5 na 5: Przyszłość Giannisa i Milwaukee Bucks

11
fot. SUSA / Icon Sport / Newspix.pl

1. Czy Milwaukee Bucks powinni zwolnić Mike’a Budenholzera?

Sebastian Bielas: Najpierw trzeba postawić sobie pytanie, czy Bucks będą w stanie znaleźć na rynku nadwyżkę nad Budenholzerem. Jeżeli widzą taką możliwość, to oczywiście tak, jak najbardziej. Nikt nie jest nietykalny, a dopóki mistrzostwa nie będą przyznawane za sezon regularny, to wyznacznikiem muszą być playoffy. Jak wyglądają playoffy dla Bucks każdy widzi.

Maciej Kwiatkowski: Tak. Playoffy to inny zwierz niż sezon regularny i nawet gdy Bucks mieli w tym sezonie bilans 40-10, to chyba nie jeden raz zdarzyło mi się napisać, że w gruncie rzeczy paradoksalnie nie zwiększa to tak bardzo ich playoffowych szans, jak mógł to wskazywać sam bilans. Bledsoe, Lopez i Middleton woleli oddać bowiem rzut za trzy w siódmej sekundzie akcji, by działał system – by przypomnieniem o sobie otworzyć Giannisowi miejsce i wrzucić też rywali w swoje tempo gry – zamiast skupiać się na wypracowaniu bardziej koronkowego ataku pozycyjnego. Houston z Ryanem Andersonem, Ericem Gordonem i Trevorem Arizą uprawiało kiedyś podobną koncepcję, z podobnie negatywnymi skutkami w ataku pozycyjnym. Mam wrażenie, że Bud stał się w pewnym sensie ofiarą swojego sukcesu i bardzo podobnie było w Atlancie. Skład Bucks nie jest wcale aż taki dobry – nie jest wcale lepszy niż skład Heatl; czy jest lepszy? – tylko wyniósł go w górę właśnie Mike Budenholzer. Teraz kiedy ten system już jest, kiedy Giannis może w ciągu dwóch lat, jak nie roku, odejść, łatwiej wrzucić w jego miejsce trenera, który jest po prostu lepszym meczowym strategiem i taktykiem, i być może zaoferuje świeższe spojrzenie na sam system gry. Mike Budenholzer raczej się nie zmieni. To szkoła wiary w system wyuczona przez blisko dwadzieścia lat u Gregga Popovicha. To bardzo skomplikowana sprawa, wcale nie tak prosta jak ‘dlaczego nie robi takich, a takich usprawnień?’.

Michał Kajzerek: Nie. Mogą nie znaleźć lepszego kandydata. Nie sądzę, by problemem Milwaukee Bucks był Mike Budenholzer. Chociaż z drugiej strony Bucks wyglądają, jakby weszli w playoffy, zapominając swojej tożsamości. Przerwa w grze nie podziałała dobrze na ten zespół i część winy z pewnością spada na szkoleniowca. Ale czy to wystarczający argument, by zwolnić takiego fachowca? Moim zdaniem nie i Bud powinien dostać kolejną szansę w sezonie 2020/2021.

Adam Szczepański: Nie wiem. Jestem rozczarowany Bucks w tych playoffach i są coraz poważniejsze obawy, czy Coach Bud kiedyś przebije się przez ten swój playoffowy sufit, z którym regularnie się zderza. Celem jest mistrzostwo, a nie kolejne wygrane sezony regularne, dlatego zrozumiała będzie pokusa, żeby zmienić coacha na „Steve’a Kerra”, który pomoże drużynie wejść poziom wyżej. Z drugiej strony znalezienie kogoś takiego nie będzie proste, a Bud jest przecież bardzo dobrym trenerem i zbudował świetny zespół. Ten sezon był dziwny, przerwany, więc może warto dać mu jeszcze jedną szansę, żeby razem z Bucks i Giannisem dojrzał wreszcie do wygrywania najważniejszych meczów?

Maciej Staszewski: Tak, zdecydowanie. Bud dał się już poznać jako absolutnie fantastyczny trener sezonu zasadniczego, bilans kariery 329-236 a w samych Bucks aż 116-39 (74%) mówi sam za siebie. To wręcz obłędne liczby. A jednak w Playoffs jest to już tylko 32-31 i gołym okiem widać tego przyczyny. Plan B dla Buda na matchupy w playoffach to “zróbmy jeszcze raz plan A tylko lepiej”… Plan C to “Plan A jeszcze lepiej i bardziej!”. Przypomina to słynną szkołę reżyserską George’a Lucasa, który między ujęciami mówił Harrisonowi Fordowi: “Zagraj to jeszcze raz tylko bardziej”. W zeszłym roku rozpracował to i rozwalił w kawałki Nick Nurse – warto przypomnieć, że Bucks w Finale Konferencji prowadzili 2-0 i mieli dogrywkę w G3 przeciwko późniejszym mistrzom z Toronto. A potem, jak Nurse złamał system, Raptors wygrali 4 kolejne mecze, a Bud nie miał na to ani jednej odpowiedzi. Co więcej, Milwaukee wrócili jako lepsza wersja tej samej drużyny, a w playoffs przeciwko równie dobremu jak Nurse Spoelstrze, znowu nie mają żadnych odpowiedzi. Ta drużyna, z tym trenerem właśnie uderzyła w swój sufit i nawet ewentualne, choć mało prawdopodobne odrobienie 0-3, nie zmieni mojego zdania. Myślę, że bardziej elastyczny trener zdobędzie z tym składem (po małych usprawnieniach) mistrzostwo. To trochę sytuacja Warriors z Markiem Jacksonem i Stevem Kerrem.

2. Czy Giannis Antetokounmpo powinien po zakończeniu sezonu podpisać nowy, maksymalny kontrakt z Bucks?

Bielas: Nie wiem czy powinien, ale zapewne to zrobi. Może przekonywać wszystkich naokoło, że będzie patrzył na swoją przyszłość w Milwaukee przez pryzmat wyników sportowych, ale na koniec dnia indywidualne zabezpieczenie finansowe na kilka kolejnych lat weźmie górę. Ciekawić mnie będzie relacja Giannis – Budenholzer po tych playoffach, bo pewnie zaważy na przyszłości tego drugiego.

Kwiatkowski: Nie wiem, ale nadal myślę, że podpisze. To nie chodzi o szukanie argumentów “za”, bo te już dawno straciłem. Dlaczego straciłem? Podpisanie nowego kontraktu już dawno przestało być czymś co wiążę cię z klubem na zawsze, bo po tej dekadzie dowiadujemy się, że gracze mogą posterować swoją karierą bez konieczności bycia wolnym agentem. Giannis zaczynał karierę surowy i ma jeszcze dużo do poprawienia w kwestii kozła i rzutu. Wirtuozem nigdy się tu nie stanie, ale powinien się poprawić. Bo nawet jeśli w Cleveland 2003-2010 to też było lebronocentryczne, nie pamiętam czy w ogóle była jakaś możliwość, żeby w jakikolwiek sposób Cavaliers mogli być lepsi bez LeBrona – a Bucks w meczu nr 4 ewidentnie przydał się lepszy spacing bez Giannisa. Z tego co obserwuję i próbuję zrozumieć Giannis jest zbyt krytyczny w stosunku do samego siebie, żeby rozpoczynał szukanie winy od innych.

Kajzerek: Nie. Powinien poczekać na letnie okienko 2021 roku. Giannis Antetokounmpo powoli zmierza do swojego prime-time’u i nie wiem, czy będzie chciał go spędzić w drużynie, która mimo wszystko ma ograniczone możliwości. Obecny skład Bucks to może być maksimum możliwości tego rynku i jego niskiego potencjału. Spadnie na niego sporo krytyki, tak jak było w przypadku LeBrona Jamesa i Kevina Duranta, ale stawiając się w jego pozycji – nie wiązałbym się z Bucks na 5 lat już teraz.

Szczepański: Powinien zrobić to, co uważa za najlepsze dla siebie i swojej kariery. Chciałbym, żeby został w Milwaukee i myślę, że są na to duże szanse. Wydaje mi się też, że w tych niepewnych czasach lepiej nie czekać i warto od razu wziąć tak ogromny, gwarantowany kontrakt. Ale ze swoją pozycją Giannis nie musi martwić się o pieniądze, więc może preferować większe pole manewru, żeby zobaczyć jak potoczy się kolejny sezon i dopiero wtedy zdecydować o swojej przyszłości.

Staszewski: Nie. Rolą agenta gracza jest zniszczyć jego idealizm i wysłać go w optymalną sytuację. I o ile Bucks stworzyli mu fantastyczne warunki do rozwoju, a Budenholzer zrobił z niego podwójnego MVP, tak niechęć właścicieli do płacenia podatku i inwestowania w drużynę, jest po prostu niedopuszczalna. Giannis jeśli chce być wielokrotnym mistrzem ligi, musi po prostu odejść. Bez wchodzenia w podatek sufit Bucks to mistrzostwo za rok i potem wieloletnia wegetacja w roli etatowego kontendera bez szans na pierścienie.

3. Czy Bucks popełnili błąd nie podpisując nowego kontraktu z Malcolmem Brogdonem?

Bielas: Jeżeli Heat zamiotą Bucks w pięciu meczach, to każdy ruch ekipy z Milwaukee dokonany w poprzednim offseason może być rozpatrywany w kategoriach błędu. Z drugiej strony wydaje mi się, że wiele analiz podejmowanych po zakończeniu tego sezonu będzie miało gwiazdkę z napisem pandemia i management Bucks może się z niepodpisania Brogdona wybronić – jeżeli faktycznie uznamy ten ruch za błąd.

Kwiatkowski: Tak. Myślałem, że nie i przez kilka miesięcy po tej decyzji broniłem jej, zanim okazało się, że podejście Budenholzera nie zmieniło się (punkt 1). Właściciele i Jon Horst powinni o tym podejściu lepiej wiedzieć niż ja. To Brogdon miał średnio 21 punktów i 10 asyst w serii z Heat – bez Sabonisa, z którym tworzył topowy duet pick-n-roll – bazując praktycznie na samej penetracji, na atakowaniu w koźle, czyli na tym czego Bucks dziś tak brakuje. Nie wiadomo tylko czy z Brogdonem przeszliby Miami – przecież to z Brogdonem jako drugim najlepszym graczem przegrali cztery z rzędu mecze przeciwko Raptors. Te Miami, które gra w Orlando – te nowe Miami teraz z Bamem na centrze, z Dragicem w piątce, z obciętą o Leonarda i Nunna rotacją – jest po prostu kontenderem do tytułu już od jakiegoś miesiąca.

Kajzerek: Nie wiem. Nic na to nie wskazywało do marca tego roku. Brogdon gwarantował dojrzałość po obu stronach parkietu, ale czy byłby w stanie zrobić różnicę w obecnym momencie? Na dwoje babka wróżyła. Bucks mieli swoje powody, dla których z Brogdona zrezygnowali i na pewno nie była to decyzja tragiczna w skutkach.

Szczepański: Tak. Długo wyglądało to na rozsądne posunięcie biorąc pod uwagę cenę Brogdona, jego problemy zdrowotne, a także wyniki Bucks i fakt, że bez tego kontraktu mają nieco większą finansową elastyczność plus picki. W sezonie można było zapomnieć, że stracili swojego ważnego zawodnika, ale teraz widać, że bardzo przydałby się w playoffach. Bardziej niż Eric Bledsoe. Nie zdobędą mistrzostwa, a jego obecność poprawiłaby szansę w walce o tytuł, dlatego ostatecznie niepodpisanie kontaktu z Brogdonem trzeba uznać to za błąd.

Staszewski: Tak. Brogdon był ich drugim najlepszym graczem w playoffach rok temu, a w serii z Raptors jedynym zawodnikiem, którego nie umiał poskromić Nurse – pokazywał mocne przebłyski gracza, którym stał się w Indianie. Miał też ten skill, którego nie ma w Milwaukee nikt – umiał naraz rzucić za trzy, jak i zaatakować closeout, wymusić kontakt, faul i potem pójść na linię po łatwe punkty. Teraz potwornie tego brakuje Bucks – mają albo snajperów, albo graczy penetrujących i kiedy odbierze im się kontry, nagle nie bardzo brakuje im łatwych punktów, które naturalnie generował Brogdon. Nie bez powodu Top-3 graczem Milwaukee w tej serii jest solidny jak skała George Hill – to w tym momencie gorsza wersja Brogdona. Przydałby się bardzo drugi taki, lepszy… właśnie Malcolm.

4. Jaki powinien być kolejny krok Utah Jazz?

Bielas: Kolejny krok chyba już się rozpoczął. Deklaracja o zaoferowaniu Donovanowi Mitchellowi maksymalnego przedłużenia to jasny sygnał. Teraz pozostaje postawić pytanie, czy duet Mitchell – Rudy Gobert ma sens i czy przypadkiem nie zacząć wysłuchiwać ofert za Francuza.

Kwiatkowski: Podpisać maksymalny kontrakt z Mitchellem. Na to się zanosi, dalej będzie już tylko trudniej, bo jeśli Rudy Gobert żądał będzie latem przedłużenia kontraktu w maksymalnej wartości, to mam wrażenie, że znajdzie się od razu na rynku.

Kajzerek: Budowanie na tym, co obecnie mają. To podobna historia do Utah Jazz z lat 90. gdy Karl Malone i John Stockton potrzebowali paru sezonów, by osiągnąć szczyt swoich możliwości. Jazz maja gotowy produkt, który trzeba rzecz jasna starannie dopieścić. Trzon pozostaje jednak taki sam i gwarantuje drużynie dużą jakość w walce o konkretne cele. Z tym że utrzymanie obecnego poziomu bez wątpienia będzie kłopotliwe, bo każda kolejna decyzja GM’a będzie owiana ryzykiem tego, jak faktycznie wpłynie na produktywność tej skrupulatnie poukładanej u Quina Snydera rotacji.

Szczepański: Podpisać nową umowę z Donovanem Marshallem, co zamierzają zrobić. Potem trzeba będzie też uzgodnić warunki przedłużenia z Rudy’m Gobertem, o ile cena nie będzie zbyt wygórowana, żeby nie martwić się o jego przyszłoroczną wolną agenturę. Muszą też zatrzymać Jordana Clarksona i wzmocnić ławkę. Generalnie powinni zostać przy obecnym trzonie zespołu, bo wydaje się, że ze zdrowym Bojanem Bogdanovicem, zaaklimatyzowanym Mike’m Coneley’em i coraz lepszym Mitchellem powinni stać się tą niezwykle groźną drużyną, jaką wyobrażaliśmy sobie już rok temu.

Staszewski: Dodanie ławki do bardzo mocnego trzonu. Core Conley-Mitchell-Ingles-Gobert kliknął wreszcie dopiero w bańce, a właściwie dopiero w playoffs. Gdyby był z nimi Bogdanovic, pewnie to oni graliby teraz z Clippers, po łatwej wygranej 4-1 z Nuggets. I mieliby spore szanse na niespodziankę. Dlatego projekt Jazz przeniósłbym w niezmienionym składzie na przyszły sezon i tylko zbudował ławkę – klasycznie po dużych wzmocnieniach piątki (Conley i BB), nagle zabrakło im głębi – NBA zna takie historie na pamięć i w dopiero drugi sezon tego projektu pokaże prawdziwy potencjał drużyny. W tym momencie ich jedynym rzetelnym rezerwowym był jak na ironię skrajnie nierzetelny mikrofalowy Jordan Clarkson i trzeba przyznać, że to cholernie mało. Dodać trzech dobrych zmienników i jeśli Jazz będą mieć solidną 9-osobową rotację, mogą za rok grać nawet o mistrzostwo ligi.

5. Jaki powinien być kolejny krok Oklahoma City Thunder?

Bielas: To może być ostatni moment na przehandlowanie Chrisa Paula i Thunder powinni to wykorzystać. Jeszcze w marcu mówiło się chociażby o zainteresowaniu New York Knicks. Drugi tak dobry sezon w wykonaniu CP3 już zapewne się nie powtórzy, więc jeśli będzie szansa na pozbycie się dwóch kolejnych lat tłustego kontraktu i dodatkowo pozyskanie czegoś pożytecznego na przyszłość, to można to wykorzystać.

Kwiatkowski: Nie handlować Chrisem Paulem. Thunder, jak mało który team w lidze muszą dbać o to, żeby ludzie po prostu przychodzili na mecze. A przychodzą i dopingują jak mało który team w lidze. Muszą oferować produkt, a przecież wszystko już mają: mają team playoffowy, młode talenty SGA, Bazley’a i Dorta plus paterę pierwszorundowych picków od Clippers i Houston, i przede wszystkim GM’a który umie wybierać w drafcie.

Kajzerek: Oczekiwanie na reakcje rynku. Sam Presti doskonale wie, że ma związane ręce i wiele zależy od tego, co wyrzuci dla Oklahomy rynek. Tak było rok temu przy okazji transferu Russella Westbrooka za Chrisa Paula. Moim zdaniem GM Thunder będzie cierpliwie czekał na kolejną okazję, która może zapewnić drużynie wartościowy transfer. Presti jest bardzo zręczny w tę grę, więc niewykluczone, że ma jeszcze kilka asów w rękawie

Szczepański: Zatrzymać Chrisa Paula. Nie przejmować się jego ogromną pensją i zapomnieć o szukaniu transferu, bo i tak nie znajdą za niego takiej wartości, jaką daje CP będąc liderem drużyny i mentorem dla młodzieży. Paul świetnie odnalazł się w OKC, przejął tu dowodzenie i warto się tego trzymać, bo dzięki niemu mogą przejść przez proces przebudowy bez tankowania. Mogą utrzymać swoją kulturę wygrywania, cały czas walczyć o playoffy, a równocześnie rozwijać młodych zawodników i korzystać z picków, które zdobyli za swoich byłych gwiazdorów.

Staszewski: Nowy kontrakt dla Danilo Gallinariego. Cały problem Thunder to fakt balansowania na granicy podatku, ta drużyna jest trochę za droga jak na swój potencjał. Jednak Sam Presti ma w tym momencie duży komfort – dzięki pozyskanym od Clippers i Rockets pickom, może być cierpliwy i nie musi sam nurkować w drafcie po nowe assety. Dodatkowo już ma fajny młody trzon w SGA, Dorcie i Bazleyu, z których każdy już pokazał się z bardzo dobrej strony w playoffs. Nie powinno się teraz uczyć ich przegrywania, więc na jego miejscu nie śpieszyłbym się do handlowania Paulem czy Schroderem, a kontynuował walkę w dolnej połówce Playoffs. W końcu nigdy nie wiesz, kto pojawi się dostępny na rynku, kto się kontuzjuje u kontenderów, a Presti ma w ręku mnóstwo assetów, które może wyłożyć na pozyskanie kolejnego gracza do swojego młodego trzonu. Sam handel, zostawiłbym na później – a nuż Philly postanowi oddać jednego z dwójki Simmons/Embiid, albo ktoś będzie chciał się pozbyć złego kontraktu dobrego gracza – na przykład Sixers postanowią dopłacić pickami do Ala Horforda za spadający kontrakt Schrodera. Nie próbowałbym rozwalić tego składu na siłę, a cierpliwie czekać na nadchodzące szanse. A takie szanse będą – albo na pozyskanie młodego talentu, albo na kolejnego bardzo dobrego gracza i zrobienie kroku w górę hierarchii Zachodu.

11 KOMENTARZE

  1. Ja nie wiem czy Giannis POWINIEN podpisać. Bo co to znaczy „powinien”? Ale zakładając, że nie ma tam kwasów, nieszczęść ludzkich, krzyża płonącego na podwórku co czwartek, to gdybym był nim, to chyba bym podpisał. Nawiazując do tego, o co Maciek pytał w Palmie, gdyby przyszedł do mnie właściciel Bucks z maksymalnym kontraktem – moja odpowiedź byłaby: „John (bo to John jest, tak?), wszystko co dziś mam, co ma moja rodzina, to kim jestem, dwa tytuły mvp, kontrakty z nike, zawdzięczam wam, tobie, temu klubowi. Uwierzyliscie we mnie kiedy ledwo odbijałem piłkę od podłogi, daliście mi czas, szanse, cierpliwie pozwalaliście się rozwijać, stworzyliście team wokół mnie. W innym klubie mógłbym skończyć przygodę z NBA po roku, dwóch, bo nie byłoby dla mnie czasu gry. Może nigdy nie zdobędziemy wspólnie mistrzostwa, ale będziemy próbować. I jeśli mam zakończyć tu karierę bez tytułu, to trudno, w życiu liczą się nie tylko trofea sportowe.” Hajs się zgadza, ma swój dom, będzie tam na zawsze legendą, a za wierność klubowi nikt w NBA go palcami wytykać nie będzie.

    0
    • Jestem niepoprawnym romantykiem i marzy mi się sytuacja kiedy Giannis wychodzi do mediów i wygłasza powyższy monolog.
      Może być jednak o to ciężko :)
      NBA to świat mediów, ciągle podsycających ambicje graczy, kuszących, gigantycznych możliwości dużych rynków i bezwzględnych agentów negocjujących kontrakty bez cienia emocji.
      Takie Milwaukee, w dodatku z oszczędnymi właścicielami, zawsze będzie na straconej pozycji w wyścigu po największą gwiazdę ligi …

      0
        • Jakie byłoby legacy Kareema gdyby nie poszedł do LA tego nie wiemy. W Jezioranach miał rzeczywiście bajeczną karierę.
          Lebron, z racji tego co wyczyniał z odchodzeniem i powrotem, to zupełnie osobna historia.
          Ale mamy np Timiego, który też co prawda chciał odejść na Florydę, ale ostatecznie został na zadupiu Teksasu i skończył jako najlepszy PF w historii i Top10 gracz ever. Także nigdy nie wiadomo :)

          0
          • Analogia z Duncanem dobra, przy czym trzeba pamiętać ze trafił do drużyny od razu dobrej, z byłym MVP. Szybko się okazało że organizacja jest znakomita a trener wybitny. Na pewno nie miał poczucia ze marnuje najlepsze lata kariery.

            Generalnie w całym tym wątku chodzi mi o to, ze kibice domagają się od gwiazd lojalności w stylu Dirka czy KB. Tylko ze łatwiej jest byc lojalnym w stosunku do dużego, bogatego klubu, z dobrym managementem. A jak nie miałeś farta i wybrał cie klub z małego miasta to cóż, nie miałeś szczęścia. Ale masz tam spędzić reszte kariery bo inaczej powiedzą ze się sprzedałeś.

            0
        • No niby tak, znamy te historie. Ale też inne czasy. Kareem grał kiedy musiałeś być w LA albo innym, wielkim klubie, żeby ludzie w ogóle wiedzieli ze istniejesz. Jak nie byłeś w national tv to cię nie było. Dziś masz YouTube, leaguepass, masę kanałów sportowych. Giannis jest globalną gwiazdą. Od roku wg wielu agencji marketingowych jest w top 10 most marketable sportowców świata. Zobaczyć go można w Rossmanie w Katowicach kupując szczoteczkę do zębów albo na Polsacie w przerwie telenoweli jakiejś. Od samego Nike ma w tym roku już 25 mln, a będzie miał więcej. Dziś duże rynki maja znaczenie dla małych graczy, bo dają więcej opcji na jakiekolwiek kontrakty reklamowe. Gigagwiazdy nie muszą się tym przejmować. A jak go zapamięta historia koszykówki? Zobaczymy. Nie wiemy też na czym mu zależy i co ceni najbardziej.

          0
  2. Jazz nie powinni wykonywać nerwowych ruchów. Przyszly rok będzie otwarty – z uwagi na ograniczony cap space i perspektywę lata 2021 nie należy się spodziewać wielkich wymian. Rywale wcale nie muszą być lepsi (poza Warriors ofk) – Lebron będzie starszy, Clippersi na pewno kogoś straca (Harrell?, Morris?) itd. W efekcie zdrowi Jazz z Bojanem i wzmocniona ławką mogą stać się jednym z faworytów.

    0