Przerwałem właśnie czytanie kolejnego w ostatnich dwóch tygodniach tekstu, który próbuje zdiagnozować przyczyny “klęski” Los Angeles Lakers. Co by było, gdybym czytał komentarze… W tym samym czasie w internecie kibice prześcigają się nie tylko w memach, ale i w tezach, stawiając pomnik Brookowi Lopezowi i celebrując spektakularne comebacki D’Angelo Russella. Nic tylko czekać aż wrócimy się do 2009 roku i na nowo przeanalizujemy implikacje trade’u Vladimira Radmanovica do Bobcats w zamian za Adama Morrisona, rzecz jasna niekorzystne dla Lakers wtedy, ale może jeszcze i dziś? Kto wie.
Między już wiszącym od dwóch tygodni tekstem cenionego przeze mnie Kevina Arnovitza “Aby pójść na przód, Lakers muszą spojrzeć w lustro” i czwartkowym Billa Orama “Pytania, które musi zadać Jeanie Buss, żeby Lakers wrócili na właściwy tor”, w których generalnie kwestionuje się to czy aura sukcesu unosząca się cały czas nad Lakers nie jest dziś przypadkiem tylko dymem puszczanym przez nastolatka z plastikowego długopisu (można); zresztą nawet wracając się do mojego, tubylczego cotonieja, czy ostatnich wynurzeń w Palmie na temat kompetencji Jeanie Buss, Magica Johnsona i Roba Pelinki, myślę że zaczynamy tracić wszyscy czas. Robimy już szóste kółko wokół problemu, którego sami nie możemy dotknąć, dlatego nie możemy nic zrobić i będziemy robić i kółko siódme, bo w końcu mówimy o Lakers. Nikt już nie pamięta kariery Vladimira Radmanovica w Bobcats.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
No właśnie nie jest prosta.
Tak jak w każdej firmie czy organizacji, wszystko zaczyna się od góry.
Świadomy właściciel wraz z zarządem powołuje prezydenta, wspólnie wybierają
GMa, który zatrudnia trenera i sprowadza odpowiednich zawodników.
I teraz spójrzmy: Pani Buss, Magic, Pelinka.
Co to są za ludzie?
Kto ma tam zbudować dobrą drużynę?
Nie mogę się pogodzić z grą Lebrona w tym miejscu.
Cały czas odchorowuję tą decyzję i nie wierzę,
że zdecydował się przyjść do tej drużyny.
Ja też. Za wcześnie tu przyszedł. Lepszym ruchem już byliby Clippers. Może myślał, że Jerry Buss jeszcze żyje i zarządza Lakersami… a tu Jeanie.
Oklahoma byłaby lepsza. Zdobyłby dwa mistrzostwa przy okazji pokazując Durantowi jak to się robi. Dzięki temu krytyka nie byłaby taka duża, że przyszedł do gotowego projektu czy silnej drużyny. (pomijam kwestie salary cap-mógłby zrobić jak DMC). To tylko fantazja. 2 mistrzostwa i Lakers. Później 4 numery zastrzeżone i może z duchem MJa śmiało rywalizować.
Westbrook-George-James. Jakby Russ to zaakceptował byłoby coś.
To co zrobił LB jest “logiczne”:
1. Myśli bardziej o rodzinie (synu i jego karierze) niż o sobie…
2. $$$ + sława + Hollywood = :)
3. LB najlepsze czasy ma już za sobą czas na ładną pogodę i fajną miejscówkę podczas emerytury :)
The End
Maciek, flesz nieco z d….. khm, na siłę. Sprowadza się do tego, że cytujesz kilka artykułów zza oceanu, gdzie autorzy mówią pani/pannie Buss co ma zrobić, a Ty to sprowadzasz nieco długawo do zagadnień: ja wiedziałem w lipcu, że to nie zadziała, plus do tego “aby było lepiej, to powinni być lepsi gracze” (thank you captn obvious).
Pierwsza część została delikatnie wytknięta w komentarzach pod Twoim tekstem “I knew!” – https://szostygracz.pl/2019/03/08/flesz-lakers-4/ – 116 lajków posta Angel of Goodness oraz 80 lajków Piotra Z – co patrząc na historię portalu jest historycznymi high poziomami, a druga część wypowiedzi nie jest na poziomie Twojej elokwencji. Wybacz, wiem, że nie powinno się pisać niemiłych rzeczy w internecie, ale daję sobie jednorazową dyspensę.
Czekam na lepszego flesza. Peace
Umieszczenie Raya Allena w gronie graczy, którzy zawdzięczają Jamesowi wskrzeszenie karier wygląda ładnie na potrzeby artykułu (duże nośne nazwisko w odróżnieniu od pozostałych) ale niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. W Miami rola Raya w drużynie, jego statystyki indywidualne i wypłata (w stosunku do tego co mógł w innej drużynie dostać) poleciały mocno w dół. Przyjęcie roli weterana goniącego za kolejnym tytułem nie jest wskrzeszeniem kariery.
Mimo wszystko dobrze, że umieściłeś Raya na swojej liście. Bo jeśli już ktoś komuś coś zawdzięcza to LeBron, który na pierścieniu 2013 powinien wygrawerować hymny dziękczynne dla Bosha i RayRaya właśnie.