Damian Lillard dotychczas tylko raz, w 2013 roku wygrał w swoim rodzinnym mieście na parkiecie Oracle Arena. Teraz w końcu udało mu się to powtórzyć i to do niego należał game-winner w dogrywce. Zwycięski rzut miał także Bogdan Bogdanović. Jeszcze efektowniejszy, bo równo z końcową syreną. Tymczasem gorący James Harden nie potrzebował rzutów w ostatnich sekundach, żeby zapewnić kolejne zwycięstwo swojej drużynie, bo wcześniej przejął mecz.
Boston @ Houston 113:127 (Irving 23 – Harden 45)
New York @ Milwaukee 96:112 (Kornet 23 – Antetokounmpo 31)
LA Lakers @ Sacramento 116:117 (Kuzma 33 – Bogdanović 23)
Philadelphia @ Utah 114:97 (Redick 24 – Mitchell 23)
Portland @ Golden State 110:109 OT (Nurkić 27 – Curry 29)
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Widzisz jak Harden drybluje między nogami z pochyloną głową 9 metrów od kosza i wiesz, że skończy się to step backiem i trójką, wie o tym doskonale obrońca przed nim, a ten i tak trafia.
Nie mogę patrzeć na jego grę i grę Rockets.
Jest zabójczy w ataku, ale oglądać się tego nie da.
A ja lubię oglądać Hardena. Jego szybkość i prezyzja ruchów jest imponująca. Stąd tyle fauli. Z resztą wczoraj jakiś większych kontrowersji nie było.
Za to nie lubię w tym sezonie Rockets. Gra obronna mocno kuleje. Chociaż ostatnio wydaje się być trochę lepiej, ale w porównaniu z poprzednim sezonem… W zeszłym roku naprawdę było przyjemnie na nich patrzeć. Topowa obrona, walka o każdą piłkę, fajnie zbalansowany skład. A teraz jest to samo co dwa lata temu. Trójki wchodzą to ciężko ich zatrzymać, w innym przypadku od oglądania bolą zęby.
Zgadzam się. To jakie gwizdki dostaje Harden kompletnie zniechęca do oglądania gry Rockets i, przynajmniej w moim przypadku, zrodzi wielu hejterów. Rok temu dopingowałem im przeciwko Warriors, ale teraz za każdym razem życzę im porażki. Nawiązując do meczu Lakers-Kings … to jakie wczoraj bęcki zbierał Ingram przy wejściach pod kosz których sędziowie nie gwizdali w zestawieniu z wyimaginowanymi faulami na Hardenie to zakrawa na przestępstwo.
I teraz już całkiem o meczu LAL-SAC. Lakers wyglądali bardzo fajnie przez większość meczu, ale Kings pokazali cohones i nieustannie dążyli do wyrównania wyniku. Nie wiem czemu aż tak uparcie graliśmy Chandlerem, bo Zubac gdzieś zniknął po pierwszej połowie, a być może on by zrobił jakąś różnicę w obronie. Brandon Ingram to zawodnik który chyba najbardziej w lidze męczy się żeby wypracować sobie pozycję do rzutu. Niby robi pełno zwodów, crossów itp bajerów ale zawsze wbiega w tłum obrońców i jego rzuty nie wpadają. Inna sprawa że często jest faulowany ale nie dostaje gwizdków. Kuzma za to potrafi jakoś się uwolnić od obrońcy jakimś przeskokiem, potrafi oddać rzut z dziwnych nieprzygotowanych pozycji, bez dwutaktu, ma szerszy wachlarz zagrań.
Nie podobało mi się sędziowanie w tym meczu, i to nie tylko na niekorzyść Lakers. Nie liczyłem komu i ile popełniono błędów, z ponieważ jestem fanem LAL oczywistym jest że zauważyłem ich więcej na niekorzyść Lakers. Ale też w drugą stronę były rażące uchybienia, jak np brak gwizdka przy ostatnim wjeździe SAC pod kosz, gdzie Ingram miał ręce wyciągnięte do przodu. Szkoda przegranej, zabrakło kogoś kto w trudnej chwili pociągnął zespół na swoich plecach, np: Rondo. Osobiście wstawiłbym Zubacę na końcówkę i zabrał piłkę Ingramowi a dał … chyba jednak Kuźmie bo chłopak w 4 kwartach nie boi się grać.
SAC zajebiście dojechali Lakersów i szacun za ostatnią akcję. Szkoda takich porażek, bo powinniśmy to wygrać a tak spadamy na 5 pozycję, a do 9 poza p-o już bardzo blisko.
Pozdrawiam
Ingram to powinien się nauczyć rzucać wolne. Ale chyba to jakaś epidemia w LAL bo nawet LeBron zapomniał jak się je rzuca.