Anthony Davis miał już wcześniej na swoim koncie imponujące występy w playoffach i mógł też pochwalić się sukcesem jakim był sweep na wyżej rozstawionych Portland Trail Blazers dwa lata temu, ale w sumie w New Orleans Pelicans nie miał okazji wiele pograć w playoffach i wygrał tylko jeden mecz drugiej rundy. Obecne playoffy są dopiero jego trzecimi w karierze. Po raz pierwszy jest w finałach konferencji, a w Game 2 doczekał się swojego pierwszego dużego momentu, który zapamiętamy jako „Mamba Shot”.
Uratował Los Angeles Lakers zapewniając im zwycięstwo celną trójką równo z końcową syreną. Zdobył 10 ostatnich punktów drużyny, a w sumie 22 ze swoich 31 zanotował po przerwie. Po raz kolejny pokazał, że mimo niewielkiego doświadczenia na tym etapie rywalizacji, jest gotowy na te najważniejsze mecze. Jest gotowy nie tylko pomagać LeBronowi Jamesowi, ale też gdy trzeba, przejmować od niego pałeczkę i prowadzić zespół. Teraz LeBron po imponującym starcie meczu (pierwsze 12 punktów Lakers) i bardzo dobrej pierwszej połowie, w drugiej właściwie zniknął. Spudłował 7 rzutów, miał tylko 6 punktów i więcej strat niż asyst, ale Lakers mogli liczyć na Davisa. AD natomiast mógł liczyć na swój jumper, który w playoffach wpada znacznie częściej niż wcześniej. W tym ostatnim meczu trafił tylko jeden rzut przy samej obręczy, ale miał sporo celnych z półdystansu i dwie kluczowe trójki w końcówce. To oczywiście niewielka próbka, ale w playoffach jego skuteczność zza łuku wynosi 40% przy średnio jednej trójce na mecz, a w sumie trafia 47.8% swoich jump shotów. To o ponad dziesięć punktów procentowych lepiej niż w sezonie zasadniczym (36.5%).
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Ta statystyka bez Murraya jest niemal tak absurdalna jak to co zrobił Plumlee w obronie ostatniej akcji
Zbyt mała próbka danych, aby mogła być reprezentatywna, od razu na myśl przychodzi Tacko Fall, który w przeliczeniu na 36 minut w serii z Toronto miał wskaźnik +/- ujemny na poziomie kilkunasty tysięcy, albo Caruso w końcówkach z linijką na DPOY (bo grał krótko w ustawieniach z AD i LBJ), gdzie test oka pokazuje w meczu, że mimo dobrej obrony częściej jednak cegli czyste trójki i nie potrafi rozgrywać. Niedawno paręnaście minut rozmowy absurdowi świata cyferek i kierowania się nimi zamiast “testu oka” poświęcili Karol Śliwa i Michał Górny :> można poszukać na ich kanale
Byłem w szoku, gdy słuchałem wczoraj Palmy i Maciek stwierdził, że nie było błędu w obronie, tylko Davis ma 213 wzrostu, do tego wyskok pół metra w górę, a rzut był kontestowany. Bez powtórek było widać ewidentny błąd Plumleego i do tego nie potrzeba żadnej szczegółowej analizy. AD nie powinien dostać piłki w tamtym miejscu i to przodem do kosza (jak już to na 10 metrze) i Denver przegrało ten mecz na własne życzenie, bo Lakers odpuścili 4 kwartę, ale Nuggets nie potrafili tego domknąć.
Plumlee totalnie to zawalił. Skręca i wbiega w zupełnie nieruchomego Jamesa, palcem pokazuje, że mają się zmieniać a w tym czasie jego człowiek ucieka. Fatalnie to wygląda. Może gdyby Grant zrozumiał o co chodzi Masonowi to poszedłby do AD i w ogóle zablokował dojście do pozycji, ale w takim momencie tak ryzykować, że kumpel w mig połapie o co chodzi i odklei się od Lebrona, na którym skupia 100% uwagi (i przy okazji zrobi mu pas startowy do kosza). Słabo, szkoda