12G: Zapowiedź NFC West, czyli “Death Row” Seahawks

1
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Im bliżej sezonu, tym coraz częściej pojawiają się głosy, że Legiony Boomu są faworytem do wygrania NFC. Ba: po sobotnim transferze z Jets Michael Bennett nazwał nowy front-7 Seahawks “Komorą Śmierci”.

Na morale w Seattle i nagłówki od ich graczy od lat już nie można narzekać. To specyficzna grupa. O Seahawks i o trzech pozostałych drużynach NFC West napisał w debiucie na Szóstym Graczu były dziennikarz Przeglądu Sportowego i Gazety Wyborczej Piotr Stokłosiński.


AFC EAST | AFC NORTH | AFC SOUTH | AFC WEST

NFC EAST | NFC NORTH | NFC SOUTH | NFC WEST


Piotr Stokłosiński

Seattle Seahawks

Bilans w sezonie 2016: 10-5-1

Atak: 17 (wg DVOA); Obrona: 5 (wg DVOA)

Seattle ma tendencję do zderzania się z potężnymi górami lodowymi już w Divisional Round. Dwa lata temu Seahawks wpadli na rozpędzonych Panthers, którzy później przegrali dopiero w Super Bowl. Ostatnio powtórka z historii, tyle że z Falcons, którzy… no, sami wiecie. Oczywiście nie doszłoby do tego, gdyby Seahawks nie wpakowali się w konieczność grania ciężkiego meczu na wyjeździe na tym etapie zaraz po Wild Card Round, ale na to pracuje się już w sezonie regularnym. Pete Carroll teraz dwoi się i troi, aby Seahawks byli postrachem dla rywali, jak we wspomnianych sezonach byli Panthers i Falcons.

W NFC kandydatów na tegoroczną drużynę-z-którą-nie-chcesz-grać jest kilku: Dallas Cowboys, Green Bay Packers, nawet jeszcze Falcons, ale to Seahawks właśnie wydają się mieć najszerszy skład wyładowany graczami w swoim primie. Russell Wilson, Kam Chancellor, Earl Thomas III, Richard Sherman, Bobby Wagner – wszyscy oni znają już i smak porażki, ale i mogą się pochwalić mistrzowskimi pierścieniami. Nie są już młodą ekipą z potencjałem, ale gośćmi u szczytu swoich możliwości, którzy zostaną okrzyczani zmarnowanym pokoleniem, jeśli skończą kariery tylko z jednym tytułem. Jeśli dodamy do tego Michaela Bennetta, Cliffa Avrila, K.J’a Wrighta, Douga Baldwina i Jimmy’ego Grahama to otrzymamy dziesięciu, którzy śmiało mogą myśleć o Pro Bowl. Kolejny nieudany sezon może się skończyć rewolucją kadrową w ekipie, w której w zeszłym sezonie aż kipiało od emocji.

Póki co, Carrollowi udało się utrzymać trzon drużyny, a nawet dodatkowo nieco pogłębić skład. Choć nikt nie ma pojęcia kiedy wróci Malik McDowell, najwyżej wybrany przez Seahawks rookie ostatniego draftu, to na Century Link Field było latem kilka ciekawych ruchów. Oddanie w ostatni weekend Jermaine’a Kearse’a do Jets nie tylko pozwoliło na sprowadzenie DL Sheldona Richardsona, ale da też większy udział w rotacji Paulowi Richardsonowi. Eddie Lacy ma rozwiązać problem w sytuacjach typu 3rd-and-1, a do zdrowia wracają też Lockett, Prosise i Shead. Luck Joeckel ma pomóc w udawaniu, że ktokolwiek tam przejmuje się linią ofensywną…

Ta linia ofensywna to jest oczywista pięta achillesowa Seahawks, ale chcąc utrzymać w składzie taką liczbę graczy, którzy w każdej innej drużynie byliby gwiazdami numer jeden, gdzieś musisz zdecydować się na cięcia. Mobilność i szybkość Wilsona sprawiają, że potrafi on uciekać z trudnych sytuacji i w ten sposób ułatwia wybranie o-line na formację traktowaną po macoszemu.

Mimo takich, a nie innych wyników Tom Cable wciąż jest uważany za jednego z najlepszych specjalistów od szkolenia tych, którzy chronią rozgrywających. W końcu ostatnio zrobił startera z byłego koszykarza, więc można przypuszczać, że i w tym roku wyciśnie z linii co tylko się da. A jeśli mu się to uda, Seattle ma duże szanse na powrót do Super Bowl.

Typ na sezon 2017: 13-3; Porażka w Super Bowl

fot. AP Photo
fot. AP Photo

Arizona Cardinals

Bilans w sezonie 2016: 7-8-1

Atak: 21; Obrona: 3 

W styczniu 2016 roku Carson Palmer i jego koledzy zostali zdemolowani przez Cama Newtona. 36-letni wówczas rozgrywający rzucił cztery przechwyty i od tamtej pory nie jest to już jego drużyna.  Okej, dziewiąty wynik w lidze w rzuconych jardach (4136 – więcej niż Wilson, Carr, czy najlepiej-zarabiający-w-lidze-Stafford) nie jest tak zły, ale ten team jest teraz ciągnięty za uszy głównie przez Davida Johnsona i defensywę, która zrobiła kolosalny postęp.

I defensywę, która straciła przed nadchodzącym sezonem sporo starterów, w tym Kevina Mintera, Marcusa Coopera, a przede wszystkim Calaisa Campbella (8 sacków w zeszłym sezonie; odszedł do Jaguars). W jego buty ma wskoczyć  wreszcie Robert Nkemdiche, który spełnił w zeszłym sezonie większość… obaw. Pojawił się na boisku tylko w pięciu meczach, ale teraz ma być brakującym elementem układanki. Cardinals byli nr 4 w bronieniu gry górą i nr 9 w bronieniu biegów. Dodatkowo w drafcie dwa pierwsze picki poszły na LB Haasona Reddicka i SS Buddę Bakera – obaj gotowi do gry w NFL jak mało kto. Zwłaszcza Reddick jest szybki, atletyczny, zwinny i doskonale przewiduje ruchy rywali. Przesuwanie wajchy z masy i siły fizycznej na atletyzm i myślenie wydaje się trwać w Phoenix w najlepsze. Jeśli więc Nkemdiche opanuje swoje demony, a Tyrann Mathieu będzie w pełni sił, to nawet z Palmerem, zmierzającym powoli w stronę zachodzącego słońca, Cardinals mogą nawiązać realną walkę o wygranie NFC West.

David Johnson może być jeszcze lepszy. Jego 1239 jardów biegiem i 879 jardów po podaniach są ponoć daleko od sufitu jego możliwości, a już robią wrażenie nie tylko na tych, którzy patrzą na liczby pod kątem fantasy football. Także robią wrażenie na Bruce’ie Ariansie, który z pewnością każe mu wziąć więcej gry na swoje barki i Johnson będzie miał okazję wyrobić sobie renomę fundamentu, na którym Cardinals będą budować nową drużynę. Stanie się to, gdy Larry Fitzgerald już postanowi, że wystarczy, gdy Palmer będzie mógł odejść z czystym sumieniem (i nie zostawiać zespołu z Drew Stantonem) i gdy Arians zorientuje się, że jego zdrowie jest ważniejsze od footballu.

Cardinals to wciąż jest drużyna na postseason, choćby na Wild Card Round, o ile wszystko zagra jak powinno i o ile zdrowie dopisze. Problem w tym, że tych ‘ale’ jest w tej drużynie tak wiele, że coś tam musi pójść nie tak. Większość ekspertów wróży im sezon z bilansem dodatnim, choć minimalnie. Ciężko się z nimi nie zgodzić i oprzeć wrażeniu, że w kluczowych momentach zbyt wiele rzeczy może pójść nie tak…

Typ na sezon 2017: 9-7

fot. AP Photo
fot. AP Photo

Los Angeles Rams

Bilans w sezonie 2016: 4-12

Atak: 32; Obrona: 15

Po przenosinach do L.A. w ekipie Rams sporo zmieniło się na gorsze. Bilans z 7-9 zmienił się na 4-12, Todd Gurley z objawienia sezonu stał się starterem z niskiej ligowej półki, a talent Jarreda Goffa, cóż …nie eksplodował.

Nie dziwne więc, że ofensywnie była to w zeszłym sezonie jedna z najgorszych drużyn w lidze, a i w tym roku nawet po dodaniu Sammy’ego Watkinsa (Bills) nie należy spodziewać się dużo lepszych rezultatów. Nie jestem zwolennikiem robienia rewolucji po jednym gorszym sezonie, ale komu nie wydaje się, że władze Rams inwestują w Goffa głównie dlatego, że wygląda tak, jak przeciętne wyobrażenie “typowego chłopaka z Los Angeles”? Skoro już muszą tak do sprawy podchodzić, mogliby swojego młodego QB otoczyć jakąś porządną linią ofensywną, czy sprawnym tight-endem, ale chyba nikt tam nie zamierza zaprzątać sobie tym głowy.

Na szczęście Jeff Fisher zostawił po sobie całkiem porządną linię defensywną, zwłaszcza pass rush, który śni się po nocach Russellowi Wilsonowi nawet w środku wakacji. Problem w tym, że ten, który ciągnie to wszystko na swoich plecach, Aaron Donald, zrobił obrażoną minę i czeka na nowy kontrakt. Rams zamiast obsypać swojego najlepszego zawodnika górą pieniędzy dochodzą do wniosku, że ten ma jeszcze dwa lata do końca umowy i może poczekać. Nie wiem, co jeszcze musiałby zrobić 15. najlepszy gracz ligi, żeby jego pracodawcy poszli po rozum do głowy, ale na tę chwilę wydaje się niemal pewne, że w meczu otwierającym sezon (z Colts bez Andrew Lucka) go nie zobaczymy.

Ostatni sezon ekipa z Los Angeles zaczęła od bilansu 3-1, aby potem do końca sezonu wygrać już tylko jeden raz. Tym razem Rams zaczynają od dwóch meczów u siebie: z Colts i Redskins, po czym jadą do San Francisco. Później jest oczywiście tylko gorzej, ale jeśli im się poszczęści, znów mogą wlać w serca swoich kibiców odrobinę wiary, że tym razem będzie lepiej. Nie dajcie się na to jednak nabrać, to będzie kolejny trudny rok.

Typ na sezon 2017: 3-13

fot. AP Photo
fot. AP Photo

San Francisco 49ers

Bilans w sezonie 2016: 2-14

Atak: 23; Obrona: 28 

John Lynch i Kyle Shanahan, którzy są teraz odpowiedzialni za to, co dzieje się w San Francisco szybko kupili sobie zaufanie kibiców. Tegoroczny draft należał do nich, a Solomon Thomas i Reuben Foster mogą dać nową jakość defensywie ekipy, która jeszcze niedawno była uznawana za najbardziej obiecującą w NFL, ale w zeszłym roku była lepsza jedynie od Cleveland Browns.

Niestety, świetny draft i zupełnie porządny preseason szybko nie zmienią rzeczywistości. Z pustego i Shanahan nie naleje – 49ers mają fatalny roster, a choć ich przykład pokazuje, że o ile z roku na rok drużyna może się rozlecieć, to zebrać wszystko z powrotem do kupy w rok w tej lidze praktycznie się nie da. Porządnego rozgrywającego brak, defensywy brak, ale fundamenty pod coś dobrego zaczęły się wykluwać.

57.8%, 65.6%, 61.9%, 70% – z taką celnością podawali rozgrywający 49ers w meczach przedsezonowych. Musi robić wrażenie, nawet jeśli to mecze o pietruszkę. Raheem Mostert miał momenty, a Pierre Garcon kilka razy pokazał, że nie przyjechał tu tylko odcinać kuponów. Dobre recenzje zbierał też wybrany w trzeciej rundzie CB Ahkello Witherspoon. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, dzieciaki w defensywie spełnią oczekiwania, a Shanahan zrobi w ofensywie małą Atlantę. Kto wie, może nawet uda się ugrać coś w okolicach 7-8 zwycięstw? Colin Kaepernick nie lubiłby tego.

Żeby być fair, trzeba jednak założyć, że coś może pójść nie tak. Panthers i Seahawks, od meczów z którymi 49ers zaczynają tegoroczny sezon mogą im spuścić straszne lanie, demony z poprzedniego sezonu mogą wrócić, a Shanahan może okazać się po prostu kolejnym dobrym koordynatorem nie nadającym się do ambitniejszej posady.

O ile dla Rams nie widzę nadziei, o tyle jednak w przypadku 49ers mam wrażenie, że wreszcie na twarzach kibiców w tamtych okolicach uśmiech może pojawiać się nie tylko dzięki koszykówce. Zwłaszcza, że nikt już nie będzie w kółko pytał o to, czy Kaepernick zagra/stanie podczas hymnu/zetnie włosy (niepotrzebne skreślić).

Typ na sezon 2017: 6-10

Poprzedni artykułSitarz: Francja czyli najlepszy atak Eurobasketu
Następny artykuł12G: Zapowiedź NFC East, czyli jak Zeke panie premierze?

1 KOMENTARZ