Przez dwie pierwsze rundy Portland Trail Blazers byli najlepszą historią playoffów. Odpowiedzieli na zeszłoroczną klęskę i serię 10 kolejnych playoffowych porażek docierając aż do finałów Zachodu. Damian Lillard był największym bohaterem pierwszej rundy, którą zakończył wielkim buzzer-beaterem, a potem Blazers wygrali najdłuższy playoffowy mecz w najnowszej historii NBA i Game 7 na parkiecie w Denver, gdzie w tym sezonie gospodarze przegrywali najrzadziej w całej lidze. Po raz pierwszy od 2001 roku przeszli przez dwie pierwsze rundy i zrobili to niemal tym samym składem, który rok wcześniej odpadł już po czterech meczach, tylko że teraz byli osłabieni brakiem kontuzjowanego Jusufa Nurkica.
To były świetne playoffy dla Blazers… aż nie trafili na drużynę, która idzie po trzecie mistrzostwo z rzędu. Bo Golden State Warriors nawet bez Kevina Duranta są dla nich zbyt silni. Teraz ich jedynym sukcesem jest tylko to, że podjęli walkę, że w dwóch meczach uzyskali wysokie, dwucyfrowe prowadzenie, zmuszając rywali do comebacków. Bo nawet najlepsze momenty kariery Setha Curry’ego czy Meyersa Leonarda to za mało, żeby pokonać Warriors, zwłaszcza, gdy mistrzowska obrona skutecznie zatrzymuje dwójkę liderów Blazers, obnażając to, jak brakuje im lepszych zawodników wokół. Dlatego już dzisiaj ta bardzo ładna historia ekipy z Portland może dobiec końca i to zakończyć kolejnym sweepem.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Dla mnie pytanie na dziś to jaki będzie poziom koncentracji i determinacji GSW, a szczególnie S.C.