Jeżeli Bogowie Koszykówki mieli wreszcie zainterweniować, to zrobili to w meczu nr 3 Finałów.
Kyrie Irving zagrał lepiej niż Egipcjanie, LeBron James lepiej niż wszystkie religie świata i mimo tego Golden State Warriors pokonali Cleveland Cavaliers 118:113 (stan Finałów 3-0), kończąc mecz runem 11-0 w 189 ostatnich sekundach.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Zaloguj się jeśli masz już abonament
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
LBJ ma najmocniejszych przeciwników w playoffach rok w rok, wczesniej LAL, czy SAS lub nawet Chicago nie mieli aż tak trydnych rywali przciw sobie.
Kiedy to Cavs lub Heat grali z LAL w playoff? I jacy Bulls? Ci z MVP sezonu Rose? No faktycznie to była tak silna drużyna że MJ nigdy przeciw takiej nie grał. Heat się po nich przejechali
Po prostu to drużyna MJa była GSW tamtych czasów, a sam ze sobą w finale zmierzyć się nie mógł.
No i wreszcie znaleźliśmy wspólny język. Przez 6 lat zdobywania tytułów MJ był najlepszym zawodnikiem ligi w zdecydowanie najlepszych drużynie ligi. Ot i cały fenomen GOAT-a. Masz całkowitą rację, zgadzam się co do joty. Dziękuję i pozdrawiam ;)
LBJ też jest obecnie najlepszym zawodnikiem ligi, chyba, że jest zmęczony lub/ponieważ musi grać po obu stronach parkietu ;)
Lucek – wycinamy kontekst i dopasowujemy, żeby było ok? Oczywiście, że James jest obecnie najlepszym zawodnikiem w NBA, ale co to ma mojego zgadzania się z Tobą, że MJ grał w obecnym odpowiedniku GSW i wygrana tych 6 tytułów, to był psi (byczy?) obowiązek, a nie porażający sukces. A co do zmęczenia Jamesa, to gdyby moja ekipa grała tak mizernie przeciwko – niesamowitej z resztą – obronie Warriors i musiałbym szarpać tak jak on to robi, to każdy by w końcu się zmęczył :)
Zabawne jest kiedy ludzie tutaj wynoszą Jamesa pod niebiosa za lanie ogórków w konferencji wschodniej, a kiedy jest starcie tytanów, to gość jest zmęczony…
Czym jest zmęczony? Ponad tygodniową przerwą między rundami?
Król tej gry ma siłę na 2 góra 3 kwarty? Czyż nie przygotowywał się do tego starcia przez cały rok?
Albo traktujmy się tu poważnie i nie podnośmy dyskusji kto jest GOAT, albo nie szukajmy tanich wymówek dla LBJa, bo jak na Króla tej gry to znajdował na swojej drodze kilku różnych pogromców… Nie przekonuje to do uznania jego dominacji. Przynajmniej mnie ;)
Ale ty piszesz do mnie czy do kogo, bo słabo wspólny mianownik widzę. Co do zmęczenia, ja mam na myśli konkretny mecz. Z jakiegoś powodu spotkania trwają 48 minut, a zawodnicy rzadko grają powyżej 37-38 nieprawdaż? Mnie nie dziwi, że po graniu przeciwko tak dobrej obronie jak Warriors może skończyć się paliwo w czwartej kwarcie. A co do pogromców dobrych graczy, to wiesz – dopóki MJ nie miał bandy, która zdmuchiwała resztę NBA z powierzchni Ziemi, to lali go aż miło. Dla mnie za mało na GOATa ? A tak serio, to nie szukam ani tanich wymówek dla Jamesa, ani nie twierdzę, że jest Greatest ever, tylko że wolę go od MJa i obaj są zajebistymi grajkami. Postaraj się pisać na temat jak mi odpisujesz, a nie w stylu “ludzie mówią, że” i odnosić się nie do mojej wypowiedz…
Pzdr
Nie chce się wtrącać, ale moim zdaniem chodzi o to, że Spurs, Bulls czy Lakers nie mieli tak mocnych przeciwników w finałach jak Lebron James.
Nikt nie miał też tak słabych przeciwników w Konferencji ale cóż, nikt o tym nie wspomina bo przecież to jest nie ważne, co nie?
Bulls niby mieli takich silnych przeciwników, a jak przychodziło co do czego, to w latach “tytularnych” raz ich postraszyli Knicks, raz Pacers i tyle było przeszkód. Przez resztę szli jak nóż przez gorące masło. To co na papierze, często ma się nijak do rzeczywistości. Zachód też jest taki mocny i wyrównany, a rok w rok od 6-7 lat finalista zachodu ma spacerek nie gorszy niż na wschodzie. No raz Spurs mieli gorzej, ale majstra i tak zgarnęli. Samo życie…
Dokładnie James nie ma rywala na wschodzie od 6 seznonów spacerek rece w kieszeni nikomu nie przeszkadza, Cavs bez niego byli by faworytem na wschodzie.Jak zaczyna się prawdziwe granie i nie jest po myśli to jest problem i wymówki rok temu o tej porze Irving był zajebisty fajny super cmok cmok
LeBron ma faktycznie w finałach pod górkę, ale za to przeważnie spaceruje sobie w sezonie regularnym i PO na wschodzie (z pewnymi wyjątkami jak np ostatnio Pacers).
I nie chce się tu wdawać w jakąś dyskusję porównawczą, po prostu uznałem że warto zwrócić uwagę na ten detal.
Masakryczna końcówka. Ta trójka Duranta tak naprawdę jeszcze o niczym nie przesądzała, ale totalnie wbiła Cavs w ziemię. Przy tej beznadziejnej pseudo-izolacji Irvinga miałem wrażenie, że wszyscy machną ręką i pójdą do domu.