Garnett kocha fanów Celtics, a nakręcał go “Gladiator”

0

Kevin Garnett siedział w szatni i oglądał “Gladiatora” – kultowy film z 2000 roku, w którym główną rolę zagrał Russell Crowe. Garnett jest ogromnym fanem tej produkcji. To były debiutanckie rozgrywki Zacha LaVina – 2015 roku – i zarazem pierwszy sezon po tym, jak KG ponownie grał dla Leśnych Wilków.

Garnett lubił pojawiać się się w szatni wcześniej, jeszcze przed pierwszoroczniakami. W szatni znajdowała się kanapa i telewizor, zaraz obok kuchni. Wyglądało na to, że KG siedział tam już jakiś czas, oglądał “Gladiatora” i właśnie na ekranie była ostatnia walka, gdy Crowe walczył o swoje życie. KG zauważył Zacha i Andrewa Wigginsa.

Chodźcie tu, chodźcie – powiedział.

Młodziaki posłusznie przyszli i usiedli obok Garnetta. Lider Celtics był naprawdę wkręcony w oglądanie. Wtedy dodał:

Widzicie to? O to właśnie chodzi. Umierasz za to, w co wierzysz. Umierasz za swoich chłopaków. Właśnie takie nastawienie musimy mieć, gdy rozpoczynamy spotkania. To wojna. Chodzi o to, aby polec wraz z chłopakami. Uwielbiam to gówno. Dostaję od tego gęsiej skórki.

LaVine spojrzał na niego i faktycznie na skórze Garnetta pojawiła się rzeczona gęsia skórka. KG to idol Zacha, więc ten oczywiście przyznał mu rację, stwierdzając, że właśnie w taki sposób zamierza grać. KG zgodził się z nim i jednocześnie zapytał o zdanie Wigginsa.

Nawet nie wiem, co to za film, nigdy o nim nie słyszałem – odparł Andrew.

Garnett był zdumiony. Nawet nie chodzi o samą złość. Wyraz jego twarzy sugerował, że Wiggins powinien jak najszybciej zejść z jego pola widzenia.

Dobra, przygotowujcie się do spotkania – skwitował KG.

Jeszcze przed oficjalnym włączeniem Garnetta do Koszykarskiej Galerii Sław, legenda NBA odpowiedziała na kilka pytań dziennikarzy, m.in. o to, jak wspomina czasy gry w Bostonie.

Kibice w Bostonie byli na zupełnie innym poziomie. Ludzie odprowadzali cię do domu, stali na twoim podjeździe, chcieli tankować za ciebie. To był zupełnie inny poziom, ale nauczyłem się to ogarniać. Ubolewam jedynie nad tym, że powinienem przyjść do Bostonu dużo wcześniej. Był to magiczny czas.

Historia z szatni Timberwolves jest częścią artykułu “Gambling, ‘Gladiator’ and goosebumps: the untold stories of Kevin Garnett’s rise to Hall of Fame” autorstwa Jona Krawczynskiego.

Poprzedni artykułBarkley zagwarantował udział Hawks i Wizards w play-offach jeszcze przed sezonem
Następny artykułCaris LeVert ląduje w covidowym protokole, nie zagra z Hornets