Należał do rzadkiej kategorii sportowców świadomych nieuchronnego końca swojej kariery. To nie jest i nigdy nie było takie oczywiste, zwłaszcza wśród pokoleń wygłaskanych przez trenerów, media i sponsorów wciskających im swoje kicksy. Junior Birdgeman powinien w tym wypadku stanowić wzór do naśladowania, niekoniecznie w pełnej skali, jaką sam w swoich działaniach obrał, ale w tych małych psychologicznych niuansach, które uczyniły go zwycięzcą także po zakończeniu kariery. Nie musisz bowiem myśleć o tym, by budować finansowe imperium, ale od takich ludzi jak Bridgeman z pewnością możesz zabrać inspirację do tworzenia zaplecza dla kruchości, która wiąże się z uprawianiem profesjonalnego sportu.
O kim zatem mowa? Ulysses Bridgeman, znany jako Junior nigdy nie był gwiazdą w składzie swojego zespołu, ale doskonale odnajdywał się w roli – nomen omen – szóstego gracza, gwarantującego trenerowi konkretny pakiet po obu stronach parkietu. Na Bridgemanie można było polegać i to bez cienia wątpliwości była jedna z jego największych zalet. W dziewięciu kolejnych sezonach na przestrzeni lat 70. i 80. był do bólu konsekwentny. Bez takich graczy nie mogłeś myśleć o budowie drużyny opartej na zdrowych fundamentach.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Japierdziu ale nisza! W jakiej piwnicy Ty to wynajdujesz? Kustoszu? :)
Dzięki Michał! Szacunek za takie historie!