Flesz: Kyrie do LeBrona jak Payton do Kempa. Rockets wciągnęli Spurs nosem

25
fot. NBA League Pass
fot. NBA League Pass

(…) jak się zbudzi, to nas zje.

Po małym, pierwszorundowym slugfeście z Oklahomą City Thunder, Houston Rockets rozegrali swój najlepszy mecz od miesięcy, robiąc San Antonio Spurs teksańską masakrę piłą łańcuchową 126:99 (stan serii 1-0) w pierwszym meczu półfinału Konferencji Zachodniej. Rockets trafili 22 trójki i od pierwszej minuty meczu kontrolowali tempo, doprowadzając do najwyższej w historii porażki Gregga Popovicha w pierwszym meczu serii playoffów.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

25 KOMENTARZE

      • Pamiętajcie, ze piszecie o najlepszym trenerze w historii ligi. Na zakończenie tego sezonu również powszechnie uważanym za najlepszego coacha minionego sezonu. Troche pokory. Z pustego i Salomon nie naleje. A jak uważnie przyjrzeć się rosterowi SAS to roi się tam od ziutkow, wynalazków Popa. A Houstonmoze zagrać kosmos któremu i GSW nie podoła. I właśnie zaczęli go grać.

        0
        • P.S. Z jakiego pustego? Jeszcze przed chwilą niektórzy dawali szanse Spurs na wyprzedzenie Warriors i walkę o rozstawienie, a teraz nagle Pop nie ma kim grać? Give me a break. Pop jest przereklamowany, bo miał całą karierę trenerską asystenta w postaci najlepszego PFa w historii.

          0
          • Pokaz mi lepszego trenera, który przez tyle lat byłby w stanie utrzymywać swoje drużyny w topie i gronie contenderów rok po roku.I kto z najlepszych trenerów nie miał obok siebie wielkich zawodników?Jackson?Sloan?Riley?Auerbach?
            To, że Spurs przegrywają serię z Rockets w żaden sposób nie umniejsza jego dorobkowi i umiejętnościom.Budenholzer czy Carlisle uznawani za jednych z najlepszych trenerów w dzisiejszej NBA już są na wakacjach.Tak samo Spolestra czy Stotts.Brad Stevens po 4 latach w ldize dopiero wygrał swoją pierwszą serię playoffs.Ilu jest lepszych?Ilu było lepszych w ostatnich 20 latach?

            0
  1. Ostrzyłem sobie zęby na serie Spurs – Rockets bo sezon zasadniczy zapowiadał wyrównaną walkę do ostatnich sekund a tymczasem okazuje się, że to może nie potrwać dłużej niż 5 meczy.Spurs niestety już któryś raz z rzędu nie radzą sobie w playoffs z młodszą, szybszą i bardziej atletyczną drużyną.To pokłosie sposobu budowania drużyny, który zamiast gwałtownej przebudowy stawia na powolną zmianę pokoleniową.Ewolucja zamiast rewolucji w której trzydziestokilkuletni niemal czterdziestoletni gracze nadal stanowią płuca i serce contendera.Trudno wówczas wygrywać serie, zwłaszcza że sam Pop też nie wydaje się pomagać bo jego dbałość o realizowanie założeń i trzymanie się planu za wszelką cenę już nieraz przegrywało mecze.W tym meczu szczególnie raziło granie dwoma wysokimi, którzy nie tylko nie dawali nic po atakowanej stronie boiska ale jednocześnie przegrywali zbiórki i dawali się rozjeżdżać w obronie.Aldridge zostający po switchach na 6-7 metrze sam na sam z Hardenem to dla brody siesta na hamaku.Easy like sunday morning.
    Zresztą, Aldridgeowi wypadałoby poświęcić osobny wpis bo od czasu przejścia do Spurs gra z taką bojaźliwością i niepewnością, którą rozwiązać chyba może tylko jakaś terapia na kozetce.4 punkty od człowieka, który jeszcze przez następne 2 lata będzie najlepiej zarabiającym graczem w drużynie a który ma od kilku meczy problemy ze skończeniem rzutu pół metra od kosza.Król midrange, który został żebrakiem.Fool’s gold.Taj Gibson dałby SAS więcej w tym momencie.

    0
    • Ja tam wierzę, że będzie z tego jeszcze seria co się zowie. W zeszłym roku było wiele game 1, po których przepowiadano już przebieg przyszłych spotkań i praktycznie w ogóle się to nie sprawdzało. Co do wieku zawodników, to generalnie dużo niemłodych drużyn zdobywało mistrzostwa. San Antonio to raz, Miami (jeśli się nie mylę, to podczas drugiego mistrzostwa mieli średnio najstarszy zespół w lidze), wcześniej Dallas. Z Aldridgem to chyba faktycznie jest problem w jego głowie, nie wiem jak można by go sensownie rozwiązać, oglądałem pamiętam któryś z meczy z Memphis i tam tak do połowy 3 kwart grał piach, a potem nagle cudownie przybyło mu energii, walczył pod koszami i trafiał swoje rzuty. Rok temu początek z OKC miał wyśmienity, więc może jeszcze pokaże na co go stać.

      0
      • Ja również wierzę, że to nie jest jeszcze koniec ale historia pojedynków Spurs w ostatnich latach pokazała, że jeśli źle wchodzą w serię i tracą przewagę parkietu na początku to zazwyczaj kończą na tarczy.Rockets oczywiście nie zawsze będą trafiać tak jak trafiali dziś w nocy ale wystarczy, że będą utrzymywać tempo i wciągać Spurs w swoją grę.Dziś San Antonio pogrzebała nie tylko fantastyczna skuteczność Rockets ale w głównej mierze fatalna dyspozycja własnych strzelców, po części wymuszona próbą odpowiedzi na szybką grę przeciwników.Spurs grali tak jakby chcieli udowodnić sobie, że są w stanie grać w ataku w tempie Rockets.Nie są bo nie mają na to narzędzi.Po pierwszym meczu drużyny grają w tempie 102.4 posiadań na 48 minut kiedy w serii z Memphis grali 85.0 a to faworyzuje zdecydowanie drużynę D’Antoniego dla której to naturalny rytm.Dla Spurs ten rytm to około 94 posiadania na mecz w sezonie regularnym a w playoffs powinni jeszcze dążyć do jego obniżenia.Co ciekawe potrafili to tempo utrzymywać we wcześniejszych pojedynkach.Jeśli natomiast pójdą na bezpośrednią wymianę tak jak dziś to ta seria długo nie potrwa.

        0
  2. Nie przesadzajmy, to jeden mecz dopiero. Rok temu Spurs zaorali Oklahomę w Game 1 i też było jak to Durant i Westbrook są done razem, Billy Donovan jest słabym trenerem, a seria skończy się w 5 meczach. Wnioski o tym jaki to Pop jest przereklamowany zostawmy sobie na jakiś faktyczny, koniec ich sezonu.

    0
  3. Raptors męczyli się z dysfunkcjonalnymi w ataku (brak spacingu) Bucks. Cavs mają spacing wszędzie a James jest lepszy niż Giannis, będą płynąć przez te serię nawet nie bardzo zauważająć że ktoś im skacze koło kostek. Zresztą nie widzę też szans by Celtics czy Wizards mogli urwać Cavs więcej niż 2 mecze. To trochę smutne że Cleveland zameldują się w finale NBA nawet nie wysilając się w obronie. Na zachodzie może być ciekawiej. Rockets powinni pokonać Spurs a Jazz postawić się Warriors. Finał Rockets-Warriors (z Brownem na ławce) może być zupełnie inny niż to co było w meczach tych drużyn w sezonie regularnym.

    0