Dniówka: Warriors stracili Thompsona, ale i tak inwestują w zespół. Zamieszanie wokół Bogdanovica

6
fot. Phoenix Suns

To już dzisiaj! Nasz „pierwszy lipca” pod koniec listopada, czyli start wolnej agentury (oficjalnie o północy naszego czasu).

Tuż przed otwarciem okienka grono wolnych agentów powiększył Gordon Hayward, rezygnując z opcji w kontrakcie z Boston Celtics, podczas gdy New York Knicks zwiększyli dostępną pulę pieniędzy na rynku, czyszcząc cap space po zrezygnowaniu z niegwarantowanych umów (update wszystkich opcji znajdziecie tutaj). Natomiast Golden State Warriors nie czekali do ostatniej chwili z wykorzystaniem trade exception i uzgodnili już wymianę z Oklahoma City Thunder. Tak, Wielki Kolekcjoner zdobył kolejny pick.


Jedną z głównych historii nadchodzącego sezonu miał być wielki powrót Splash Brothers i Golden State Warriors do grona kontenderów. Niestety te plany wczoraj poszły się jeb**. Klay Thompson jeszcze nie zdążył zagrać nawet jednego meczu po wyleczeniu ACL w lewym kolanie, a teraz zerwał Achillesa w prawej nodze, co oznacza dla niego kolejny stracony sezon.

Uwielbiam Klaya. Jego fantastyczny rzut, ogromne cojones w kluczowych momentach playoffów, grę dla drużyny bez przejmowania się własnymi cyferkami i to jego oderwanie, bo wydaje się żyć we własnym świecie. Mam nadzieję, że uda mu się wyleczyć i jeszcze przypomni o swoim zabójczym rzucie, niestety o tym gwiazdorze będącym częścią jednego z najlepszych w historii NBA duetów strzeleckich, musimy już zapomnieć. Nie ma się co łudzić, że po dwóch tak poważnych kontuzjach i ponad dwuletniej przerwie, w wieku 32 lat Thompson będzie jeszcze w stanie odzyskać formę chociażby zbliżoną do tego, co prezentował w sezonie 2018/19, kiedy po raz piąty z rzędu był All-Starem, po raz pierwszy został wybrany do All-Defensive Team, a w Finałach zdobywał średnio 26 punktów trafiając niesamowite 59% trójek.

Kontuzja Thompsona to oczywiście ogromny cios dla Warriors. W San Francisco mogą zapomnieć o szybkim powrocie do walki o kolejny mistrzowski puchar. Nadal mogą mieć dobry sezon i powinni znowu być playoffową drużyną, ale właśnie wypadli z grona realnych kontenderów. Dlatego też od razu kluczowym pytaniem stało się to, jak strata Thompsona wpłynie na ich plany. Jedyna dobra rzecz w tej całej fatalnej sytuacji jest taka, że mają czas, żeby zareagować, bo już przed draftem dowiedzieli się, że coś poważnego się stało, a przed startem wolnej agentury mają już pewność, że to będzie kolejny sezon bez Klaya. Na razie jednak nie wydają się zmieniać swojego kursu.

Podobno LaMelo Ball bardzo ich kusił i widzą w nim potencjał na najlepszego zawodnika tego draftu za kilka lat, więc w obliczu kontuzji Thompsona mogłoby mieć jeszcze więcej sensu dla Warriors, żeby bardziej skoncentrować się na długofalowej perspektywie. Ale nie zdecydowali się sięgnąć po Balla. Postawili na Jamesa Wisemana, który już teraz załata największą dziurę w ich składzie.

Nadal też zdecydowali się wykorzystać trade exception z wymiany Andre Iguodali. Od dawna dużo było spekulacji czy użyją tych pieniędzy, ponieważ jest to bardzo kosztowna opcja. Ale Warriors przekonywali, że są na to gotowi. W końcu czego się nie robi marząc o mistrzostwie, a w ten sposób mogli pozyskać znaczące wzmocnienie. Teraz ich sytuacja mocno się zmieniła, ale mimo wszystko sięgnęli po trade exception. Zamiast jednak dodać element do mistrzowskiej układanki, pozyskują zawodnika, który pomoże im zastąpić Thompsona.

Kelly Oubre jest nieco nieobliczalnym zawodnikiem, ale nadal jeszcze młodym, bo dopiero w grudniu skończy 25 lat i dysponuje sporym potencjałem 3-and-D. Choć zarówno nad obroną, jak i nad swoim rzutem za trzy (33% w karierze) musi jeszcze popracować. Ma jednak świetne warunki fizyczne, żeby stać się wszechstronnym obrońcą, który może bronić kilku pozycji. Do tego w zeszłym sezonie poprawił się na dystansie i trafiał rekordowe 35.2% trójek. W Phoenix zresztą rozgrywał swój najlepszy sezon kariery zanim doznał kontuzji kolana, która wykluczyła go także z restartu. Był drugim strzelcem drużyny zdobywając średnio 18.7 punktów.

Warriors mogą widzieć w nim zawodnika, który nie tylko teraz będzie łatał dziurę na obwodzie, ale stanie się ważną częścią zespołu również w dłuższej perspektywie. Co prawda za rok będzie wolnym agentem, ale będą mieli do niego prawa, które pomogą go zatrzymać, a nie mieliby wolnych pieniędzy, żeby dodać kogoś tak dobrego z rynku.

Skoro mistrzowskie marzenia prysły, to musi być teraz obliczone na długofalową grę, żeby uzasadnić tak ogromne koszty jakie wiążą się z przejęciem kontraktu Oubre. Jego pensja wynosi $14.4mln, ale Warriors już wcześniej znajdowali się ponad progiem podatku, dlatego dodanie go będzie kosztowało ich w sumie ponad $82 miliony, wliczając w to luxury tax.

NBA co prawda zapowiedziała ograniczenie kosztów podatku w zależności od tego o ile niższe będą przychody w porównaniu z wcześniejszymi prognozami, ale nawet jeśli rachunek Warriors zostanie zmniejszony o 30 czy 40%, nadal będą to ogromne koszty. Na ten moment ich rachunek podatkowy to aż $134 miliony. Przypomnijmy, że dotychczas najwyższy podatek w historii wynoszący ponad $90mln zapłacili Brooklyn Nets w 2014.

A przecież Warriors muszą jeszcze uzupełnić skład i wcale nie muszą ograniczyć się do minimalnych kontraktów. Bob Myers mówił wczoraj, że biorą pod uwagę nie tylko użycie taxpayer mid-level exception ($5.7mln), ale również disabled player exception wartego $9.3mln, jakie otrzymają za Thompsona.

Mimo kryzysu Warriors nie zamierzają oszczędzać na swojej drużynie, choć może jeszcze nieco to zweryfikują, bo wczoraj dotarła do nich jeszcze jedna zła informacja. Władze San Francisco odrzucił ich projekt otwarcia Chase Center przy zapełnieniu 50% trybun w najbliższym sezonie. Był to ambitny plan zakładający testowanie nie tylko zawodników i pracowników drużyny, ale również wszystkich kibiców przed każdym meczem. Warriors byli gotowi wydać na to $30 milionów, co miało uchronić ich przed dużo większymi stratami (szacują, że sezon bez kibiców może oznaczać dla nich $400mln mniej w przychodach). Chcieli również dać przykład innym i stanąć na froncie przywracania w czasie pandemii wydarzeń sportowych w halach z udziałem publiczności. Niestety dla Warriors, lokalne władze nie wyraziły na to zgody, uznając, że mimo wszystko ryzyko transmisji wirusa będzie za duże.

W zamian za Oubre oddali przyszłoroczny pick w pierwszej rundzie, ale jest on mocno chroniony i trafi do Oklahomy tylko jeśli będzie w trzeciej dziesiątce. W innym razie rozmieni się na dwa drugorundowe wybory. Tak więc Sam Presti otrzymał kolejny pick, ale nie wydaje się on szczególnie cenny. Tym bardziej może dziwić, że tak szybko zrezygnował z młodego Oubre, który mógłby nawet zostać w drużynie na dłużej. Ale ewidentnie plan Presti’ego na ten w offseason zakłada zbieranie picków i nie zatrzymywanie zawodników. Oubre jest już trzecim graczem po Danny’m Greenie i Ricky’m Rubio, którego Thunder pozyskali w tym tygodniu i od razu odesłali dalej. Natomiast z wymiany z Warriors zostanie im jeszcze trade exception warte $14.4mln, w które będą mogli przejąć inny kontrakt w pakiecie z kolejnym pickiem…


Wraz z otwarciem wolnej agentury na rynku znajdzie się również Bogdan Bogdanović, który miał trafić do Milwaukee Bucks w ramach sign-and-trade, ale coś poszło nie tak i wymiana się posypała.

Teoretycznie do takiego porozumienia nie mogło jeszcze dojść, ponieważ dopiero od dzisiaj drużyny będą mogły zacząć rozmawiać z wolnymi agentami. Tak więc teoretycznie Bucks jeszcze nie mogli negocjować z Bogdanovicem warunków kontraktu. To byłby tampering!! Dlatego NBA teraz uruchomiał śledztwo, żeby zbadać tę sytuację. Ale to tylko pozorne działanie mające na celu zadbać o wizerunek ligi. Wszyscy dobrze wiedzą, że realia wyglądają inaczej. Tampering to martwy przepis przed wolną agenturą i świetnie pamiętamy jak rok temu już przed otwarciem okienka mieliśmy doniesienia o kolejnych dogadanych kontraktach. Natomiast w obecnej nietypowej sytuacji, kiedy offseason jest bardzo krótki, te nieoficjalne negocjacje między agentami i drużynami prowadzone są już od dłuższego czasu. Wszyscy ze sobą rozmawiają, nie tylko Bucks i Bogdanović. Choć może w tym przypadku brakowało bardziej bezpośredniego kontaktu i to wywołało nieporozumienie, które doprowadziło do obecnego zamieszania.

Nie wiemy czy to Bucks i Kings błędnie założyli, że mają zielone światło do przeprowadzenia transferu, czy to Bogdan zgodził się na ofertę, a potem zmienił zdanie. Może uświadomił sobie, że się pospieszył, bo podobno teraz liczy na kontrakt zaczynający się od $18 milionów, podczas gdy Bucks mieli zapłacić mu około $15-16mln. W każdym razie wymiana nie dojdzie do skutku i Bogdanović wchodzi na rynek.

Nadal może jeszcze dogadać się ponownie z Bucks, ale ewentualny transfer trzeba by na nowo skonstruować, ponieważ po fiasku poprzedniego, Bucks zdecydowali się zwolnić Ersana Ilyasovę. Wcześniej zakładano, że zagwarantują jego umowę i włączą w wymianę, żeby finanse się zgadzały. Tak więc najbardziej stracił na tym właśnie Ersan, który już niemal miał $7mln, a teraz jest wolnym agentem. Ale też obie drużyny znalazły się w trudnym położeniu.

Dla Bucks pozyskanie Bogdanovica miało być dużym wzmocnieniem, które pomoże przekonać Giannisa Antetokounmpo do podpisania przedłużenia. Teraz muszą na nowo kombinować, a trudno będzie im znaleźć równie dobrego zawodnika, który zapewni shooting i playmaking. Choć nadal mają pole manewru, bo bez Bogdanovica zostaje im wystarczająco środków, żeby podpisać kogoś na pełnym mid-level exception ($9.3mln). Tak samo jak w przypadku sign-and-trade, to oznaczałoby wejście pod hard cap, ale mniej pieniędzy wydaliby na jednego gracza, więc mieliby więcej elastyczności przy uzupełnianiu składu. Mogliby zbudować lepszą głębię i nadal mieliby na ławce obiecującego Donte DiVincenzo.

A co teraz zrobią Kings, którzy ogłosili już całej lidze, że nie zamierzają płacić Bogdanovicowi? Może jeszcze uda im się znaleźć inną wymianę sign-and-trade, ale jest też ryzyko, że któraś drużyna z cap space’m będzie chciała wykorzystać sytuację, żeby wyrwać go z Sacramento i może złożyć mu wysoką ofertę. Kings staną wtedy przed dylematem, czy pozwolić mu odejść za nic, czy wyrównać kontrakt, żeby w przyszłości go przehandlować.

6 KOMENTARZE