Wyjątkowo skomplikowaną drogę wybrał dla siebie Ben McLemore. Z chłopaka o bajecznym upsidzie, wyrósł na gracza notorycznie zawodzącego; grającego poniżej oczekiwań, jakie snuto wobec niego przed draftem 2013 roku. W momencie, w którym wydawało się, że nic nie jest w stanie mu pomóc i swojej drogi życia będzie szukał za Wielkim Murem, Daryl Morey i Mike D’Antoni wyszli z założenia, że nie mają nic do stracenia, a w najlepszym wypadku zyskają strzelbę.
Mało kto wierzył w powodzenie tego planu, ale McLemore w swojej upartości był konsekwentny, za co w Houston go docenili. Sprawnie zaadaptował się do systemu Rockets i zyskał status kluczowego zadaniowca, gotowego odmienić losy meczu dobrą pracą na rzecz liderów. To jak dotąd niezwykle inspirująca historia zawodnika, który swoją reputację musiał odbudować od zera. W przeciągu zaledwie kilku miesięcy raz jeszcze przekonał wielu do posiadanego talentu. Przed nim zadanie znacznie trudniejsze, bowiem prawdziwym wyzwaniem będzie utrzymanie obecnego pułapu.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Bardzo mi się podobał w tych meczach pre season … może poza fryzurą
świetny artykuł – dzięki za uprzyjemnienie wieczoru
“Niezwykle krzywdzące dla młodego zawodnika okazały się porównania do Raya Allena, bowiem Ben spoglądał na grę w koszykówkę z bardzo płaskiej perspektywy. Był przekonany o zero-jedynkowym wymiarze miejsca, w jakim się znalazł.”
Nie zrozumiałem o co chodzi w tym fragmencie.
No że Ray to taki Sofokles koszykówki, a Ben to bardziej Alan Turing.
knock-out’ujący???
rozumiem, że Redaktorowi chodziło o nokautujący cios?