5 na 5: Steale Gry Draftowej

23
www.chlanda.pl

Mamy teraz nawet grafikę do naszej gry – z podziękowaniami dla Marcina, który ma dzikie rzeczy w swoim portfolio – więc czas żeby fachowcy ocenili kto ukradł, a kto się zapomniał. Poprosimy trochę nowych pytań na [email protected]

1. Największy steal Gry Draftowej to:

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułFlesz: Zwyczajni niezwyczajni LeBrona
Następny artykułCalvin Booth nowym Generalnym Menedżerem Nuggets

23 KOMENTARZE

  1. Według mnie Curry z 3 numerem nie jest stealem, bliżej mu do zmarnowanego picku. Wyżej stawiam zdecydowanie Duranta, Giannisa, Kawhia.
    Mysle, że wybór ten został podyktowany popularnością, chęcią zgromadzenia głosów w ewentualnym głosowaniu na koniec zabawy ;)

    0
    • Stealem bym go nie nazwał na pewno, bo to aż trzeci numer w drafcie, czyli sama czołówka. Jednak IMO to był top 2 wyborów do wzięcia ze wszystkich dostępnych, w tamtym sezonie Curry był na kosmicznym poziomie, niedostępnym dla nikogo z wymienionych (402 trójki przy bilansie 73-9). Mam go na pewno przed Kawhiem, Giannisem i Durantem, a już na pewno light years ahead przed Nashem.

      0
  2. Najbardziej przereagowany wybór to Stephen Curry z #3. Jedyny tytuł w karierze, gdy w przeciwnej drużynie błyszczeli Matthew Dellavedova i Timofey Mozgov, a mimo tego MVP Finałów zabrał mu role-player w nagrodę za to, że zatrzymał LeBrona Jamesa na ~35 punktach na mecz.
    Jeden z najbardziej spektakularnych blamaży w Finałach 2016, gdzie w dwóch ostatnich meczach wyglądał jak szczeniak wyrzucony w kartonie na ulicę, bo był nietrafionym prezentem na Boże Narodzenie. Poza tym powinien już odpaść wcześniej, no ale Klay Thompson ratował mu dupę w meczu numer 6 finałów zachodu.
    Gracz, który błyszczy w świetnym zespole, wynosi na galaktyczny poziom, ale nie jest w stanie sam ciągnąć innych – trochę taki odpowiednik Steve’a Nasha, gdzie genialny system pozwolił stać mu się gwiazdą. Jazda na renomie fajnego, słodkiego chłopca, nikt go nie skrytykuje.
    A te teksty o jedynym jednomyślnym MVP w historii to hasło dla tych, którzy interesują się koszykówką od 2015r. i mistrzostw Warriors i nie pamiętają, że LeBron James w Heat nie dostał tego tytułu tylko dlatego, bo pewnie jakiś najebany buc z Nowego Jorku oddał głos na Carmelo.

    0
    • No właśnie, jaranie się jednogłośnym MVP, gdy równie dobrze jakiś dziennikarzyna po winie mógł sobie zagłosować na Hardena czy LeBrona (gdzie co roku były takie odpały via Carmelo wspomniany wyżej), jest na poziomie ekscytowania się Złotą Piłką, gdy jakiś trener z Zimbabwe głosuje na Yaya Toure, a przedstawicielem Polski jest Maciej Iwański.

      0
  3. Leonard z nr 9 nie jest żadnym stealem, tylko właściwym wyborem w takiej puli graczy.
    Za wysoko zostali wyvrani : Nash, Doncic, Iverson, Gasol i Wallace. Chyba też Carter.
    Za nisko : LBJ, Kobe, Davis i Harden. Może też Westbrook.

    0
  4. Ogólnie koncepcja brania “tylko jednego sezonu” to jest klucz do tej zabawy – tym samym przede wszystkim trzeba odrzucić myślenie rankingami all-time.
    Jeden sezon, złoty strzał. Łatwo pominąć gości, którzy nie są graczami z panteonu, ale mieli chociaż jeden elitarny sezon (Paul George przykładowo? Sporo ludzi by się kwalifikowało). Na odwrót można co najwyżej źle dobrać sezon gracza, no ale też nie do końca, bo oczywiste wybory skończyły się w połowie 1. rundy.

    No i pomijam już kwestię uczuć do graczy typu Kobe/Westbrook/Howard czy (w tym konkretnym drafcie) zwłaszcza Harden.

    0