Monitorowanie sytuacji Karla-Anthony’ego Townsa w ostatnich kilkunastu miesiącach przeszło do porządku dziennego. Gwiazdor Timberwolves ma kontrakt ważny jeszcze przez kilka sezonów w ramach przedłużenia podpisanego w 2018 roku, ale to nie zmienia faktu, że ligowe zespoły zacierają ręce na myśl o kolejnym słabym sezonie ekipy z Minneapolis.
Sam zainteresowany nigdy nie mówił głośno o swoim przywiązaniu do klubowych barw, ani też nie komentował przesadnie fatalnej passy swojej drużyny. KAT jest pod tym względem wyjątkowo cierpliwy, ale i tak w swojej ostatniej rozmowie z dziennikarzami zaskoczył wszystkich, kiedy zadeklarował, że chciałby pójść w ślady Kobe Bryanta i Tima Duncana:
Chciałbym przeżyć swoją karierę tak jak oni, w jednym klubie. Jeden zespół przez całą karierę i próba zgarnięcia z nim tylu mistrzostw, ile się uda. Jestem szczęśliwy z powodu miejsca, w którym się znalazłem. To cudowne uczucie grać dla tego miasta i czuć się tak związanym z lokalną społecznością.
Od momentu wybrania Townsa z pierwszym numerem w Drafcie 2015 roku, Wolves tylko raz zameldowali się w playoffach.
No i super😂 gość gra w towarzystwie wzajemnej adoracji, z dobrymi kolegami, po co mu zwycięstwa ✌️najbardziej rozwalił mnie kawałek z cytatu “PRÓBA ZGARNIĘCIA Z NIM TYLU MISTRZOSTW, ILE SIĘ UDA” 🤪 powodzenia Karl!
Btw. Z całym szacunkiem dla miasta Minneapolis – dla historii z Garnettem – i jego mieszkańców – Towns i jego “homie” to są chyba jedyni koszykarze, którym podoba się gra na takim zadupiu😁
Ps. W sumie to i tak nieźle wypada, jak się go zestawi z Johnem Wallem i jego filozofią życiową😂
To zadupie ma wszystkie najwazniejsze ligi nba,nfl,nhl,mls no ale zawsze mozna mieszkac w Cleveland lub Milwaukee:)