Od wielkiej niepewności do konkretnej daty rozpoczęcia sezonu minęło ledwie kilka tygodni i w tym momencie można powiedzieć, że do startu nie zostało już wcale wiele czasu. W tym okrojonym offseason trzeba będzie zmierzyć się z wieloma problemami, a jeden z nich dotyczy Toronto Raptors.
W obecnej sytuacji epidemiologicznej władze Kanady wprowadziły daleko idące restrykcje dla podróżujących ze Stanów Zjednoczonych. Mocno komplikuje to sytuację ligowych drużyn, które musiałby w pewnym momencie sezonu pojawić się w Toronto, jednak władze ligi dopuszczają tutaj różne scenariusze. Rozważana jest między innymi zmiana lokacji meczów rozgrywanych przez ekipę z Kanady – przeniesienie ich do Kansas City, Seattle czy Buffallo umożliwiłoby grę z Raptors w granicach USA.
Na ten moment management mistrzów NBA z 2019 roku pozostaje jednak dobrej myśli i liczy na to, że uda się rozgrywać spotkania drużyny na hali w Toronto. Wiązać się to może ze sponsorowanymi przez rząd szybkimi testami na koronawirusa dla przybywających, ale Kanadyjczycy są zdeterminowani, aby utrzymać Raptors w granicach kraju – nawet jeśli mecze rozgrywać się będą bez udziału publiczności.
Jak przeniosą raz to mogą zostać już na zawsze w Kansas czy innym Las Vegas. Lepiej niech Kanada coś wymyśli.