Wake-Up: Game-winner Lillarda. Warriors pokonali Spurs

22
fot. League Pass
fot. League Pass

Dwa mecze rozegrano minionej nocy i w obu początkowy scenariusz był bardzo podobny – gospodarze fantastycznie wystartowali, uzyskując wysoką przewagę, po czym goście odrobili straty i przejęli prowadzenie. Ale podczas gdy w San Antonio zakończyło się to blowutem Golden State Warriors w ostatnich minutach, w Portland obejrzeliśmy bardzo wyrównaną walkę na finiszu i wielki rzut Damian Lillarda, którym zapienił zwycięstwo Portland Trail Blazers.

Golden State @ San Antonio 112:92 (Thompson 27 – Aldridge 24)
LA Lakers @ Portland 110:113 (Lopez 27 – Lillard 32)

* Na tablicy wyników był remis i Blazers mieli 15.5 sekundy na rozegranie decydującej akcji. Oddali piłkę w ręce swojego lidera, a Damian Lillard spokojnie obserwował upływający czas, czekając na ostatni moment, żeby oddać rzut i nie przejmował się tym, że Lakers wystawili przeciwko niemu wyższego Brandona Ingrama. Przypomniał jak potrafi być clutch i co znaczy Lillard Time.

Lillard po raz trzeci z rzędu zdobył ponad 30 punktów i wreszcie przełożyło się to na wygraną. Zanotował 32 punkty wykorzystując wszystkie 14 wizyt na linii, a do tego miał 6 zbiórek i 5 asyst.

* Po problemach w ataku w poprzednich spotkaniach, teraz Blazers fantastyczne rozpoczęli mecz, trafili pierwsze 6 trójek i zdobyli 41 punktów ze skutecznością 71% z gry w pierwszej kwarcie. Długu jednak nie pozostali tak gorący, w drugiej kwarcie zanotowali 0/6 zza łuku i do tego oddali 37 punktów Lakers.

CJ McCollum miał już 13 punktów w pierwszej kwarcie, po czym w dalszej części dołożył tylko 9 z 12 rzutów. Ale Blazers mogli też liczyć na Jusufa Nurkića, który rozegrał swój najlepszy mecz sezonu i zdobył 28 punktów w pojedynku z Brookiem Lopezem (27).

* Lonzo Ball przez 28 minut nie zdobył punktu, miał 4 asyst, błyszczał za to rookie Kyle Kuzma, który wchodząc z ławki rzucił 22 punkty. Nie udało mu się jednak wyrównać tuż przed końcową syreną, mimo że miał dobrą pozycję. Tymczasem Kentavious Caldwell-Pope celną trójką doprowadził do remisu zanim Lillard rozstrzygnął losy meczu.

* Lakers strcili Larry’ego Nance’a, który złamał kość w lewej dłoni

* Warriors po raz kolejny bardzo słabo rozpoczęli mecz i Spurs prowadzili już 31-12, ale co z tego? W dalszej części spotkania pokazali dlaczego często brakuje im koncentracji – są po prostu zbyt silni, mają zbyt dużą przewagę nad rywalami, dlatego nie zawsze muszą dawać z siebie wszystko, żeby wygrać. Bo nawet tak kiepski start, nawet przeciwko Spurs, nie jest dla nich problemem. Z czasem zaczęli się rozkręcać i odrabiać straty, a po przerwie mecz już należał do nich.

Kevin Durant spudłował pierwsze 8 swoich rzutów, ale potem miał 6 kolejnych trafień i rozegrał świetną trzecią kwartę, w której zdobył 15 ze swoich 24 punktów. Do tego zanotował 8 zbiórek, 5 asyst i 3 bloki.

Najlepszym strzelcem gości był Klay Thompson z 5 trójakmi na 27 punktów. Stephen Curry dołożył 21.

* LaMarcus Aldridge rzucił 11 punktów w pierwszej kwarcie, trafił wtedy dwie z 6 trójek gospodarzy, ale już w drugiej połowie zawodnicy Spurs nie mieli ani jednego celnego rzutu zza łuku (0/6). Całe spotkanie LA zakończył z dorobkiem 24 punktów i 10 zbiórek.

* Trenerzy nie byli zadowoleni z pracy sędziów.

Gregg Popovich przed czasem opuścił halę, nie chcąc patrzeć jak Spurs już czwarty mecz z rzędu kończą porażką.

* Kibice w San Antonio dobrze pamiętają co zrobił Zaza Pachulia

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułPikle do Kawówki (24): Ben Simmons i inni (Mailbag)
Następny artykułFlesz: Wygląda na to, że Lakers dorośleją. Spurs znów robili krzywdę Warriors

22 KOMENTARZE

  1. Patrzę na GSW i Cavs.

    I mam nadzieję, że ten brak starań i lenistwo wyjdzie im bokiem…. To tak jak opierdalać się cały rok w pracy a potem zrobić projekt rozpisany na ten rok w tydzień i dostać awans. Ni chuja się tak nie da…

    0
      • Aż tak jak w tym sezonie nie.Myslę,że problem leży głębiej bo Lebron przecież ostatnio mobilizował kolegów.Cavs są niezgraną słabo zbilansowaną koszykówki na ten moment.Jeśli do tego dodamy jeszcze notoryczne opieprzanie się po bronionej stronie to uzyskamy właśnie taki efekt…pytanie czy to jakieś przejściowe problemy czy początek kryzysu.

        0
      • Da, ale LBJ robi tak żeby móc grać na najwyższym poziomie w PO (w których od lat jest gdzieś w kosmosie) – co i tak nie jest fajne.

        GSW gra aktualnie na 30% swoich mozliwości. I oglądanie tego jest męczące. Szczgólnie jak widzisz inne team`y które się starają a na koniec przyjdą złoci chłopcy i przybłęda w plastikowej biżuteri żeby zabrać zabawki.

        0
        • I to jest właśnie podejście o którym pisałem przy okazji kary Draymonda – dziś każdy powód jest dobry żeby przyczepić się do Warriors.Co tam, że Lebron robi dokładnie to samo, ponarzekam na GS bo przecież król robi to z wyższych pobudek.Warriors?Tym “psełdo miszczom” się po prostu nie chce.Nie żeby w ostatnich 3 sezonach wygrali kolejno 67, 73 i 67 meczy.Nie!Jebać Warriors bo odpuszczają spotkania zamiast walczyć o każdą piłkę i gryźć parkiet.I tak co roku!Mam nadzieję, że się połamią i odpadną w pierwszej rundzie.
          Lebron wygrał 50 meczy?Przecież to JEGO KONFERENCJA, dla niego sezon zasadniczy nie ma znaczenia,geniusz, dzięki temu gra lepiej w playoffs itd

          0