Wszyscy świetnie znamy ten gif.
To jeden z najbardziej pamiętnych momentów kariery Kobiego Bryanta, zaraz obok jego rzutów, game-winnerów, rekordów i mistrzowskich pierścieni. Matt Barnes zamarkował podanie prosto w Kobiego, a on nawet nie drgnął. Zero reakcji, mimo że piłka nagle zalazła się tuż przed jego twarzą. Jakby nic się nie wydarzyło.
Jak on to zrobił? Nie tylko Al Horford był pod ogromnym wrażeniem. Również Barnes, który twierdzi, że ta sytuacja przekonała go do przeniesienia się do Lakers.
Całkiem niedawno Matt gościł w The Jump gdzie wspominał tę zminą krew Kobiego:
“Jeśli spojrzysz na mnie, patrzę na rozwijającą się zagrywkę, nie patrzę na niego. I dopiero po fakcie uświadomiłem sobie jak to blisko było niego i że on nawet NIE DRGNĄŁ, to szalone.”
Stało się to jednym z symbolicznych obrazków tworzących legendę Mamba Mentality, ale wczoraj mit niewzruszonego Kobiego został zakwestionowany.
Wszystko zaczęło się od tweeta Trey’a Kerby’ego z The Starters.
Don’t watch the overhead angle of the Kobe-Barnes no flinch unless you want it to be totally ruined.
— Taco Trey Kerby (@treykerby) October 2, 2018
Rob Perez szybko odnalazł tę “taśmę prawdy” i wrzucił zdjęcie z kamery umieszczonej nad głowami zawodników… bomba wybuchła!
He wasnt standing in front of him when he did it my whole life is a lie pic.twitter.com/8pGF2IRAjQ
— Rob Perez (@World_Wide_Wob) October 2, 2018
Czyli Kobie jednak nie stał przed Barnesem? On nie wrzucił mu piłki prosto w twarz? To co widzimy na tym słynnym wideo to tylko złudzenie? Zostaliśmy oszukani?
To oczywiście musiało wywołać duże zamieszanie w koszykarskim internecie. Był szok i niedowierzanie.
Oh no pic.twitter.com/PFcQGMQDF1
— Austen Leake (@TribStarAusten) October 2, 2018
Wszyscy przyglądali się tej słynnej sytuacji z nowej perspektywy zadając sobie pytanie, czy oglądają właśnie upadek legendarnego zagrania?
Trzeba było też wrócić do wideo, które znaliśmy dotychczas, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście mogliśmy zostać tak oszukani.
Kobe poproszony o komentarz nie wiedział nic o “taśmie prawdy”, ale jak to Kobe, nie przejął się. Przypomniał tylko, że to co wydarzyło się podczas meczu w Orlando w 2010 roku było prawdziwe:
“Musisz pamiętać, że kołysałem się. Zrobił to i nie drgnąłem.”
Kiedy fani Kobiego już zwierali szyki, żeby zakwestionować nowe nagrania, ze skuteczną odsieczą przyszło ESPN. Przeszukali swoje archiwa i opublikowali to nagranie znad głów w dużo lepszej jakości, zwracając uwagę na to, że piłka i tak wylądowała tuż przed twarzą Bryanta. Co z tego, że stał nieco z boku? To było naprawdę COŚ.
Upon further review, the ball was THAT CLOSE to @kobebryant's face. pic.twitter.com/xC0gPzbNpz
— ESPN (@espn) October 2, 2018
Możemy odetchnąć. Wygląda na to, że legenda została obroniona.
Kobe nie drgnął. Spróbuj zrobić to samo.
Update: Jeszcze komentarz Barnesa do całej sprawy:
“As far as I know that sh*t went in his face and he didn’t flinch. I thought that was a dead story.”
Ja też bym nie drgnął. I prawdopodobnie dostał piłką w ryj.
Ja oczywiście też nie… grasz całe życie w basket to takie śmieszne triki w ogóle nie ruszają ale to fakt większość by się wystraszyła, kwestia podejścia i świadomości na co przeciwnik może sobie pozwolić podczas meczu.
A co gdyby markował nie Barnes a Ron Artest ?? :):D
Ron Artest by nie markował! Jak przyjebać to przyjebać ?
Smarkałby tyłem głowy :-)