Rockford, Illinois – miejsce, w którym rodzice modlą się, by ich dziecko dożyło pełnoletniości. Są w wyścigu o jedno z najbardziej bezlitosnych miast stanu. Ojciec Freda VanVleeta stał się kolejną statystyką, gdy ten miał zaledwie pięć lat. Utrata ojca nie zwiastowała rzecz jasna niczego dobrego, niemniej życiorys zawodnik potoczył się lepiej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Około trzystu przyjaciół i członków rodziny przyjechało w mroźne popołudnie 17 listopada 2018 do Chicago. Z wyraźnym podekscytowaniem nagrywali każdą sekundę tego historycznego dla Freda wydarzenia.
Fred Manning – ojciec, został postrzelony w trakcie handlowania narkotykami. W piwnicy, jego zakrwawione ciało znalazła rodzina. Wtenczas 5-letni VanVleet nie miał świadomości tego, czego doświadczył. Matka kilka razy w przeciągu kolejnych lat musiała tłumaczyć dziecku, dlaczego jego ojciec nie wraca. Nie chcę być okrutny, lecz to historia wielu dzieci Illinois. Manning był utalentowanym koszykarzem, ale nie potrafił sobie poradzić z rzeczywistością, jaką zastał w Rockford. Matka Freda po jakimś czas wyszła za mąż za policjanta – Joe Danfortha, który wprowadził do życia młodego chłopca niemal wojskowy dryl. Sam podczas służby dużo boksował.
Pobudka o 4:00 rano i aktywność fizyczna w YMCA, gdzie VanVleet grał w koszykówkę po raz pierwszy. Chodziło przede wszystkim o to, by trzymał się z dala ulicy. Rzucał przez półtorej godziny i szedł do szkoły, gdzie spotykał kolegów wymachujących bronią ojców i nastoletnie koleżanki w ciąży. Mimo to posiadanie matki i ojczyma – nie będących patolą – było w Rockford przywilejem i od razu stawiało cię w bezpieczniejszym położeniu. Fred i bracia grali w kosza przed domem. Były wyzwiska, były kopniaki, była twarda gra, która zmuszała do podwijania skarpetek pod same kolana, by nie poodzierać skóry. Najmłodszy Fred miał oczywiście najbardziej przechlapane. Danforth zakładał im specjalne 14-kilogramowe kamizelki by nie marnowali czasu wyłącznie na zabawę. To on uczył VanVleeta panowania nad piłką, gdy ten miał 9 lat.
– Nienawidziłem go za to – wspomina Fred. – Przez bardzo długi czas miałem do niego o to żal. Codziennie sprzątałem, odkurzałem i wykonywałem różne prace domowe. Czułem się, jakbym cały czas był na obozie. Miałem 10 lat i nie rozumiał uczucia mojej matki. Zadawałem sobie tylko pytanie, czemu wybrała jego zamiast nas […]. Graliśmy tak długo, że złamała się tablica, gdy padał deszcz, gdy padał śnieg. Kosz był obniżony, byśmy tylko mogli nad sobą wsadzać. Przez 18 lat mojego życia starałem się po prostu nie być kolejną historią mojej ulicy. Cały czas słyszeliśmy, jak dzieje się coś złego – dodaje.
Po latach Fred może skierować w stronę ojczyma serdeczne podziękowania, bo właśnie takie wychowanie sprawiło, że w koszykówce VanVleet odniósł sukces. Etyka pracy okazała się jego największym sojusznikiem i dała mu przewagę w ciasnym wyścigu graczy “undrafted” o najlepszą ligę świata. W Toronto trafił na trenera, który wzmocnił go dobrymi wskazówkami i w ten sposób zrodził się gracz o nieocenionej dla Raptors wartości. Wcześniej pobił wszelkie możliwe rekordy w szkole średniej, choć płakał, gdy umieszczono go w programie dla “mądrzejszych dzieciaków”, bo nie chciał się wyróżniać. Do tej pory jest najlepszym strzelcem spośród wszystkich szkół w Rockford, nie tylko swojej… wszystkich. Jak bardzo by tego nie chciał – nie mógł pozostać jedynie cieniem swoich osiągnięć.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Dzięki!
Dobry tekst!
Dodam jeszcze dość istotną rzecz, że gdyby nie kontuzja D.Wrighta na obozie to Van Vleet pewnie nie było by w składzie. Z testowanych zawodników mieli dodać do składu skrzydłowego ale z powodu kontuzji trzeciego rozgrywającego zdecydowali się zatrzymać właśnie jego.
Świetny artykuł, dzięki.
Super tekst, dzięki :)