Norman Powell był bohaterem jednej z głośniejszych wymian ostatniego trade deadline. Zmierzający raczej w kierunku wyższych picków w Drafcie, niż lepszych miejsc w tabeli Konferencji Wschodniej – Toronto Raptors – postanowili oddać Powella do Portland Trail Blazers w zamian za Gary’ego Trenta Juniora i Rodneya Hooda.
Dla Powella, który spędził w największym mieście Kanady sześć pierwszych lat kariery, nie była to sytuacja łatwa do zaakceptowania. Zdał sobie sprawę, że po prostu tak musiało się wydarzyć. Teraz postanowił pożegnać się z klubem, który dał mu szansę na zaistnienie w NBA.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie byłem świadomy rozmów. Rozumiem jak to działa i znałem swoją sytuację. Jestem w pozycji, w której mogę pomóc contenderowi (i to zrobię), a Raptors chcieli się odmłodzić (i to zrobili). (…) Liczyłem jednak, że jestem częścią trzonu – ja, Pascal, Freddy mamy mniej więcej tyle samo lat. Do tego jeszcze OG. Myślałem, że będziemy kolejnymi wielkimi graczami Raptors. (…) Po prostu wizualizuję to, co mogłoby się wydarzyć
Blazers i Raptors zmierzyli się kilka dni po tym wydarzeniu w aktualnym domu Dinozaurów.
Graliśmy kilka dni później w Tampie, więc tak naprawdę wciąż miałem tam mieszkanie, jechałem tą samą drogą do miejsca testowania, ale zamiast w prawo, musiałem pójść w lewo, gdzie badani są gracze przyjezdni. Spotkanie drużyny na innym piętrze. To drobnostki, ale było dziwnie. Na tyle dziwne, że specjalnie się spóźniłem, aby nie spotkać się z nikim z dawnego składu
Nie było mu łatwo powiedzieć “Do widzenia”, szczególnie, gdy zobaczył się z ludźmi, z którymi dzieliło go tyle pięknych wspomnień:
Zobaczyłem Jama Mahlalela – był jednym z asystentów trenera i tak naprawdę jednym z pierwszych moich szkoleniowców w Toronto. Znał mnie od Ligi Letniej, bardzo blisko współpracowaliśmy. Przytulił mnie, a kiedy zaczął mówić, usłyszałem jak jego głos się załamuje. To wystarczyło. Wszystkie wspomnienia, które trzymałem w sobie przez ostatnie kilka dni, zaczęły do mnie wracać ze zdwojoną siłą, płakałem.
Następnie spotkaliśmy Kyle’a. Był dla mnie prawdziwym weteranem. Pozwolił mi dać upust emocjom. I na koniec dodał: “Zawsze będziesz częścią tej historii”.
Fred VanVleet jest jego najlepszym przyjacielem. Wiele sobie zawdzięczają, głównie to, jakimi są teraz koszykarzami. Mają podobną mentalność – Powell wybrany w drugiej rundzie Draftu, VanVleet kompletnie pominięty. Musieli napracować się, aby udowodnić swoją wartość.
Nawet kiedy otrzesz łzy, to wiesz, że widać ich efekt jeszcze przez jakiś czas. Wie to każdy, kto płakał w taki sposób. Fred również to zauważył.
– Płakałeś? – Zapytał.
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się.
– W porządku, bracie. Twardziele też czasem płaczą, nie ma się czego wstydzić – dodał.
Nie wolno mu jednak zapomnieć o kimś, kogo może już w Toronto nie ma, ale przez kilka dobrych lat był jedną z twarzy jedynej organizacji w Kanadzie. Choć okazało się, że Raptors, oddając DeMara DeRozana do San Antonio, zrobili interes życia, to nie można zapominać o wpływie, jaki miał na klub z Ontario. Być może bez niego nie byłoby Powella w tym wydaniu, jakie znamy.
Pochodząc z Compton i grając w szkole średniej, DeMar był naszym idolem. (…) Chcieliśmy nauczyć się jego wsadów z filmików na YouTube. Później trafiam do ligi i gram dla Raptors – jaja sobie robicie? Zachowywałem powagę, ale w środku krzyczałem. Myślałem sobie: “Yo, to DEMAR DEROZAN! Kocham Cię chłopie! Chciałem być taki jak Ty!”.
Po treningu Powell miał w zwyczaju dzwonić do kumpli i rodziny z niesamowitymi informacjami:
“W życiu mi nie uwierzycie, ale właśnie kryłem DeMara DeRozana jeden-na-jednego. Złoił mi tyłek, to oczywiste. Ale mnie udało się go ominąć i raz rzucić jumpera prosto w jego twarz. Mówię prawdę!”. Był dla mnie (i wciąż jest) jak starszy brat
Jeszcze w pierwszym sezonie Powella zesłano na kilka meczów do D-League, miał tam jeszcze trochę podszlifować swój warsztat. Oczywiście, że się mu to nie spodobało, w końcu był nad wyraz ambitnym, młodym człowiekiem. Wiedział, że jest graczem kalibru NBA. Z perspektywy czasu wyszło mu to na dobre. Tutaj znów pojawia się postać DeMara.
“Jeśli uważasz, że nie zasługujesz, żeby grać niżej, to po prostu to pokaż” – powiedział DeMar. Proste jak budowa cepa. Ostatecznie zagrałem w D-League osiem meczów, rzucałem średnio 25 punktów i już nie oglądałem się za siebie.
Jednak Raptors to nie tylko DeRozan i Lowry – w końcu Norm zagrał tam z kilkoma ciekawymi nazwiskami, które dostarczyły mu niezapomnianych wspomnień. Jesteśmy cały czas w debiutanckim sezonie Powella, Raptors grają z Orlando Magic, a Norm dostaje więcej czasu na grę niż zwykle. Ma kryć Victora Oladipo, ale wychodzi mu to dość kiepsko. Vic trafiał kosz za koszem. Po meczu Terrence Ross i Patrick Patterson zaczęli dogryzać młodemu:
– Świetna robota, Norm!
– Genialny sposób na powstrzymanie go, Norm!
– Norm, stary, naprawdę udało ci się go powstrzymać!
Wtedy Powell zrozumiał, że jest częścią tego zespołu. W końcu bardziej dogryzamy osobom, które lubimy, bardziej znamy, wiemy, że możemy sobie pozwolić na więcej, bo w końcu dzięki temu się lubimy. Wciąż debiutancki sezon i zakupy z DeMarem i Kyle’em. W galerii był z nimi również Delon Wright.
Delon był wtedy debiutantem, ale miał pieniądze, bo jego starszy brat grał w lidze. byłem prawdziwym rookie, przez cały sezon chodziłem w klubowych dresach, albo starym stroju UCLA, ewentualnie w jakiejś koszulce Levisa. Kyle i DeMar kazali nam wziąć, co tylko chcemy, bez limitu. Nie wiedziałem jak się zachować. Chodziłem po sklepach, widziałem te astronomiczne ceny. Czułem się jak z mamą na zakupach, nie chciałem wziąć za dużo. (…) Postanowiłem zostać przy jednym outfitcie, nic wielkiego. Podchodzę do chłopaków, pokazuje im, a DeMar na to: “Cholera, Norm? Bierzesz tylko to?”.
Jednak nic tak nie będzie wspominane przez niego po latach, jak mistrzowski run Raptors z sezonu 2018/19. Zaczęło się od pozyskania Kawhia Leonarda. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, czy Norm nie poleci razem z DeRozanem do Teksasu.
Dostaliśmy informację, że Raptors pozyskali Leonarda w zamian za DeRozana i młodego zawodnika. Wtedy nikt nie widział, kim jest ten rzeczony “młody gracz”. Ludzie wypytywali, a my, jako młodzi zawodnicy Raptors, mieliśmy czat grupowy – nikt nie miał pojęcia, co się dzieje. Skończyło się na Jokobie, co również nie było dla mnie najprzyjemniejszą wiadomością. Strata DeMara była dewastująca, ale rozumiałem, że sprowadzenie kogoś takiego jak Leonard nie może być tanie
Kiedy już misja wygrania tytułu się powiodła, Norm i VanVleet patrzyli się na siebie, gdy wracali prywatnym samolotem z Kalifornii. Nie mogli jeszcze pojąć, co tak właściwie się wydarzyło. Wiedzieli, że są niezmiernie szczęśliwi.
Lecieliśmy z pucharem i zastanawialiśmy się, co możemy zrobić. Nie wyszło to zbyt kreatywnie, bo skończyło się na jakichś głupich fotkach. Jak jedno z tych zdjęć, które ludzie opisywali jako bardzo poruszające. Chodzi o to kiedy śpię z pucharem. Oczywiście, że było to udawane. To był niesamowity sezon.
Cytaty pochodzą z tekstu Normana Powella “The North”. Pełny artykuł na The Players Tribune.
Dobrze się czyta Dominik, dawaj więcej!
Do kawki idealnie, dzieki.
Kocór są Twoje Newsy !!! Dawaj jak najwięcej takich !!
Everybody gangsta- dopóki nie musza pożegnać kolegów z drużyny w której grali 5 lat . A te historie z derozanem zajebiste. Szkoda ze to zamknięty gracz w sobie, bo bardzo ciekawa persona
Super wpis – dzieki :)