Cavaliers i Warriors podzielili NBA między siebie i wcale mi się to nie podoba

32
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Jeszcze tylko kilka dni dzieli nas od rozpoczęcia finałów NBA. Finałów, które zwieńczą sezon pełen wybitnych występów i pamiętnych historii. Wyścig po nagrodę MVP, średnie na poziomie triple-double Russella Westbrooka czy cała masa świetnych, indywidualnych popisów – to wszystko zostanie w naszych głowach jeszcze długo po tym, jak wybrzmią syreny kończące ostatni mecz finałowej serii. Niestety, równie mocno zapamiętamy to, że od początku mieliśmy dwóch murowanych faworytów, którzy mieli rozstrzygnąć między sobą kwestię mistrzostwa. I ci nie zawiedli, bez większych problemów meldując się w ostatniej rundzie playoffów, jednocześnie zapewniając sobie tydzień wolnego przed rozpoczęciem walki o pierścienie. Jednym słowem – spacerek.

Wszystkie te historyjki typu dołączanie Spurs na siłę do grona kontenderów, typowanie, że Houston może zasypać Golden State gradem trójek czy też Raptors stawiający czoła Cavaliers przy pomocy Serga Ibaki i PJ Tuckera wydają się być z perspektywy czasu śmiechu warte. Niestety, musieliśmy szukać tego typu narracji, żeby pozostać przez cały sezon przy życiu. Jaką bowiem można mieć przyjemność z oglądania rywalizacji sportowej ze świadomością, że tej rywalizacji właściwie nie ma?

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

32 KOMENTARZE

  1. Mi dominacja dwóch finalistów w regular season w ogóle nie przeszkadza. Oglądam zespoły, które w danym momencie grają dobrze/fajnie/ciekawie, oglądam mecze z alertu meczowego i cieszę się koszykówką. W p-o rzeczywiście już ta dominacja jest problemem, bo półfinały, bo finały konferencji są nudne i krótkie. Finał może będzie epicki i wtedy będzie się to bronić. Jednak jeśli finały będą nudne to już będzie problem dla całej NBA.

    0
    • Albo będzie krótki i bez emocji. Obydwie drużyny są tak doskonałe, że wszystko może się rozstrzygnąć na płaszczyźnie emocjonalnej i pierwszy mecz ustawi serię. Tak jak GSW byli pod presją w zeszłym roku po 73-9 tak mam wrażenie w tym roku są i oni i cavs po równo.

      0
  2. Milo widziec, ze pomimo wojazy udalo Ci sie popelnic krotki tekst – brak takowych jest dosc odczuwalny na 6G.

    Wypaczenie rywalizacji nastapilo – fakt. Mnie specjalnie nie przeszkadza, bo wiem, ze gdyby nie bylo silnego duetu to mielibysmy tuzin sredniakow, a nikogo specjalnego – tak przynajmniej mozemy raczyc sie swietna koszykowka chociaz w jednej serii (szkoda, ze tylko finalowej). Nie inaczej bylo w dekadach wczesniej – zawsze nastepuje czyjas dominacja. Jesli jej nie ma – zwykle mowi sie o ”chudych latach” w lidze.
    LeBron BEDZIE coraz starszy i w koncu nadejdzie dzien w ktorym zacznie wygladac na parkiecie jak czlowiek a nie maszyna. Nie wiadomo tez czy na przekor innym wielkim tej ligi nie zdecyduje sie odejsc w chwale, zamiast klepac do 40tki w pogoni za rekordami pts, mvp etc. (unlikely).
    Tak sobie myslalem wczesniej, ze gdyby, ku wielkiej uciesze internetu, tacy GSW odpadli gdzies w 1wszej rundzie, a Cavs podobnie – to naprawde chcielibyscie ogladac np Jazz – Raptors we Finalach? Czy prawdopodobny slugfest nie bylby zbyt wysoka cena za sprawienie niespodzianki i brak faworytow we Finale?
    Anyway, dzieki za tekst!

    …i nie gadaj, ze prasujesz koszule!

    edit: duh! Teraz doczytalem, ze tekst napisal Przemek Napierzynski a nie Przemek K. sorry

    0
  3. “Historyjki które na siłę dołączały Spurs do grona contederów” Wkurwia mnie już ta narracja. Chociaż jako fan spurs przywykłem do tego że w opini reszty ligi SAS od 15 lat co roku się kończą, to jednak 25 punktów przewagi na wyjeździe bez swojego podstawowego rozgrywającego, nie było przypadkiem tylko konsekwentnie realizowaną kulturą inteligentnej, zespołowej koszykówki. Give them some credit.

    0
  4. “…gdyby podpisanie lidera Thunder miało nie zrobić większej różnicy, to Golden State nie zostaliby obsrani za to co zrobili przez połowę koszykarskiego internetu” – koszykarskiego internetu czyli statystycznie 97% fanów pozostałych drużyn. Każdy z nich by sie zesral z dumy i radości gdyby to jego team dokonał takich rzeczy.

    0
  5. Brawo Lechu, ciekawe gdzie byliby Cavs bez Love’a i Irving’a ( nie wspomnę o braku LeBrona) lub GSW bez Duranta i np. Greena. A SAS doszli do finału konferencji bez swoich 2 najlepszych zawodników i na pewno nie mają żadnych szans do końca dekady… Pożyjemy – zobaczymy !

    0
  6. w tej lidze gra 30 ekip, kazda o cos tam rywalizuje. Oczywiscie najwazniejszy jest finał, ale sprowadzanie rywalizacji tylko do walki o głowne trofeum to zbyt duze uproszczenie. Dla mnie to był ciekawy sezon mimo przewidywalnego zakonczenia.
    Porównanie przez autora Wielkiego Finału do Meczu Gwiazd dość brawurowe.O ile mozna zrozumieć rozczarowanie sweepami usłana drogę obu drużyn do finału, to juz zupełnie nie wiem, jak można psioczyć na perspektywę ogladania najlepszych graczy na świecie w walce o najwyższą stawkę. To tak jakby fan piłki marudził przed meczem Barca-ManCity albo Real -Bayern. Czy podswiadomie nie było tak, że wszyscy oczekiwaliśmy tej uczty( poza kibicowskimi partykularyzmami), a zawód wiąże sie jedynie z tym, jak łatwo Cavs i GSW osiagnęłi metę?

    0
    • Nie powiedziałbym, że to psioczenie. Doceniam oba zespoły, ich klasę i na pewno z przyjemnością obejrzę serię finałową, która powinna stać na wysokim poziomie. Jednakże przede wszystkim jestem kibicem i kocham w sporcie emocje, lubię zaangażować się w jakiś zespół i opowiedzieć się po jego stronie, ale w tych finałach nie jestem w stanie z powodów, o których pisałem.

      Kontynuując wątek piłkarski tak samo miałbym np z meczem pomiędzy Realem a Man City – to są zespoły, które w ogóle mnie nie jarają, mam do nich stosunek absolutnie obojętny i jeśli miałbym do wyboru oglądać ten mecz albo jakiś inny, w których grają drużyny prezentujące niższy poziom, ale z którymi wiąże mnie jakiś stosunek emocjonalny, to wybrałbym to drugie widowisko.

      0
  7. Mam podobnie jak Ty Przemku. Również uznaję te zespoły za bezapelacyjne najlepsze w lidze, szanuje je jednak absolutnie nie odczuwam żadnych emocji odnośnie tegorocznych finałów. Troszkę brakuje takich drużyn w stylu Mavs 2011 czy Celtics z 2008, które miały duszę oraz pełno niesamowitych historii. I Tak jak Mavs jednego wybitnego gracza który trzymał całą tą zbieranine w kupie i ciągnął ją runda po rundzie aż do upragnionego tytułu. A obecnie? 4 allstarów w GSW, którzy mogą sobie naprzemiennie punktować. W Cavs natomiast widzimy gracza, któremu słabe mecze się nie zdarzają obudowanego garstką świetnych graczy gotowych wziąć odpowiedzialność na swoje barki. Jestem znudzony zespołami pełnymi gwiazd które przychodzą na finały jak po swoje niszcząc resztę zespołów.

    0
  8. Ja nie uwazam zebym byl poszkodowany takim finalem, patrzac wstecz to naprawde swietna historia,dubs mistrze cavs mistrze po roznych perturbacjach i teraz 3 starcie tytanow obudowanych talentem i miesniami jak musclecary gotowi do finalowego wyscigu. Nawet nie wiem czy jakikolwiek inny zespol byl by w stanie zniesc presje tego wydarzenia,oni graja o honor jedni i drudzy, a nast. sezonem sie nie orzejmuje, bedzie Lonzo Ball i wszystkich pozamiata jak stary mowi ?

    0