To może być historia jednej akcji, albo całej kariery. To może być historia oparta na taktyce, którą wyłapie się dopiero podczas analizy meczu i nie dla każdego będzie łatwa do zrozumienia, albo taka rodem z portalu plotkarskiego, z głośnym tytułem, o którym usłyszy nawet twoja mama. To może być historia gry, ale też relacji międzyludzkich, wartości rodzinnych albo bezwzględnego biznesu i milionowych kontraktów. To może być historia pokonywania barier i niemożliwych osiągnięć, albo dramatu zderzenia się z ograniczeniami kontuzjowanego ciała. To może być historia spektakularnego zwycięstwa, albo wielkiej porażki…
I można by tak jeszcze długo. Gdzie nie spojrzysz, czego nie chwycisz, sport to ogromna kopalnia przeróżnych, fascynujących historii. Uwielbiam je śledzić i o nich opowiadać. Oczywiście najbardziej o tych z NBA, bo kocham koszykówkę, dlatego też już od wielu lat o niej piszę. Ale w moich sportowych doświadczeniach nigdy nie ograniczałem się tylko do koszykówki. Zawsze lubiłem oglądać różne dyscypliny, w szczególności kibicując Polakom. Natomiast odkąd mam dzieci, jeszcze bardziej doceniłem wartość tych wszystkich sportowych opowieści, bo nie tylko wywołują ogromne emocje, ale też dają cenne lekcje, z których można czerpać motywację. Dlatego jako rodzic staram się właśnie w ten sposób je wykorzystywać. Kiedy na przykład dzieciaki za szybko z czegoś rezygnują i się poddają (LeBron James wrócił z 1-3 przeciwko rekordowej drużynie), kiedy nie chcą nawet spróbować, bojąc się niepowodzenia (Kobie rzucał kolejne airballe na finiszu decydującego meczu swoich pierwszych playoffów), albo gdy brakuje im wytrwałości, bo nie widzą efektów (Victor Oladipo – ulubiony gracz mojego najstarszego syna – potrzebował kilku lat w NBA, żeby stać się gwiazdą). Albo po po prostu, żeby opowiedzieć im ciekawą historię, z której coś wyniosą. Pokazać przykłady, którymi może się kiedyś zainspirują. Najczęściej sięgam po przykłady z NBA, bo ich znam najwięcej, ale nie mogę przecież zmęczyć ich koszykówką, dlatego próbuję wybierać różnych sportowców i to ostatecznie doprowadziło mnie do napisania książki „Herosi. 20 historii o polskich olimpijczykach.” W końcu najlepiej czerpać od najlepszych, a też bardziej przemawiać mogą historie z naszego podwórka niż zza oceanu, plus magia igrzysk nadaje im wyjątkowy klimat.
Robert Korzeniowski nauczy jak nie załamywać się nawet po bardzo bolesnych niepowadzeniach, tylko czerpać z nich siłę, żeby stawać się jeszcze lepszym. Władysław Kozakiewicz jak wygrywać gdy wszyscy wokół są przeciwko tobie. Robert Sycz i Tomasz Kucharski jak ważna jest współpraca. Irena Szewińska, że nawet najwybitniejszym zdarzają się błędy. Paweł Fajdek, że nawet dla największych mistrzów presja może okazać się zbyt przytłaczająca. Natalia Partyka udowodni, że można pokonać własne ograniczenia. Elżbieta Krzesińska da przykład, że w sportowej rywalizacji nie tylko musi chodzić o wyniki. Izabela Dylewska, że czasami nawet nie potrzeba złotego medalu, żeby odnieść zwycięstwo. Władysław Komar pokaże jak trudno znaleźć balans między zabawą a pracą i że sam talent to za mało, żeby wygrywać. Janusz Kusociński ile znaczy determinacja w dążeniu do celu…
A to tylko mały wycinek, bo historii jest 20 i w każdej można znaleźć jakąś naukę. Ale nie bójcie się, nie ma tu moralizowania, które mogłoby zniechęcić i zanudzić dzieciaki. Opiekująca się książką redaktorka Ola od początku zwracała mi uwagę, żebym nie zapędzał się w żadne niepotrzebne wywody. Ta książka może dawać do myślenia poprzez przedstawione historie, a nie pouczaniem młodych czytelników.
Priorytetem były interesujące opowieści o polskich olimpijczykach, w których jest akcja i są emocje. A także ciekawski, dlatego mam nadzieję, że również starsi znajdą tu coś dla siebie i z przyjemnością będą czytać razem z dziećmi. Będzie okazja, żeby przypomnieć sobie sportowców, o których od zawsze słyszeliśmy, albo którym kibicowaliśmy w dzieciństwie, ale może nie pamiętamy, albo nigdy tak na dobrą sprawę nie poznaliśmy ich historii. Osobiście zawsze uważałem się za fana polskiego sportu, który ma całkiem sporą wiedzę, ale przyznam się bez bicia, że zbierając materiały do książki przekonałem się jak bardzo się myliłem. Uświadomiłem sobie, że właściwie słabo znałem wielu z tych najlepszych olimpijczyków. Nie zdawałem sobie sprawy chociażby jak fascynującą postacią była pierwsza polska złota medalistka Halina Konopacka. Nie znałem historii warkocza Elżbiety Krzesińskiej, który przeszkodził jej w zdobyciu medalu, ani tej jak Papa Stamm i Jerzy Kulej taktycznie rozegrali pojedynek o złoto. Poza tym na niektóre wydarzenia spojrzałem z nowej perspektywy, bo wcześniej nigdy nie pomyślałem o tym, że gest Kozakiewicza dzisiaj nazwalibyśmy cieszynką, wulgarną, ale cieszynką.
Premiera „Herosów” 29 lipca, ale już teraz możecie zamówić książkę w Empiku albo w sklepie Wydawnictwa Znak, gdzie dorobiła się już nawet oznaczenia Bestseller (bo jak by inaczej).
Abstrahując od treści książki, strasznie mi się podoba jej szata graficzna – nie wiem, kto jest autorem okładki, ale wykonał dobrą robotę :D
Brawo Adam! Zapowiada się super lektura. Na pewno kupię dla moich córek 8 i 6 lat (i dla siebie w sumie też).