Sitarz: Adaptacja Tima Hardawaya Juniora

5
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Trwa najlepszy okres w krótkiej karierze Tima Hardawaya Juniora; dagger w meczu z Utah Jazz, bardzo dobre 28 punktów z Cleveland Cavaliers (29 października rzucił im 34), kilka imponujących powrotów w Madison Square Garden. To wszystko po słabym początku sezonu, na podkręconej kostce i przy problemach z łydką, a także wobec wymagań jakie latem postawił przed sobą podpisując kontrakt wart 71 milionów dolarów.

Zdobywa 17 punktów na mecz trafiając tylko 41% rzutów, ale skuteczność zwyżkuje wraz z przystosowaniem do nowej roli. Wciąż podpala się w half-court gdy drugą ofensywną opcją zostaje Enes Kanter. Bierze posiadania i siłuje rzuty, a to coś przed czym musi uciekać będąc drugim najlepszych graczem zespołu – przynajmniej do czerwca. Ale z drugiej strony szuka podań wzdłuż linii końcowej, od czasu do czasu inicjuje ruch piłki, a w pick-and-rollach z Kristapsem Porzingisem; te z kolei dopiero kiełkują, nie gra pod siebie. Podjął wyzwanie rozwoju. Zależy mu, ale niepokojące sygnały wysyła językiem ciała, słowami pod nosem i gestykulacją na przykład gdy koledzy popełnią błąd w obronie.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

5 KOMENTARZE

    • Nie przekona. To jest dla basketball nerdów. Ktoś wchodzący w koszykówkę albo traktujący ją jak jedno z hobby/sportów nie dotrwa do końca artykułu, tudzież nie wszystko połapie. A wiem, bo mówię po sobie ?

      Tekst klasa. Jestem mądrzejszy niż kilkanaście minut temu ?

      0
  1. Art bardzo dobry oczywiście, ale i tak nie zmienia to faktu, że Tima nie lubię potrójnie: za kontrakt, za to jak gra (moim zdaniem nie rozwinie się na miarę potrzeb Knicks) i za ojca, bo Tima Hardawaya Seniora nienawidziłem w latach 90tych maksymalnie.
    Jedyny plus – nie jest pazerny na piłkę, za co szacun.

    0