Wake-Up: Toronto Raptors mistrzami NBA 2019!

105

NBA ma nowych mistrzów.

Toronto Raptors przerwali dominację Golden State Warriors i po raz pierwszy w swojej historii sięgnęli po tytuł. Nie pozwolili rywalom na three-peat i nie można odbierać im zasług, tego jak świetne rozegrali playoffy, jak wykorzystali swoją szasnę w Finałach, ale historią tej serii pozostanie ten tragiczny w skutkach krótki występ Kevina Duranta, a także kontuzja Klaya Thompsona w ostatnim meczu, która ostatecznie dobiła obrońców tytułu.

Kawhi Leonard odebrał drugą w karierze statuetkę dla MVP Finałów. Na koniec nie miał kolejnego dominującego meczu (22 punkty), ale był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem całej serii zaliczając średnio 28.5 punktów, 9.8 zbiórek i 4.2 asyst.

Kawhi dostał 10 z 11 głosów na MVP, ponieważ Hubie Brown wyłamał się stawiając na Freda VanVleeta, bohatera czwartej kwarty Game 6. VanVleet odegrał kluczową rolę w końcówce i to jego celna trójka na 3:46 przed końcem dała Raptors prowadzenie, którego już nie oddali. W czwartej kwarcie zdobył 12 ze swoich 22 punktów, trafiając w sumie 5/11 zza łuku.

Kyle Lowry jest mistrzem NBA. Po tym jak poprzednio nie udało mu się trafić game-winnera, teraz postarał się, żeby Raptors już nie przepuścili kolejnej okazji do zakończenia serii. Rozpoczął mecz w ogniu zdobywając pierwsze 11 punktów swojej drużyny. Był fantastyczny w pierwszej połowie zaliczając 21 punktów, 4/5 za trzy, 6 zbiórek i 6 asyst. Po przerwie nie był już tak gorący, ale na finiszu trafił ważnego jumpera, powiększając przewagę gości do +6 na dwie minuty przed końcem. Ostatecznie miał na swoim koncie 26 punktów, 10 zbiórek, 7 asyst i 3 przechwyty.

26 punktów zdobył również Pascal Siakam, który dołożył do tego 10 zbiórek. Serge Ibaka miał 15 punktów i jest jednym z sześciu zawodników nowych mistrzów NBA, którzy w Finałach zaliczyli dwucyfrową średnią punktów.

Game 6 był już piątym z rzędu meczem, który wygrała drużyna grająca na wyjeździe.

Toronto @ Golden State 114:110 (4-2)

Warriors kończyli te Finały bez dwóch z trójki swoich najlepszych strzelców i zarazem bez swojego najlepszego zawodnika Game 6, ponieważ pod koniec trzeciej kwarty stracili Klaya Thompsona. Doznał groźnie wyglądającej kontuzji lewego kolana, gdy został sfaulowany przy próbie zakończenia kontry wsadem.

Jeszcze zdołał wrócić, żeby wykonać rzuty wolne i zostawić sobie szasnę na dalszą grę.

To dało nadzieję, ale mimo że zawsze potrafił przezwyciężyć ból i jest niczym ironman (jeszcze schodząc do szatni powiedział Kerrowi “Just a two minute rest and I’ll be ready.”), tym razem niestety kontuzja go pokonała. Zamiast wrócić na parkiet, opuścił halę o kulach. A wcześniej to był klasyczny Game 6 Klay w najlepszym wydaniu. Jak zwykle stanął na wysokości zadania w trudnym momencie, ciągnął Warriors i kiedy w trzeciej kwarcie rzucił 12 punktów, wydawało się, że dzięki niemu obrońcy tytułu mogą przedłużyć tę serię. Zdobył 30 punktów (8/12 z gry, 4/6 za trzy i 10/10 z linii) w 32 minuty.

Woj przyszedł właśnie z dewastującym updatem:

Bez niego w czwartej kwarcie Warriors bardzo brakowało ofensywnych opcji, tym bardziej, że podwajany Stephen Curry nie był w stanie poprowadzić drużyny i nie mógł się wstrzelić. Choć mimo to gospodarze trzymali się w grze i do samego końca walczyli o zwycięstwo. Na koniec zostało im 9.6 sekundy na rozegranie ostatniej akcji, która uratuje ich sezon i doprowadzi do Game 7… Steph spudłował.

 

Curry trafił tylko 1/6 z gry w czwartej kwarcie. W meczu miał 3/11 za trzy, 21 puntów i 7 asyst. Andre Iguodala zdobył najwięcej w tych playoffach 22 punkty (3/6 za trzy). Draymond Green zanotował 11 punktów, 19 zbiórek i 13 asyst. DeMarcus Cousins z ławki dołożył 12 punktów.

Warriors stracili tytuł, ale też stracili swoich dwóch gwiazdorów z bardzo poważnymi kontuzjami. Dosłownie się posypali na koniec tej serii pięciu kolejnych Finałów.

Koniec.
Sezon 2018/19 przechodzi do historii.

W Kanadzie rozpoczyna się świętowanie.

Poprzedni artykułKajzerek: Obiektyw NBA
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (775): Toronto Raptors mistrzami NBA!

105 KOMENTARZE

    • Splash is not dead. Przegrali, ale musisz przyznać, ze walczyli do końca, pokazali serce mistrzów i na koniec zostali na boisku i pogratulowało zwycięzcom. Klasa sama w sobie.
      Wole być kibicem przegranych Splash niż kibicem triumfującego Toronto, bo to dość szemrane towarzystwo, jak się poczyta dalsze komentarze.

      0
      • Gdybym był kibicem Warriors byłbym nieźle wkurzony. Ta drużyna jest martwa i załatwił ją management. Durant i Klay zagrali w regular season najwięcej minut od czasu dołączenia Duranta do Warriors. Po co? Potem puścili Duranta do gry, dzień po tym, jak dopuścili go do treningów, co skończyło się zerwanym Achillesem. Klay też nie był zdrowy i trudno mi uwierzyć w taki zbieg okoliczności, że zerwany ACL to przypadek. Za dużo tych przypadków. Klay i Durant to zwycięzcy, wiadomo było, że będą chcieli wrócić ( Klay zrywa ACL i mówi, że odpocznie dwie minuty i wraca do gry!), ale od czegoś jest sztab medyczny i od czegoś jest management, żeby dbać o tych graczy. Warriors spierdzielili to po całości, wyrzucając z ligi na rok dwóch TOP 10 graczy, którzy prawdopodobnie już nigdy nie wrócą na poziomie, na jakim byli przed kontuzją i do tego akurat przed ich wolną agenturę. Ktoś powinien zdrowo za to beknąć w Warriors.

        0
        • rzepka, weź kolego zluzuj. Jeden czy dwóch gości popłynęło trochę w komentarzu, a ty zaraz nabijesz 20 odpowiedzi świętego oburzenia. Sam w międzyczasie zdążyłeś nazwać kibiców Toronto szemranym towarzystwem i ogwiazdkować ich tytuł. Brawo Ty…

          0
      • Cóż, GSW walczyli ale przegrali. Osobiście bardzo się z tego cieszę.
        Trochę szkoda, że finalnie w takich okolicznościach.
        Raptors byli lepszą sportowo i lepiej zarządzaną drużyną w kontekście całego sezonu.
        Natomiast kontuzje to część gry i część życia zawodowych sportowców.
        Przerażać może ich ciężar gatunkowy i fakt, że w tym przypadku dotyczą tak wybitnych zawodników jak KD i Thompson.
        Jedno jest pewne, w przyszłym sezonie będziemy oglądać zupełnie inną ligę.

        0
  1. Piękna to była historia, nie zapomnę jej nigdy. Pampersiaki stały się drapieżcami i nawet brak Duranta im nie ujmuje. Kałaj za to wkroczył właśnie do panteonu bogów koszykówki, fajna historia i w ogóle jaki fajny to był sezon, dla mnie osobiście był to renesans NBA.

    0
    • Sezon jeszcze się nie skończył :) Dziś g7 i to nie w Houston a w Toruniu. Finał PLK trzyma w napięciu. Pierwsze spotkanie wygrywają Twarde Pierniki, drugie (wyjazdowe) Anwil, który u siebie był o krok od 3-1. W g4, przy +2 pudło z osobistych, zbióra, Cel rzuca z 9m za 3. Toruń wygrywa 1 punktem i doprowadza do remisu w serii, następnie wygrywa kolejny mecz i jedzie do Włocławka po złoto. Nic z tego. Pożar stacji transformatorów, brak prądu w hali, przerwany na mecz na czas naprawy i mamy 3-3.

      Obie drużyny przetrzebione kontuzjami jadą na oparach, ale nie ma wymówek tylko walka ;) Do tego fantastyczna publiczność. 5,5tys na g5, w tym zorganizowane 2tys z Włocławka robi wrażenie :)

      #TwardoPoZloto

      0
  2. Przykre, ale to musiało kiedyś nadejść . 5 lat po 100 meczów. organizmu nie oszukasz nawet w NBA .Piękna historia.
    Walczyli i zostali pokonani przez bardziej zdeterminowanych.Raptory szacun nie wierzyłem że coś ugracie
    Warriors powrócą 2029 będzie ich

    0
  3. Pełne gratulacje dla Toronto, zasłużyli i Kawhi pokazał co to znaczy być liderem. Te finały uświadomiły mi, że Kyrie, ani Davis ani inni topowi wolni agenci poza Durantem nie są w stanie nawet w połowie tak ciągnąć zespołu jak Kawhi.

    0
      • Głupota? Myślisz, że Kawhi po meczu ani przez chwilę nie pomyślał, że historia rozpoczęta z SA kiedy mordowali złote dzieci 20+ punktami właśnie się dopełniła? Że teraz skończył to co wtedy zaczął. A kibice SAS mogą tylko pomyśleć, że bez stopy Zazy nie byłoby tych nudnych lat NBA kiedy znaluśmy mistrza na starcie sezonu ;)

        0
        • Nie wiadomo co pomyślał Kawhi, ale wiadomo ze ty sobie włożyłeś taka narracje, ze Zaza rozpoczął wszystko a Kawhi zakończył to 2 lata później w barwach innego zespołu. I uszczęśliwiasz teraz mnie możliwością czytania tych teorii. No cóż, to minus stron z komentarzami użytkowników.

          0
          • To zdecyduj się, czy uszczęśliwia Cię czytanie tych teorii czy to minus :)

            Teorie innych są takie same jak Twoje kiedy zakładasz, że wiesz co siedziało w głowie Kerra, Klaya, Kury czy innych. Nikt, nawet pisząc o karmie czy bogach koszykówkki, nie cieszy się z kontuzji zawodnika, a to usilnie innym wmawiasz. Ale też nikt kibicując czy grając nie będzie płakał czy specjalnie grał słabiej bo przeciwnik jest osłabiony. Wykorzysta to żeby wygrać.

            0