Napięcie w szatni Washington Wizards cały czas jest wyczuwalne i nie zmieniają tego pojedyncze zwycięstwa – początek sezonu jest dla Czarodziejów wyjątkowo kiepski. Przy okazji ostatniego spotkania przeciwko Los Angeles Clippers, głos w sprawie kwasów pomiędzy zawodnikami Wizards postanowił zabrać Marcin Gortat – wytransferowany właśnie z Waszyngtonu do Los Angeles w ostatnie wakacje.
Podczas kilkuletniej przygody naszego rodaka z Wizards wielokrotnie dało się słyszeć głosy o nieporozumieniach na treningach i w szatni po przegranych spotkaniach. Często dochodziło do utarczek słownych pomiędzy Gortatem, a liderem drużyny Johnem Wallem. Teraz, 34-letni center komentując ostatni mecz i to jak chłodno został przyjęty w stolicy kraju, chce zaznaczyć, że organizacja potraktowała go jak kozła ofiarnego:
Sposób w jaki zostałem przehandlowany z drużyny, wskazywał na to, że to właśnie ja jestem rakiem w szatni. Czas pokazał, że było zupełnie inaczej.
Wielu zawodników w lidze zostaje uhonorowanymi przez swoje byłe drużyny, wielu na to zasłużyło. To oczywiście zależy od organizacji, ale taki Austin Rivers zrobił dla drużyny wystarczająco, żeby dostać swój tribute video. Ja widocznie nie zrobiłem dla Wizards tyle ile trzeba. Kilku zawodników w lidze to dostrzeże, bo było to nieco dziwne.
I bardzo dobrze że kilku zawodników to dostrzeże. Wizz są najzwyczajniej głupi jako organizacja. Przecież tribute video raczej nie zezłościł by Walla. A tak wysyłają w NBA sygnał, że u nich nie dba się o zawodników i trzyma paluszek w dupie nieznośnego zawodnika, który jak zagwarantował sobie tłusty kontrakt, to w offseason postanowił się do niego upodobnić. No i nawększa głupota Wizz – wiara w duet Wall – Beal.
Wizards i Wall to toksyczny związek. Lider, który tak naprawdę nim nie jest. Trener, który nie panuje nad swoimi zawodnikami. Organizacja, ktora prowadzona jest przez GMa mający swój stołek przez tzw. zasiedzenie. Na miejscu graczy unikalbym tej druzyny jak ognia.