Rudy Gobert z Utah Jazz był pierwszym zawodnikiem, u którego wykryto zakażenie koronawirusem i choć od tego czasu minęło już ponad trzy miesiące to center uważa, że nadal nie jest w pełni zdrowy. W wywiadzie dla francuskiego L’Equip Gobert podzielił się swoimi obserwacjami na temat wciąż zauważalnych u niego symptomów choroby COVID-19:
Mogę powiedzieć, że smak wrócił w pełni, ale węch już absolutnie nie. Czuję zapachy, ale tylko i wyłącznie z bardzo bliska. Rozmawiałem już ze specjalistami na ten temat i są zdania, że taki stan może się utrzymać nawet rok.
Przy okazji jeden z liderów Jazz przyznał, że jest zdeterminowany, aby rozpocząć już zmagania na Florydzie. Jednocześnie trzeźwo dodał, że od momentu ogłoszenia przerwy w rozgrywkach, nie brał udziału w żadnych sparingach 5-na-5 i generalnie przez ten czas jego aktywność fizyczna nie była zbyt mocno związana z koszykówką.
Gobert po raz kolejny odniósł się też do swojego zachowania na marcowym spotkaniu z mediami. Można jednak odnieść wrażenie, że w wywiadzie dla francuskiego dziennika nie wyrażał się już z taką pokorą jak chociażby kilka tygodni temu dla amerykańskich mediów, kiedy po raz kolejny przepraszał za swoje idiotyczne zachowanie:
NBA czekała na pierwszy przypadek, żeby zatrzymać rozgrywki i akurat padło na mnie. Stałem się dla Amerykanów twarzą koronawirusa, pierwszym klockiem domina, które pozbawiło ich koszykówki, ale przecież to nie ja przywiozłem wirusa do Stanów Zjednoczonych.
W przypadku Goberta pierwszym symptomem było tzw rzucenie się na mózg, jak widać stan ten trwa nadal.
Trwa i trwa mać!