Wystarczyło, że Joel Embiid po ostatnim meczu sezonu nazwał “Bullshit!” pomysł zwolnienia Bretta Browna. Teraz tylko gdyby trener Philadelphia 76ers mógł sprawić, że w siedmiomeczowej serii jego klub koszykówki nie przegra różnicą aż 107 punktów te 99 minut na parkiecie bez swojego najbardziej wartościowego zawodnika.
“Nie wydaje mi się, aby trener Musiał się o cokolwiek martwić. To niesamowity trener, jeszcze lepsza osoba i oczywiście mam dla niego bardzo dużo miłości. Jeżeli chcecie kogoś obwinić za naszą porażkę, obwińcie mnie” – powiedział największy słodziak NBA nienazywający się “Enes Kanter”.
To zaczyna przypominać mi sytuację Scotta Brooksa w Oklahomie – Brown zostaje, dowiedział się Adrian Wojnarowski z ESPN. “Woj” poinformowany został o tym bezpośrednio przez właściciela Sixers, byłego zapaśnika Joshuę Harrisa. Nie trzeba chyba dodawać, że były asystent Gregga Popovicha to popularna postać w organizacji.
W poniedziałek Brown spotkał się z Harrisem i GM’em Eltonem Brandem, aby przedyskutować plany klubu na nadchodzące lato.
Brown ma przed sobą jeszcze trzyletni kontrakt, wart 15 mln dolarów.
Pozostawienie Browna wydaje się być właściwą decyzją w kontekście letnich planów 76ers. W październiku czy listopadzie Australijczyk może jednak szybko znaleźć się na gorącym krześle.
Joel dieta,Simmons rzut,dodać rezerwowego centra i trochę shootingu na przykład Dedmona i Seth’a Currego z ławki i wszystko będzie cacy.Nie każdy może wygrać mistrzostwo,ale przy tym talencie bycie w topie przez następne pięć lat to dla Właścicieli i Gm’a 6ers obowiązek.
Takie rzeczy tylko w Erze.
W Embiida że trochę schudnie i wydorośleje jeszcze wierzę,z Simmonsem sam nie wiem nie widać tam postępów,ale przede wszystkim charakteru.Mimo wszystko bardziej ufam Embiidowi i Brown’nowi niż organizacji.Mam duże wątpliwości czy trade Harrisa forsował Brand czy jest marionetką podjaranego na szybki sukces właścicielstwa.
Ja po tej serii najbardziej wierze w Butlera ;)
Łzy Embiida w mojej ocenie gwarantują koniec pierdolenia na insta i twitterze a zamiast tego poważna praca nad sobą, kondycją, jedzeniem prawidłowych rzeczy i praca nad rzutem. To niewybaczalne aby gracz tej wielkości miał 43% FG.
Natomiast w Simmonsa nie wierzę z jednego powodu – ten koleś jest z pokolenia sociali, dla niego jest ważne, że jego panna to jakas Kendal czy Kylie – taki publiczny związek wymaga letnich imprez w Miami czy LA. On nie będzie chciał być drętwym ziomem typu: “kochanie, nie pójdę z Tobą na imprezę do Kanye Westa, bo mam shootaround o 5 rano, sorry idz sama”. A potem grzecznie do łóżeczka i rączki na kołderce. NAWET JEŚLI, to lezac w ciemnosciach i probujac usnac, bedzie rozwazal co ta jego Kylie czy Kendall robi i bedzie cisnal na insta i obczajał nowe focie i komentarze co sie dzieje, czy nie kręci sie za blisko niej jakiś następca. Zatem o poprawie formy w jego przypadku mozna zapomniec. Nie przez przypadek Harden zaliczył zjazd formy jak miał klątwę Kardashianów przez jeden sezon.
Fajnie by było, gdyby został Jimmy i Tobias, popchnęliby Simmonsa do LBJa i w zamian za to wzieli Lonzo Balla albo innego gracza z niskim kontraktem, ale z misją do podawania i kreowania gry.
Pachnie (cuchnie) tradem do LAL. Do “tatusia”.
Jeszcze trochę nabytej ogłady od ass-coacha Kidda i pełen pakiecik.
Zaloze sie o piwko, ze te lzy niczego nie zmienia w temacie social mediow.