem był coraz bardziej spowolniony przez kontuzję kostki.

Jazz mieli świetny sezon, ale także stają teraz przed dylematem: czy wystarczy zatrzymać obecny skład i trzymać kciuki za zdrowie, żeby za rok walczyć o tytuł, czy może konieczne są jakieś zmiany, żeby poprawić swoje szanse w playoffach?

Wszystko zacznie się od Conleya, który zapewnia, że bardzo dobrze czuje się w drużynie i chce tu zostać. Pytanie, czy dogada się z Jazz w sprawie warunków nowego kontraktu? Po udanym sezonie będzie oczekiwał odpowiedniej wypłaty, tym bardziej, że będzie to prawdopodobnie jego ostatni duży kontrakt kariery. Za chwilę skończy 34 lata. Jazz też chcą go zatrzymać, ale muszą wziąć pod uwagę jego wiek i duże ryzyko kontuzji. Muszą też uważnie liczyć wydatki, ponieważ po zapłaceniu ogromnych pieniędzy Mitchellowi i Rudy’ego Gobertowi, szykuje się spory rachunek podatkowy w kolejnym sezonie.

Wolni agenci: Mike Conley ($34.5mln), Gorges Niang ($1.8mln), Ersan Ilyasova

Podatek nie powinien powstrzymać ich przed podpisaniem Conelya, bo też nie mogą sobie pozwolić, żeby go stracić. Ale jeśli będą musieli zapłacić mu więcej niż zakładają, rosnące koszty mogą sprawić, że będą oszczędzać gdzieś indziej i na przykład nie wykorzystają wyjątku midlevel, a to najlepsza opcja na znalezienie wzmocnienia. Potrzebują natomiast wsparcia na ławkę i przede wszystkim skrzydłowego, który pozwoli im grać niskimi ustawieniami bez centra.

Ryan Smith dotychczas nie oszczędzał, ale jest właścicielem dopiero od roku, więc to będzie ważny sprawdzian tego jak bardzo jest gotowy inwestować w zespół. To też nadal jest jeszcze okres, kiedy wprowadza on swoje porządki w klubie i dopiero co dokonał pierwszej ważnej zmiany w tym offseason. Wiceprezydent Dennis Lindsey został przesunięty do roli doradcy i mimo że przedstawione zostało to jako jego decyzja, źródła z Salt Lake City wskazują, że był to ruch wymuszony przez władze klubu. Podobno już od dłuższego czasu dochodziło do spięć Lindseya z trenerem, więc Smith rozwiązał ten problem, stając po stronie Quina Snydera.

Stery przejmuje dotychczasowy GM Justin Zanik, co powinno oznaczać kontynuację, ale równie dobrze może zwiększać szanse na jakieś poważniejsze roszady. Mogą pojawić się nowe koncepcje konstytucji drużyny, tym bardziej, że to raczej nie koniec zmian w managemencie i Smith chce dodać nowych ludzi. Spekuluje się między innymi o Danny’m Ainge’u, a też często przewija się nazwisko Shane’a Battiera, który pracował przez kilka lat w biurze Heat i jest oczywiście dobrym znajomym mniejszościowego udziałowca w klubie Dwyane’a Wade’a. Wade zresztą też ma mieć swój głos w sprawach kadrowych, choć tylko jako doradca, bo nie zamierza angażować się w codzienną pracę managementu.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (998): Co powie ryba
Następny artykułSam Cassell jednym z głównych faworytów na trenera Wizards

1 KOMENTARZ