Na przestrzeni ostatnich kilku lat do Jimmy’ego Butlera przylgnęła łatka trudnego kolegi z drużyny i ciężkiego do wychowania zawodnika. Jimmy nie potrafił odnaleźć wspólnego języka z kolegami w Minnesocie, nie odnalazł się również w Filadelfii, ale w swojej ostatniej rozmowie z Samem Amickiem z The Athletic przyznawał, że w Miami w końcu odnalazł swój drugi dom:
Tutaj czuję się potrzebny. To najważniejsza rzecz dla każdej istoty ludzkiej, dla każdego sportowca, dla każdego koszykarza. Jestem potrzebny i mile widziany. Nie mógłbym znaleźć się w lepszym miejscu i w lepszym gronie zawodników.
Butler w wywiadzie przyznawał, że Heat przybyli do bańki w jednym celu i jest nim zdobycie mistrzostwa:
Pracowaliśmy na to i jestem przekonany, że możemy to mistrzostwo wywalczyć. Ciężkie treningi przynoszą efekty, nasza etyka pracy jest nienaganna. Mogę mówić o tym cały czas, jesteśmy zmotywowani, aby wygrać wszystko.
Z Jimmy’m ten problem, że mimo tylu lat ciężko powiedzieć, gdzie jest jego sufit. Zawsze mam problem czy patrzeć na niego jak na potencjalnego MVP czy to jednak nigdy nie będzie ten poziom?
Dla mnie osobiście, Butler jest zbyt chimeryczny by traktować go jako gracza top 10.Jednego dnia rzuca 30 punktów i wiezie drużynę na plecach, by następnego być niewidocznym przez niemal cały mecz.
Ale mimo wszystko lubię ten jego “hustle”, pewność siebie, zadziorność.Nawet gdy rzut nie siedzi, nie boi się oddać decydującej próby i przyjąć odpowiedzialności.Nie dziwię się, że tak dobrze mu w Miami bo widać, że ma posłuch wśród tych młodych chłopaków.Nikt nie gwiazdorzy tylko ciężko zasuwają, a dodatkowo zarządzanie jest na najwyższym poziomie.