Wake-Up: Lakers na skraju wyginięcia, 55 Lillarda w GOD MODE

54
fot. NBA League Pass

I nawet kiedy zdobywali w Orlando tytuł pozostawało zawsze pytanie: jak Los Angeles Lakers zareagują na Camerona Payne’a, łamanie konstytucji, latającego ptaka, wejście Jóźwiaka starcie z dwoma All-NBA obwodowymi? Jak zareagują na rozciągnięcie swojej obrony wysoko i niemożliwość skupienia się na tylko jednym, wielkim graczu kozłującorzucającym?

Lakers są 3-5 z Clippers w dwóch ostatnich sezonach, kontuzje Klay’a Thompsona akurat na te dwa lata zabrały potyczki ze Splash Brothers, Celtics sprawiali im problemy. Rok temu pokonali w playoffach Blazers z Lillardem, ale bez McColluma, nawet doskonały w playoffach Dragić kontuzji doznał w pierwszym meczu Finałów. Ciekawe co dziś Daryl Morey myśli o swoim mikroballu i handlowaniu Clinta Capeli w trakcie sezonu.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

54 KOMENTARZE

  1. Lakers mogą już pakować walizki. Nie mają tego w PO. Nie są gotowi zdrowotnie, mentalnie, taktycznie i nie są też zbudowani tak dobrze jak w zeszłym sezonie. LeBron się nabuzował, ale szybki i precyzyjny jak światło atak Phoenix i ich przytomna obrona szybko go wystudziły. Nie pociągnie tego. Nie w tym wieku, nie z tym zdrowiem, nie z tymi partnerami i nie przeciw tym Phoenix. Fanom LA pozostaje już tylko “Do not ever underestimate the heart of the champion”

    0
      • Istotne pytanie brzmi: czy w przyszłym sezonie LAL pozbywa się Davisa i Lebron sprowadza sobie całe Brooklyn, czy po prostu sam jedzie spowrotem na wschód? 😂

        A tak zupełnie na poważnie, to tak jak Lebron James przez lata był dla mnie wzorem koszykarza na parkiecie, czymś w rodzaju następcy Jordana, tak niestety dzięki takim zachowaniom jak dziś w połowie 4 kwarty mogę śmiało stwierdzić – TEGO GOŚCIA POZABOISKOWO PO PROSTU NIE DA SIĘ POLUBIĆ… 🥴

        0
          • A ma? Rozumiem, że ma zajebiście poukładany, zdrowy zespół pełen efektywnych role playerów?

            0
        • Z tego co czytałem przed sezonem to takich właśnie miał mieć. Rozumiem problemy LA, ale każda drużyna takie ma. Trochę jestem zgryźliwy, ale najbardziej mnie rozbraja, że jak LeBron wygrywa to jest GOAT, a jak przegrywa to wina partnerów. Nie zapominajmy, że drużyny są budowane pod niego. Np. pozyskanie Davisa kosztem połowy drużyny. Plus o ile się nie mylę to Ci gracze co teraz są tragiczni w poprzednie sezony mieli zupełnie przyzwoite. Nie chcę tutaj rozpoczynać od nowa niekończącej się dyskusji, bo już tutaj była wałkowana wiele razy. Piszę to po prostu by zachować jakąś konsekwencję. To jest ryzyko, które drużyna podjęła, zdobyła mistrze w zeszłym roku, więc się powiodło.

          LeBron jest jednym z najlepszych graczy w historii, obecnie pewnie ciągle najlepszym w lidze, ale apeluję o jednak nie popadanie w skrajności przy ocenie jego gry i jego drużyny. Apeluję o chociaż próbę szerszej analizy niż te narracje kalkowane co sezon.

          0
          • Tu narracja jest inna aniżeli w latach ubiegłych, gdy w Cavs nie otrzymywał należytego wsparcia: LeBron jest w wieku, w którym gros koszykarzy albo kończy kariery, albo jest karykaturami samych siebie z okresu prime’u, albo pełni rolę weteranów-zadaniowców. Ma 18 – w większości bardzo długich – sezonów w nogach, dlatego po przyjściu do Lakersów AD mówiło się o tym, że LeBron będzie sukcesywnie oswajał się z rolą drugiej opcji, mentora dla wchodzącego w prime Davisa, itp. To jest moment kariery, w którym LeBron ewidentnie bardzo chętnie oddałby rolę boiskowego lidera Davisowi, przy czym Davis zdrowy nie jest. Teoretycznie, było to do przewidzenia, niemniej, jak zauważyłeś, połowiczny sukces z tytułu transferu AD w postaci mistrzostwa Anno Domini 2020 został osiągnięty, więc ryzyko się opłaciło, kolejny baner zawisł.

            Druga rzecz, że w obecnym sezonie management Lakersów nie podjął niemal żadnej dobrej decyzji kadrowej, ponieważ: 1. nie podpisał Howarda; 2. nie podpisał Rondo; 3. dał kontrakt KCP (cenię tego gracza, ale rozmawiamy w szerszym kontekście), który nie jest zdrowy w kluczowej fazie sezonu, a wcześniej sprawiał wrażenie rozsypanego mentalnie; 4. pozbył się McGee; 5. przejął kontrakt czarnoskórego Niemca, który od początku miał muchy w nosie na grę w tym klubie (były na ten temat pogłoski); 6. zatrudnił Drummonda, który od początku w żadnej sposób nie rokował w zespole z mistrzowskimi aspiracjami. Wiem, że nienawistnicy LeBrona lada moment wytoczą argumenty o tym, jak to jego entourage zawiaduje klubem, w którym LBJ gra, ale biorąc na tapet ubiegłoroczną chemię na linii LeBron-Rondo, nie uwierzę, że ten pierwszy optował za zakończeniem współpracy z Rondo, który był tak istotny dla mistrzowskiej układanki. To byłoby irracjonalne.

            Trzy: Davis nie jest zdrowy, a LeBron nie jest głupi. Cześć odsądza go od czci i wiary ze względu na niewiarę w powodzenie tegorocznej kampanii playoffs, ale pamiętajmy, że ten facet to koszykarski Albert Einstein i doskonale interpretuje wszelkie szanse i zagrożenia, możliwości i dysfunkcje. A ta drużyna niewątpliwie jest obecnie dysfunkcyjna – chaos widać na boisku gołym okiem, po obu stronach parkietu. Jeśli ktokolwiek żyje w przekonaniu, że na tym etapie kariery LeBron pociągnie to solo, poukłada systemowo i ad hoc – pod nieobecność kluczowego Davisa – zespoli zespół naczyń połączonych, jakim jest drużyna koszykówki, to zwyczajnie nie zna się na tym sporcie i żyje w przekonaniu, że Michael Jordan zdobywał tytuł samojeden.

            0
          • Ja się z tym zgadzam co napisałeś, o takie wypowiedzi apelowałem, a nie “LeBron nie ma z kim grać”. Ma, tylko okazało się, że tak jak w poprzednim sezonie spełnił się scenariusz optymistyczny, tak w tym pesymistyczny. Żaden gracz nie zdobywa tytułu sam i żaden sam nie przegrywa. Ani Jordan, ani LeBron.

            Zbudowanie zespołu to nie jest trywialna sprawa. Z mojej perspektywy niełatwo jest wcale zbudować drużynę dookoła wielkich graczy, szczególnie z myślą co będzie jak oni przestaną już grać.

            Jak odejdą, może wydawać się, że nie było z kim grać, krater, te sprawy. Z tym, że właśnie drużyna składa się właśnie z dobrze dopasowanych trybików. Same te tryby mogą być słabe, ale dobrze dopasowane mogą zaważyć o sukcesie drużyny.

            To jest dosyć znamienne, że rozmawiamy o takich graczach jako kluczowych jak Rondo, KCP, Howard, którzy na tym etapie są tylko (i aż) dobrymi role playerami.

            Wg mnie z KCP nie mieli alternatywy, bo nie mieli by hajsu na zastępstwo. Co do Rondo i Howarda to też ryzyko biorąc pod uwagę ich historię. Mogliby się też posypać albo zacząć mieć muchy w nosie (też są znani z tego).

            Wg mnie łatwo jest patrzeć z obecnej perspektywy na wcześniejsze decyzje. Tworzenie drużyny to jest gra kompromisów i zawsze ryzyko, że założenia okażą się błędne. To gra wielu czynników.

            Pamiętajmy też, że może się okazać, że zaraz LAL wygra dwa mecze i biorąc pod uwagę osłabienia innych drużyn dokulają się do finału ;)

            0
          • Piekne analizy Panowie i zasadniczo sie zgadzam, poza jednym drobnym szczegolem…

            Ze zdrowym AD i LBJ mielibysmy cos circa dzentelmenski sweep i nie byloby tematu.

            0
          • Tak by pewnie było. Dlatego na początku mówiłem, że “LeBron nie ma z kim grać” to kalka i nadużycie ;) Problem leży gdzie indziej.

            0
    • @Dr Ćma
      Ciekawie piszesz – oczywiście nie można na LeBrona zrzucać całej winy, ale z drugiej strony NBA (i on sam też) nie powinien się kreować na pół-Boga. W związku z tym zadam Ci pytanie, bo interesuje mnie twoje zdanie na temat następujący – co sądzisz o zachowaniu Lebrona w połowie czwartej kwarty?

      Bo dla mnie to wygląda tak – “jak jest sukces to jestem w błysku fleszy – a jak sromotna porażka, to mnie tu nie było”. I nie pisze tego jako “hejter”, ale jako eks-fan który w pewnym sensie usprawiedliwiał brzydkie zachowania Jamesa przez 18 sezonów.

      0
      • Dla mnie jest to wynik sportowej złości. Sportowa złość jest dla mnie jak najbardziej w porządku, tak długo, jak długo nie skutkuje zachowaniami podłymi, ze szczególnym uwzględnieniem brudnej gry i narażania na szwank zdrowia rywali.

        Czy jest coś obrazoburczego w schodzeniu do szatni przed końcową syreną? W mojej ocenie nie, bez względu na to, kto kieruje się w stronę tunelu. Afera jest rozdmuchana z racji faktu, że rozmawiamy o LeBronie, na którym media i szeroko rozumiani kibice lubią wieszać psy od początku kariery. Gdyby do tej samej szatni schodził – żeby daleko nie szukać – AD, nagonka byłaby mniejsza, proporcjonalnie do klikalności. Gdyby schodził Leonard czy Harden, nikogo by to nie obeszło. Podwójne standardy są stosowane w tej lidze i wokół niej od lat. Wielu gwiazdom gorsze „wybryki” uchodziły lub uchodzą płazem. Nawet nie imaginuje, co działoby się w mediach, gdyby to LBJ ostentacyjnie wycierał sobie buciory o logo Celtics…

        Żyjemy w czasach, gdy pojedyncze akty zbyt często zamazują szerszy obraz i kontekst. Zszedł to zszedł, może nie jest to chwalebne, ale nie bardzo rozumiem, czemu urasta do rangi bezeceństwa, jakby co najmniej w tym tunelu prowadzącym do szatni nastąpił akt defekacji.

        0
        • @Dr Ćma
          No i tu się z tobą nie mogę zgodzić. Dla mnie osobiście, nie jest to może jak to nazwałeś “obrazoburcze”, ale wbrew duchowi zespołowości. Jeżeli facet kreowany jest (i sam się kreuje) na lidera – samca alfa – kapitana – to powinien być nim od początku do końca. A tak, jako pierwszy opuścił statek. Koledzy musieli dokończyć mecz sami , bo się obrazil.

          Sportowa złość dla mnie, to gdyby zszedł na ławkę, ściągnął papcie i zaczął drzeć twarz i rzucać buty w kolegów (nie w logo) wypominając im niekompetencję albo brak skillu. Mimo wszystko byłby nadal liderem.

          Mówiąc szczerze, jakby mój “kapitan” w taki sposób poddał mecz, to następnego z nim w składzie nie chciałbym zagrać. Wolałbym posiedzieć na ławce.

          0
        • @Dr Ćma

          Sorry, bo zapomniałem dodać – takie zachowanie jest dla mnie nie tylko wyrazem braku szacunku dla kolegów z zespołu (zresztą było to widać w meczu wcześniej, kiedy Lebron nawet nie pokwapił się sprawdzić co jest Davisowi tylko skwitował jego upadek spojrzeniem “Jezu, a temu znowu co dolega?!), to jest wyraz braku szacunku dla przeciwnika. A to już jest wybitnie niesportowe.

          0
  2. Dziękujemy Bogom koszykówki za połamanie AD.

    Przypominam, że po pozyskaniu Harella 99% koszykarskiego fanbase dawało z góry tytuł Lakers.
    Zawsze gdy Lakers przegrywają gdzieś na świecie rodzi się mała panda.
    Tak upada imperium zła.

    Brawo Suns!!!

    0
  3. LeBron po wygraniu tytułu z Cavs mógł zostać zapamiętany jak Han Solo. On wtedy był tym dobrym. On był naszym Frodo.
    I po cholerę mu było to Lakers? Klub tylu legend, tylu sukcesów, tak obrzydliwie bogaty…
    Ta skaza jest nie do zamazania.
    MJ23 Top1

    0
  4. No, ten wake-up to vintage.

    Lakers mogą się pakować. Ja, głupi myślałem, że wystarczy im kilka meczów, żeby się zgrać i naoliwić maszynę. A tu jebs, Suns spałowałi po łbie śmiejąc się w twarz.

    To by było na tyle z Lebrona. Latka, lecą za rok już 37 na karku a szklany Davis niczego nie gwarantuje.

    Schroder, Harrell mieli pomóc, a okazuję, że Danny Green, Rondo i Howard, pewnie zrobiliby lepszą robotę.

    0
      • Nie chcesz być złośliwy, ale jednak będziesz? Wróc do komentarza, nigdzie nie pisałem o mistrzostwie. Fun? No chyba jest fun, Lakersi w opałach.

        BTW a jak Suns skasztanią 2 kolejne mecze, to też nie będziesz chciał być złośliwy i tak ochoczo będziesz bawił się w polski oddział Freezing Old Takes?

        0
    • @BigTeppa
      Stary,za serio to wziąłeś. Nie tak bardzo do siebie 🙂 poważnie. Oczywiście że po pierwszym meczu wszyscy (włącznie ze mną) wierzyli ze Suns rozjadą Lakers, chociaż rozsądek podpowiadał odwrotnie.

      Póki co jest 3:2,oczywiscie ze się wszystko jeszcze może odwrócić, bo powrót w finałach z 1:3 się udał, czyli cuda się zdarzają. Na tym polega piękno sportu chyba, a nam można sobie odrobinę z tego powodu podokuczać? 👍

      0