Odcienie szarości

38

Politycznie i życiowo wyznaję dwie naczelne zasady:

Pierwsza to dać wszystkim równe prawa. W życiu i w biznesie. Po prostu, bez podziału na miłość, płeć, pochodzenie, kolor skóry, wiarę, cokolwiek. Nie każdemu po równo, bo to też niesprawiedliwość, a traktować każdego równo, dać w miarę możliwości równe szanse.

Druga polega na unikaniu czerni i bieli. W domu mam taką ukochaną czarno-białą istotę i widzę jak ona się z tym męczy, jak się odbija to na jej samopoczuciu. Albo jedna, albo druga banda. Nic po środku. Kocham to w niej, bo dodaje to do mojego życia trochę ostrego myślenia i pozwala przesiać moje poglądy przez bardzo ostrą krytykę. Sam jednak siedzę zawsze w odcieniach szarości i w nich szukam sensu, starając się poznać zdanie obu stron, wczuć się w przeciwne do mojego stanowisko i zrozumieć ludzi o przeciwnych poglądach nawet jeśli się z nimi nie zgadzam. Czasem kończy się to zmianą zdania w jakimś temacie, do tego stopnia, że jeśli ktoś mnie przekona do swoich racji, potrafię przejść na jego stronę i bronić mocno swoich nowych poglądów w temacie. Moja Ukochana jak się na mnie złości mówi przez to, że jestem jak chorągiewka, ale ja to w sobie lubię. Cóż, nigdy nie należałem do najskromniejszych tego świata.

W wielu kwestiach jednak takie podejście sprawia, że staję w rozkroku, bezradnie rozglądając się na boki i zastanawiając długo co sądzić o jakiejś kwestii, zamiast od razu jasno określić się po jakiejś stronie. I tak właśnie mam od początku z całym Black Lives Matters. Naprawdę długo czytałem teksty na temat sytuacji w Stanach i postulatów samego ruchu, długo słuchałem wypowiedzi ludzi którzy mają na tę sprawę różne poglądy i choć oczywiście się zgadzam z ideą, że ludzi niezależnie od rasy powinno się traktować równo, tak… nie do końca wiem o co walczy cały ruch. O równe traktowanie? Przecież w świetle prawa wszyscy obywatele USA są równo traktowani. O zmniejszenie uprawnień policji? Przecież to jest absolutnie idiotyczny pomysł przy dostępie do broni w Stanach. To może o zmniejszenie dostępu do broni? Takich haseł nie widziałem. To o co walczy BLM i o co walczy NBA idąca ramię w ramię z wolnościowymi ideami to równe traktowanie. Pytanie czy równe traktowanie da się wymusić marszami, bojkotami, protestami, a także towarzyszącymi temu zamieszkami i demolowaniem całych dzielnic w miastach.

Zgadzam się z prawem ludzi do maszerowania, zgadzam się z ich prawem do protestów. Nie cierpię karykaturalizowania takich akcji poprzez wyciąganie z nich pojedynczych oszołomów. Uważam że to skandal, że Trump groził marszom w Minnesocie wojskiem, że nazywał ich bandytami, że doprowadził swoimi działaniami do eskalacji i pozwolił wszelkiej maści rasistom wyjść ze swoich nor i zacząć w otwarty sposób wyrażać swoje poglądy i wręcz namawiać do nienawiści. A jednak jest tu też druga strona. Gdybym miał swój sklep, który część maszerujących postanawia okraść, to bym próbował go bronić jako dorobku całego życia. Jak widać na bardzo licznych filmach, zostałbym obity do nieprzytomności przez będących w szale rabowania chuliganów, którzy dołączyli do protestujących. Czy to by zmieniło moje poglądy na równość i prawo do maszerowania? Być może. Czy sprawiłoby że miałbym do maszerujących pretensje? Na pewno. Czy zacząłbym się zastanawiać czy życie jednego przećpanego opryszka było warte zniszczenia dorobku mojego życia i obicia mi mordy? Oczywiście. I wiem też, że ci demolujący to są ludzie mający w dupie sprawę i de facto nie powinno się ich uznawać za część BLM. Ale idą z nimi, używając pięknych haseł jako przykrywki do bandytyzmu. W społeczeństwie, które przez tyle lat dyskryminacji, spowodowało, że większość najbiedniejszych ludzi w kraju to mniejszości, oczywiste jest, że przy marszach walczących o prawa (?) tych mniejszości będzie brało mnóstwo bandytów, którzy wykorzystają to jako okazję. Zastanawiam się momentami czy to nie podważa sensu tych protestów. Bo instytucjonalnie nic nie wywalczą, a to o co walczą to empatia i równe podejście do każdego człowieka niezależnie od koloru skóry. A czy to wszystko zwiększy społeczną empatię, czy wręcz przeciwnie, spolaryzuje społeczeństwo? Naprawdę nie wiem. Może ważne przede wszystkim aby o tym się mówiło i żeby ktoś czasem pomyślał o całej sprawie głębiej niż przez 30 sekund oglądania ruchomych obrazków w wiadomościach.

Na pewno NBA właśnie skłoniło mnie do głębszej refleksji. Na tyle głębokiej, że o niczym innym nie myślę od paru godzin. I mam wrażenie, że z naszego, polskiego punktu widzenia, punktu widzenia ludzi, którzy wychowali się w kraju właściwie pozbawionym mniejszości i instytucjonalnej dyskryminacji dużych grup społecznych (tak, prawa ludzi do zawierania formalnych związków niezależnie od tego kogo kochają są potrzebne, ale to nie jest amerykański poziom dyskryminacji), z tego punktu widzenia chyba nie da się w pełni zrozumieć amerykańskiego kontekstu. Tam mamy do czynienia z ogromną grupą społeczną, która przez setki lat nie była traktowana jak ludzie. Których jeszcze 150 lat temu można było bezkarnie zatłuc na śmierć, płacąc na koniec odszkodowanie właścicielowi. Która dopiero 50 lat temu dostała prawo do zawierania związków mieszanych. To co oglądamy w filmach, tak samo jak w filmach wojennych wydaje się być troszkę fikcją, ale wystarczy zrobić ćwiczenie umysłowe, wyobrażając sobie, że ten kogo widzimy na ekranie to nie Little Walter, a nasz bliski przyjaciel. Wtedy perspektywa się zmienia.

I teraz też myślę sobie, że dzięki bojkotowi spotkań w NBA, więcej ludzi o tym pomyśli. Jasne, wielu fanów z całego świata będzie na pewno wkurwionych. Że zabrano im ligę, że odebrano im fun, że stracili tę cudowną rozrywkę. W samych Stanach też, pamiętajmy, że ogromna część amerykańskiego społeczeństwa wyznaje względem sportowców zasadę „shut up and dribble”. Oni w większości poklną sobie, popieprzą coś o lewactwie i przełączą kanał. Ale… na co? NBA w USA powoli zaczyna pełnić szczególną funkcję. Dzięki Adamowi Silverowi, stała się najbardziej postępową organizacją sportową w Ameryce i daje swoim graczom platformę do wyrażania swoich myśli w sposób pozwalający dotrzeć do ogromnej rzeszy widzów. I jeśli coś robi… robi to pierwsza. Dopiero kiedy liga zamknęła swoje rozgrywki w marcu, wszyscy w kraju zrozumieli, że COVID to coś poważniejszego niż chińskie przeziębienie. I teraz, zaraz po bojkocie meczów przez NBA, swoje spotkania zaczęły odwoływać drużyny baseballowe i WNBA. Czy zrobiłoby to NFL? Bardzo możliwe i to nawet mimo konserwatywnych właścicieli. W końcu to też liga graczy. Wszystkich do grania nie zmusisz. Jednak NBA jest tu prekursorem. Dała przykład innym i inni dołączyli do protestu. Czy wkurwiony biały Republikanin, kiedy już nie będzie mógł przełączyć na inny sport nie pomyśli o tym, czemu oni wszyscy tak się burzą? Myślę, że jest realna szansa, że coś takiego przejdzie mu przez głowę. A jak odkryje, że gracze na tym tracą pieniądze zamiast je zarabiać, to koronny argument w takich sytuacjach „chodzi o hajs” wypadnie mu z rąk. I może nie każdy, nawet nie co drugi, ale jeden na pięciu czy dziesięciu, ogarnie, że coś jest nie tak. I że może nadeszła pora na kolejne zmiany w kraju. To nie będzie szybki proces, ale może nadszedł czas na jego rozpoczęcie. I szalenie się cieszę, że NBA jest tu prekursorem i/lub katalizatorem tych zmian. To niesamowite, że gracze są gotowi poświęcić zarobki, poświęcić sezon i zawalczyć o coś większego. Bardzo to szanuję.

Ale.

Nic nigdy nie jest całkiem czarne lub całkiem białe.

Odcienie szarości, pamiętajcie.

Zastanawiam się cały czas, jak wielkie jest to oddanie graczy. Czy gracze nie wyszliby na mecz gdyby na trybunach było 20 tysięcy widzów? Czy zbojkotowaliby G7 przy stanie 3-3 wiedząc, że nie wychodząc na boisko oddadzą walkowera? Albo czy zbojkotowaliby mecz wiedząc, że zamiast wsparcia dostaną od ligi po łapach? Czy decyzji nie ułatwiło graczom zmęczenie grą w bańce? To są pytania na które nigdy nie poznamy odpowiedzi, na szczęście okoliczności nie przeszkodziły drużynom w wykonaniu ruchu, który może przerodzić się w coś wielkiego. Historyczne momenty często są dziełem przypadku.

Za to znamy odpowiedzi na inne pytanie. Czy liga zachowuje się tak bo „bliższa koszula ciału”? Zdecydowanie. Widzieliśmy już jej skrajnie inną postawę przy okazji wypowiedzi Moreya na temat protestów w Hong Kongu. Czy tak dużo czasu minęło od tamtej sytuacji? Nie, to był zaledwie rok. Jednak ten niecały rok temu Chiny zatkały NBA usta swoimi pieniędzmi. Dlatego gracze i działacze nie wypowiadali się na ten temat, nie mówili o łamaniu praw człowieka, nie bojkotowali spotkań w Państwie Środka, nie zrobili nic. Co więcej, Daryl Morey wciąż może stracić za tamte wypowiedzi pracę – myślę, że przez straty jakie spowodował, wyrok na niego już zapadł, został tylko przesunięty w czasie.

To jednak nie jest koniecznie takie złe. Bucks wystąpili teraz jako dumni reprezentanci swojego stanu bojkotując spotkanie po tym, jak w ich Wisconsin, w mieście Kenosha policjant postrzelił siedmiokrotnie w plecy Jacoba Blake’a trzymając go jednocześnie za koszulkę. Gracze Bucks pokazali, że są związani z lokalną społecznością i w jej imieniu będą się domagać sprawiedliwości. Wystąpili też z konkretnym postulatem – ukarania nadużywającego władzy funkcjonariusza. Czy reszta NBA protestuje w geście solidarności z nimi, czy w geście solidarności z tym postrzelonym człowiekiem to już naprawdę jest bez większego znaczenia. Ważne, że stanęli z nimi ramię w ramię na pierwszym froncie zmian. Warto tu też dodać, że Sterling Brown z Bucks sam miał zajście z policją kiedy funkcjonariusz użył na nim paralizatora, klęknął mu na karku i stanął na kostce tylko za to, że… źle zaparkował. Potem stan Wisconsin proponował mu podobno 400 tyś $ za milczenie w tej sprawie. Także były gracz Kozłów, John Henson, w czasach kiedy tam występował, został uznany przez policjanta za podejrzanego w sklepie z drogą biżuterią (którą chciał kupić), tylko ze względu na kolor skóry. Te sytuacje z przeszłości bez wątpienia tylko wzmocniły determinację graczy Bucks w podjęciu decyzji o bojkocie.

Czy NBA popisuje się tu też swego rodzaju hipokryzją? Jasne. Szukanie równości i sprawiedliwości nie może prowadzić do żadnego rodzaju podwójnych standardów w traktowaniu. Ułatwianie drogi mniejszości do równości poprzez pozwalanie jej na więcej, tylko jeszcze bardziej zantagonizuje strony konfliktu. Zgadzam się tu z ex-Republikaninem Charlesem Barkleyem. Dokładnie czymś takim była sytuacja Montrezla Harrella. Zarówno wielu z nas, jak i Chuck na antenie, zauważyło, że gdyby to Luka powiedział do gracza Clippers per „black boy” mielibyśmy nieziemską aferę. A, że sytuacja była odwrotna, to nagle NBA próbowała zamieść wszystko pod dywan na fali przerysowanej politycznej poprawności. Zanim jednak zaczniemy krzyczeć na Adama Silvera i spółkę, pamiętajmy, że zwrot „white boy” w kontekście koszykówki będzie dużo mniej obraźliwy niż „black boy”. To wynika zarówno z kontekstu historycznego, gdzie biali właściciele mówili do czarnych niewolników per „boy” żeby ich poniżyć i podkreślić niższy status, a damy kupowały sobie małych czarnych chłopców do podawania drinków w liberii, a także wynika z konwencji koszykarskiej, gdzie, do z pewnością rasistowskiego „white boy” wszyscy już dawno przywykli i nikt się tym specjalnie nie przejmuje, bo przyjęło się to uważać za klasyczny trash talk a nie chamską obrazę. To niuans, który pewnie na koniec zostanie wyeliminowany z języka boisk, ale który do pełnego zrozumienia jest nieco podobny do słowa „nigger” i tego czemu przedstawiciele czarnej mniejszości mogą go między sobą swobodnie używać, a biały za użycie go otwarcie dostanie w najlepszym wypadku w ryj.

Można mieć też wątpliwości co do samego impulsu, który spowodował tak słuszny gniew w Milwaukee. Jacob Blake, w obrzydliwy sposób postrzelony, był tylko zwykłym oprychem ściganym za napaść seksualną, który podobno był w trakcie incydentu uzbrojony w nóż, nie wykonywał poleceń policji, mimo użycia paralizatora dalej stawiał opór z nożem w ręce i tuż przed postrzałem sięgał po coś do samochodu. W przeszłości takie sytuacje kończyły się strzelaninami ze skutkiem śmiertelnym dla policjantów. Mógł w końcu w tym samochodzie mieć naładowaną broń. Trudno byłoby się dziwić, że policjant spanikował… ALE. To może najważniejsze ale. Z naszej polskiej perspektywy, te powyższe zdania są bardzo istotne, dają funkcjonariuszowi bardzo solidny mandat do oddania strzału. Jednak, z punktu widzenia obywatela USA, obywatela mniejszości która historycznie jest (“jest”, a nie “była”) przez różnych oszołomów w mundurach policji gnębiona, najważniejsze jest to, że funkcjonariusz, zamiast postrzelić go w kolano, zamiast oddać jeden strzał, spróbować obezwładnić, z zimną krwią pakuje podejrzanemu 7 kulek w plecy. Nic tego nie usprawiedliwia. Po prostu nic. To zwyczajny mord w mundurze, nawet jeśli postrzelony jeszcze oddycha. To absolutnie niewybaczalne, zwłaszcza w momencie takiego zamieszania rasowego jakie mamy w USA. Tak samo jak ilość narkotyków we krwi George’a Floyda i jego kryminalna przeszłość nie usprawiedliwiają w żaden sposób tego w jaki sposób został potraktowany… i zamordowany przez znającego go oficera policji. Nie podoba mi się, że teraz akurat ci dwaj są symbolami protestów w Stanach. Że dwóch oprychów jest uznawanych za męczenników. Cóż, dobrzy ludzie, aż tak łatwo nie wchodzą w konflikt z policją. I może lepiej, że to na nich akurat wyładował się w sposób tragiczny rasizm funkcjonariuszy, a nie na kimś bogu ducha winnym, np. takim Sterlingu Brownie. Więc wątpliwości można mieć względem tego kim były ofiary, ale na pewno nie przy tym, czy ludzie słusznie protestują domagając się kar wymierzonych funkcjonariuszom. Lubimy od siebie z daleka patrzeć na to wszystko przez powody, wymówki i usprawiedliwienia. Jednak czasem nam się przy tym rozmywa meritum sprawy. A tym jest to, że policja w USA regularnie dopuszcza się większej przemocy względem przedstawicieli mniejszości niż wobec białej większości.

Oczywiście, pojawia się tu pytanie o to, do czego mogą doprowadzić te protesty. Na pewno powinna się zwiększyć świadomość ludzi. Może w ich wyniku ci ludzie odsuną od władzy napędzającego spiralę nienawiści Trumpa i wybiorą mniejsze zło czyli Bidena. Bo na koniec, kiedy instytucjonalny rasizm w Stanach właściwie zniknął, a rozdawanie pieniędzy jeszcze nigdy nie pomogło wyrównać nierówności społecznych, pomóc ludziom we wzajemnym zrozumieniu się, może tylko edukacja i budowanie wzajemnej empatii. I tego bardzo bym chciał, ale to jest długi proces, mam nadzieję że proces dla którego katalizatorem będą bieżące protesty i działania NBA.

Mam też nadzieję, że nie skończy się to odwołaniem sezonu. To według mnie byłby krok za daleko. Byłoby to ze strony graczy podcinaniem gałęzi na której siedzą. Nie tylko uderzyliby bardzo mocno finansowo w ligę, która tak bardzo ich wspiera. Pozbawiliby też się fantastycznej platformy. Dzięki NBA i możliwości nagłego zbojkotowania spotkań, uczynili swój głos słyszalnym, słyszalnym na cały świat. Jednak przerwanie sezonu, pozbawiłoby ich tej platformy i już nie byłoby ich słychać aż tak głośno. Zamiast przewodzić innym w tej sytuacji, musieliby się skupić na działaniach oddolnych, gdzieś w lokalnych społeczeństwach. To też ma swoje plusy, ale to już działanie w mniejszej skali, o mniejszym efekcie. Podejrzewam, że ligowi działacze właśnie na tym ( i na aspekcie finansowym) się skupią negocjując z zawodnikami dokończenie sezonu.

A może nie, i obie strony w końcu zdecydują, że lepiej dla wszystkich będzie zakończyć ten pechowy sezon już teraz, bo są rzeczy większe od gry w koszykówkę.

A my będziemy musieli to uszanować nawet jeśli nie zrozumiemy.

Bo my, w niepodzielnej rasowo Polsce, nawet jeśli spędzimy wiele godzin i dni nad zgłębieniem tej kwestii, na koniec możemy po prostu nie być w stanie jej do końca zrozumieć. I musimy to zaakceptować.

38 KOMENTARZE

  1. Nie lubię odcieni szarości. Jasne, nic nie jest czarne albo białe, ale na koniec dnia musisz w oparciu o szarość stwierdzić: to albo to. Zdałeś czy nie zdałeś, zatrudniamy cię, czy nie, Duda czy Trzaskowski itd.

    Mam świadomość ze sprawa jest skomplikowana, ale myślę, ze najwazniejsze i najwięcej tłumaczące zdanie w tym artykule to:
    “Może w ich wyniku ci ludzie odsuną od władzy napędzającego spiralę nienawiści Trumpa i wybiorą mniejsze zło czyli Bidena”

    Bo wydaje mi się, ze w ostatecznym rozrachunku o to w tym wszystkim chodzi i to jest główna przyczyna maksymalnego nagłaśniania całej sprawy w USA.

    0
    • Pisząc to zdanie byłem absolutnie pewien że pojawią się takie komentarze jak Twój i spotkają się ze sporą popularnością.

      Piękno tego świata polega na tym że mając całkiem solidne pojęcie o tym o czym piszę mogę mieć skrajnie inny pogląd na daną sprawę niż Ty, podejrzewam też mający bardzo solidne pojęcie o tym o czym piszesz.

      0
    • Nie wiemy jak zachowałby się Biden, ale Stanom (przy wszystkich ich napięciach) potrzebny jest prezydent, który wtedy w Minneapolis potrafiłby doprowadzić do deeskalacji, przyjechać na miejsce, wyjść do ludzi. Trump widząc, że (wtedy) jego kampania tonie wykorzystał cynicznie sytuację dodatkowo ją zaogniając żeby móc stworzyć dychotomię: ja = prawo i porządek, oni = chaos i zamieszki.

      0
  2. Dokładnie jak wyżej. Sprawa wygląda na mocno sterowaną politycznie. Tak – Trump to niepoważny polityk i podejrzany typ. Chyba bez żadnego kręgosłupa moralnego. Ale czy Biden nagle zmieni podejście policji w całym kraju? Nie sądzę.
    Nie mówmy też proszę, że każdy biały, głosujący na republikanów, popiera zabijanie czarnoskórej społeczności podczas zatrzymań.

    Bardzo dobry tekst, dzięki Wooden.

    0
  3. 1. Trump, Biden a przecież 8 lat rządził Obama (czarnoskóry!!). Co on zrobił w tym temacie?
    2. Nie zgadzam się z tezą że NBA jest postępowa ze względu na ideę (widać to sprawie Chin i Harrell-Doncic) myślę że chodzi o kasę, to jest instytucja ewidentnie nastawiona na zysk.

    0
  4. Super tekst. W tej sprawie kluczowe – a pomijane przez wielu – jest to, że nasze doświadczenia z rasizmem względem czarnoskórych nijak nie przystają do tych z USA. Dlatego tak trudno jest wielu osobom zrozumieć sens ruchu BLM, protestów koszykarzy. Tak jak cały czas niektórzy z nas dziwią się, że słowo “nigger” w USA – jest mega obraźliwe. Lub że obraźliwe jest tzw. black face (malowanie twarzy na czarno), które u nas nie ma żadnych negatywnych skojarzeń.

    0
  5. Biden ma początki Alzheimera i powoli nie ogarnia, jego VP pani Harris jest niepoważną, radykalną socjalistką z podejrzanym CV i przeszłością. W skrócie oni będą podpisywac dokumenty a rządzić będą ludzie stojący za nimi establishment i radykalna lewica.

    Nie ma wątpliwości że cała sytuacja w USA wygląda tak jak wygląda przez wybory i jest sterowana odpowiednio aby szerzyć chaos.
    Warto podkreślić że protesty w większości są w miastach rządzonych przez partię demokratyczną.

    Myślę że cała sytuacja jest mocno na rękę Chińczykom- trwa wojna służb specjalnych.

    0
  6. Wooden – nie ze wszystkim się zgadzam, ale dobry tekst. Jedna kwestia, bo było trochę tutaj dezinformacji:

    Według prokuratora generalnego Blake nie miał przy sobie noża, był nieuzbrojony (to samo wynikało z pierwszych zeznań świadka). W samochodzie nie miał broni palnej, ale miał nóż (o czym policji powiedziała kobieta, wzywając funkcjonariuszy). Więc:

    a) Blake mógł sięgać po nóż
    b) Wcześniej 3 uzbrojonych funkcjonariuszy nie potrafiło obezwładnić nieuzbrojonego Blake’a

    0
    • Widzisz, nie dotarłem do tej informacji w momencie pisania tekstu. Zatrzymałem się na etapie że Blake miał broń przy sobie i dlatego policja go nie obezwładniła.
      Problemem w percepcji takich zdarzeń jest masa sprzecznych doniesień.
      Cały czas nie zmienia to faktu że nie słuchając poleceń policji i sięgając po coś do samochodu ryzykował użycie siły. Policjant nie mógł wiedzieć co on ma w aucie.
      Przemocy powinien był się więc spodziewać. Ale nie 7 kul w plecy

      0
      • Podstawą w zrozumieniu użycia “lethal force” jest zdanie sobie sprawy, że w chwili gdy policjant po nią sięga, sytuacja robi się zero-jedynkowa.W tym momencie nie ma zabawy w półśrodki.Albo następuje rozprężenie i podejrzany się poddaje, albo strzelasz do momentu, aż podejrzany przestaje stanowić zagrożenie.Czasem by unieszkodliwić przestępcę potrzeba 1 kuli, czasem 3-4 czy nawet 7.Nie wyjmujesz pistoletu z myślą “strzelę, ale żeby mu się krzywda nie stała”.To nie kwestia nadgorliwości, ale praktyki nastawionej na eliminację ryzyka.
        Widzę, że ludzie ciągle mają problem ze zrozumieniem tej postawy teoretyzując nad ilością wystrzelonych pocisków.

        0
        • Totalnie się z Tobą nie zgadzam, policjant to nie jakiś gangsta, który może strzelać komuś w plecy. To jest morderstwo, a nie interwencja. Policjant ma za zadanie wyeliminować zagrożenie a nie człowieka, najpierw są strzały ostrzegawcze, strzały w nogę itd. to co jest na filmie, to jest morderstwo.

          0
          • Odnoszę wrażenie, że niektórzy mają tutaj wielce filmowe wyobrażenie na temat sposobów walki z przestępczością, gdzie niczym w westernie wystarczy strzelić w nogę żeby unieszkodliwić napastnika albo rzucić nim raz o ziemię jak Steven Seagal.Nie chce mi się już po raz kolejny pisać tego samego dlatego powiem tylko tyle – policjant w USA nie jest zobligowany prawnie do oddawania strzałów ostrzegawczych.Dwa, policjantów nie szkoli się do strzelania w nogi.Dlaczego?Z wielu powodów.Jakich?Poszukaj, znajdziesz setki odpowiedzi bez problemu.Ja już je rozpisywałem ale nie mam ochoty robić tego w kółko.

            0
          • “Policjant ma za zadanie wyeliminować zagrożenie a nie człowieka, najpierw są strzały ostrzegawcze, strzały w nogę itd.”

            A co z gwizdkiem ostrzegawczym lub trąbką?

            Bez kitu zdębiałem…

            0
          • “Policjant może używać lub wykorzystać broń palną wyłącznie w takich przypadkach, w których użycie lub wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego okazało się niewystarczające do osiągnięcia zamierzonych celów lub nie jest możliwe ze względu na okoliczności zdarzenia. Policjant powinien postępować ze szczególną rozwagą i traktować użycie broni palnej jako środek ostateczny.”, takie jest prawo w Polsce, nie wiem jak jest w USA, ale skoro piszesz, że jest inaczej, to właśnie stąd ten protest – trzeba zmienić prawo.

            0
        • większości twoje komentarze o “lethal force” nie przemówią i nie wyjaśnią, bo co ty możesz k***a wiedzieć…
          szkoda, że większość nie posiliła się na przeczytanie jednego z artykułów które podlinkowałeś pod newsem o bojkocie.
          Ja przeczytałem i jest to zdecydowanie eye-opening i pokazuję w końcu drugą stronę.

          Twoje linki, ode mnie dla innych. Warto.
          https://www.ajc.com/news/national/here-why-police-don-shoot-wound-the-case-deadly-force/IV4ohtIm6r8FaEMj78u1bO/

          https://www.deseret.com/2015/1/15/20556511/why-police-don-t-aim-for-the-legs

          0
          • Opisane są tu sytuacje, w których narażone jest życie policjanta albo innych postronnych osób, skoro 3 policjantów nie jest w stanie obezwładnić nieuzbrojonego faceta, to znaczy, że nie powinni być policjantami. Każdy potrafi oddać 4 strzały w plecy, komuś kto nie jest agresywny, w tej sytuacji nie było żadnych obiektywnych przesłanek do użycia broni i stąd ten cały protest. Nikt tutaj nie broni gościa, który nie słuchał poleceń policji, pewnie gdyby posłuchał to do tego by nie doszło, ale w żaden sposób nie usprawiedliwia to tego co się stało.

            0
  7. Wartosciowy tekst, mysle jednak, ze niuansowanie bedzie wiarygodne dopiero kiedy zastosujemy etyczna brzytwe ockhama i wpierw odpowiemy sobie , kto w tym sporze jest słabszy, czyje prymarne prawa sa łamane nie od dziś , nie od miesiaca. Pozniej mozna szukac szarosci, i pytac , czy formy protestu sa wlasciwe, dlaczego tyle agresji, etc. Ale zeby te watpliwosci byly intelektualnie i moralnie uczciwe, to ich adresaci musza moc odpowiadac na nie z pozycji rownouprawnych obywateli.
    #hierarchiawartosci

    0
  8. Świetny tekst Wooden. Zgadzam się w 100%.

    Nie musisz być po prawej albo po lewej. Nie musisz opowiadać się za skrajnością. A to, że jesteś w centrum nie oznacza, że nie masz poglądów, tylko że nie zgadzasz się na radykalizm i szukasz kompromisu.

    Szkoda, że większość tego nie rozumiem. Od polityków, przez media, po społeczeństwo.

    0
  9. Świat byłby lepszy od samego zrozumienia ludzi że wiele sytuacji nie jest czarno-biała i że warto czasem powiedzieć „nie wiem”, „zastanówmy się nad tym”, „przemyślmy na spokojnie”.
    Szarość istnieje w prawie każdym problemie społecznym…

    0
  10. Dobry tekst ale mam uwagi do jednego fragmentu “zamiast postrzelić go w kolano, zamiast oddać jeden strzał, spróbować obezwładnić,”. Po pierwsze i najważniejsze wbrew powszechnie panującemu stereotypowi nikt nigdzie nie uczy jakichkolwiek służb mundurowych strzelania w nogi/kończyny. Zawsze w ciało i to ma wiele powodów. Podejmując interwencje policja ma działać zawsze w sposób skuteczny dlatego strzela się w tors (jak i również dlatego policja na całym świecie jak już strzela to więcej niż raz). Strzelanie w nogi ma dużo większe ryzyko rykoszetowania i można postrzelić osoby postronne, nie mówiąc nawet o tym że nogi są bardzo dobrze ukrwione i uszkodzenie tętnicy udowej powoduje wykrwawienie w kilka sekund(jest przyciśnięta największym mięśniem do największej kości i ciśnienie robi swoje). Pomijam fakt, że w nogi ciężej jest trafić. Po drugie próba obezwładnienia (co skończyło by się na szarpaninie) osoby z nożem nigdy nie jest dobrym pomysłem.

    0
  11. Wow… nie sądziłem, że dziś czegoś takiego się dowiem, dzięki.

    Wielokrotnie w czasie oglądania jakichś filmów zbliżonych do rzeczywistości zastanawiałem się czemu nie strzela się w nogi, żeby unieruchomić uciekającego. A to ma sens i to na wielu płaszczyznach.

    0
  12. “… najważniejsze jest to, że funkcjonariusz, zamiast postrzelić go w kolano, zamiast oddać jeden strzał, spróbować obezwładnić, z zimną krwią pakuje podejrzanemu 7 kulek w plecy. Nic tego nie usprawiedliwia. Po prostu nic. To zwyczajny mord w mundurze, nawet jeśli postrzelony jeszcze oddycha. To absolutnie niewybaczalne, zwłaszcza w momencie takiego zamieszania rasowego jakie mamy w USA. Tak samo jak ilość narkotyków we krwi George’a Floyda i jego kryminalna przeszłość nie usprawiedliwiają w żaden sposób tego w jaki sposób został potraktowany… i zamordowany przez znającego go oficera policji. Nie podoba mi się, że teraz akurat ci dwaj są symbolami protestów w Stanach. Że dwóch oprychów jest uznawanych za męczenników. Cóż, dobrzy ludzie, aż tak łatwo nie wchodzą w konflikt z policją. I może lepiej, że to na nich akurat wyładował się w sposób tragiczny rasizm funkcjonariuszy, a nie na kimś bogu ducha winnym, np. takim Sterlingu Brownie. Więc wątpliwości można mieć względem tego kim były ofiary, ale na pewno nie przy tym, czy ludzie słusznie protestują domagając się kar wymierzonych funkcjonariuszom. Lubimy od siebie z daleka patrzeć na to wszystko przez powody, wymówki i usprawiedliwienia. Jednak czasem nam się przy tym rozmywa meritum sprawy. A tym jest to, że policja w USA regularnie dopuszcza się większej przemocy względem przedstawicieli mniejszości niż wobec białej większości.” Brawo, szczególnie za ten fragment.

    0