Z dużym podziwem oglądałem go w trakcie ostatniego EuroBasketu. Był w dobrej formie – bez urazu stale ciągnącego go w dół. Kreował, rzucał, podawał – był Tonym Parkerem, którego widzieliśmy w prime-time z San Antonio Spurs. Przynajmniej tak mi się wydawało, ale gdy oglądasz go na żywo, odczucia są trochę inne. Płynność w zmianie tempa, cross-over czy jego hesitation, są tak perfekcyjnie wykalkulowane, że bardzo szybko zakochujesz się w grze Francuza. W NBA mierzy się z innego typu atletyzmem. Poziom intensywności zaczął się odkładać na jego wątłym ciele.
Przed rozpoczęciem sezonu 2016/2017, sztab szkoleniowy Spurs wraz ze sztabem medycznym opracował konkretne podejście, które miało odciążyć Parkera – zdjąć z niego presję związaną z wynikami w sezonie. Drużynie bardzo to pasowało ze względu na obecność Kawhiego Leonarda i LaMarcusa Aldridge’a – dwójki tworzącej nową podstawę dla trenera Gregga Popovicha. Parker miał w głównej mierze odpoczywać, przygotowywać swoje ciało na play-offy. Dlatego sztab odsuwał go od razu na kilka meczów, gdy tylko Francuz zgłosił jakikolwiek ból.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Fajny tekst. Zawsze ceniłem Tony’ego