Między Rondem a Palmą (485): Masa Że

27
fot. NBA League Pass
fot. NBA League Pass

Dziś w masarni.

Rozmawiamy o Chicago Bulls braku litości, teaserach, rozczarowaniach i pochopności Golden State Warriors.

[wpdm_file id=412]

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

27 KOMENTARZE

  1. Celtics popełniają jeden fundamentalny błąd na poziomie organizacji: pozwalają grać Thomasowi. Odejdźmy na chwilę od jego indywidualnych statystyk, a skupmy się na chemii w zespole. Nie chcesz wychodzić na jeden z ważniejszych meczów w sezonie obok kolegi z drużyny, który aktualnie jest zakopany w swojej głowie i przeżywa traumę, po prostu. Wspieraj go, bądź przy nim przed i po meczu, ale nie graj z nim w koszykówkę. Nie graj, bo nie możesz go nawet opierdolić po złej rotacji w obronie albo zerwaniu zagrywki. Nie możesz, bo nie wypada. Nie możesz, bo facet wewnątrz siebie opłakuje siostrę i twoje miękkie serce nie pozwala ci podnosić na niego głosu.

    Thomas ma pełne prawo chcieć: chcieć być na treningach, przy drużynie, w meczowym rosterze, etc. Być może – niemal na pewno – traktuje to w kategoriach terapii, z tym że zaczyna to przypominać terapię grupową, która powoli przeistacza się w wizję szybkiego łomotu od Bulls. zNYK słusznie zauważył, że organizacja zawsze powinna brać górę nad dobrem jednostki. Organizacjo Boston Celtics, możesz okazać serce, pomoc i ludzkie oblicze, ale niekoniecznie w stricte boiskowym wymiarze. Odeślijcie chłopaka do domu, niech spędzi czas z rodziną, wyciszy się i być może wróci silniejszy (pewnie tak). A reszta zakasuje rękawy, bierze dupę w troki i napieprza się z Robinami Lopezami, w normalnej, agresywnej, playoffowej atmosferze.

    To prosty mechanizm: gdy koledze umiera matka, która nie była ci bliska, nie opłakujesz jej dniami i nocami. Wyrażasz żal, dajesz poczucie wsparcia, możesz napić się wódki, jeśli kolega tego potrzebuje. Ale nie smucisz się na co dzień, nie myślisz o tym dniami i nocami. Ale jego smutek wraca do Ciebie, gdy patrzysz w jego smutne oczy. Wtedy staje się namacalny i odbija piętno na tobie i twoim samopoczuciu, bo widzisz, że ktoś dla ciebie ważny – cierpi. Każdy z nas przeżywał to pewnie w szkole, w życiu prywatnym, w pracy. Wokół kogoś, kto cierpi, chodzi się na palcach, a gdy opuszcza towarzystwo, wszyscy oddychają pełną piersią. Nie z powodu egoizmu, a z braku wystarczającej empatii – nie jesteś w stanie wejść do czyjejś głowy i to wprowadza cię w stan dyskomfortu, każe epatować smutkiem, którego być może nie czujesz albo czujesz w znacznie mniejszej skali. Gracze Celtics pewnie nawet nie poznali Chyny Thomas, ale miny mają tak minorowe, jakby każdy z nich postradał matkę, bo próbują utożsamiać się z kolegą z teamu.

    Celtics mogą leczyć Thomasa do końca tej serii i skończyć ją w porywach wynikiem 2-4 dla Bulls albo podjąć męską decyzję, odsunąć go od zespołu i iść na wojnę w Chicago.

    0
    • Thomas epatuje smutkiem – fałsz..
      Celtics – mają tak minorowe miny, jakby… – fałsz.
      Powinni odsunąć Thomasa – to tak, jakbyś chciał Maćka odsunąć od 6g. Serio.

      Ćma, albo w ogóle nie oglądasz tej serii, albo silisz się na oryginalność i przy tym balansujesz na granicy grafomanii. W dodatku chcesz odsunąć od zespołu gracza, dzięki któremu C’s byli w grze w pierwszym meczu przez 36 minut. To nie Thomas przegrywa im tę serię, tylko mnóstwo innych rzeczy, które zauważyłbyś oglądając mecze.

      Nie zamieniajmy Szóstego Gracza w magazyn Zwierciadło.

      0
      • Kosma,

        Jesteś inteligentny gość, więc wypunktuję Cię kulturalnie:

        0) Pisząc: “Odejdźmy na chwilę od jego indywidualnych statystyk, a skupmy się na chemii w zespole”, miałem nadzieję, że wyraźnie zaznaczam, że nie koszykarska postawa i statystyki Thomasa są problemem, a okoliczności, które towarzyszą jego grze;

        1) Nigdzie nie napisałem, że Thomas epatuje smutkiem. Według mnie ma prawo do cierpienia, łez i do wszystkiego, co idzie za śmiercią bliskiej mu osoby. I teraz tak: jeśli płaczesz przed meczem, to jesteś smutny, czy nie? Jeśli jesteś smutny, to twój smutek może udzielać się innym, czy nie?;

        2) Według Ciebie fałsz, a moje subiektywne odczucie jest inne. Maciek, do którego niejako się odwołujesz, słusznie zauważa, że Celtics nie są sobą i grają miękko, jak nie oni z RS. Co zatem jest tego przyczyną? A) TYLKO świetna gra Bulls; B) TYLKO śmierć Chyny Thomas; C) Świetna gra Bulls i śmierć Chyny Thomas – skreśl właściwą odpowiedź;

        3) OK, nie mają minorowych min, bo jest to pojęcie względne. Mają miny inne niż zazwyczaj – tego nie sposób zmierzyć statystykami;

        4) “Ćma, albo w ogóle nie oglądasz tej serii” – fałsz;

        5) “(…) albo silisz się na oryginalność” – skąd pomysł, że się silę? Mamy różne opinie, co nie znaczy, że Twoja jest jedyną słuszną w tej sprawie. Wyrażam swoją i przedstawiam argumenty. Ty wchodzisz ze mną w polemikę przy stanie serii 0-2 i oburzasz się na samą myśl, że Thomas mógłby nie grać. Owszem, co do zasady jest ich liderem i ojcem sukcesu w RS, ale wpływ na drużynę tamtego Thomasa i tego Thomasa jest zgoła różny i niekoniecznie mam tu na myśli koszykówkę sensu stricto. Ty zaś stajesz okoniem, jakbym co najmniej sugerował odsunięcie Thomasa, któremu tragicznie nie zginęła siostra;

        5) “W dodatku chcesz odsunąć od zespołu gracza, dzięki któremu C’s byli w grze w pierwszym meczu przez 36 minut” – raz jeszcze napiszę, tym razem jak krowie na rowie: nie chcę odsunąć go od zespołu z pobudek koszykarskich;

        6) “To nie Thomas przegrywa im tę serię, tylko mnóstwo innych rzeczy, które zauważyłbyś oglądając mecze” – gdzie napisałem bądź zasugerowałem, że Thomas przegrywa im serię? Czytasz ze zrozumieniem, czy silisz się na uszczypliwość?;

        7) I znowu: wyraziłem swoją opinię, nawiązując do tematu poruszonego w Palmie pod Palmą. Pojęcie psychologii sportu, znasz? Czy szeroko rozumiana psychika ma znacznie w rywalizacji sportowej? Czy też wszystko o sporcie mówią zaawansowane statystyki? Jak Kyle Lowry w pierwszym meczu gra piach, a w drugim trafia przez ręce najważniejszy rzut meczu, to pojawia się tu aspekt psychologiczny, czy nie?

        Ogólnie rzecz ujmując widać, że chciałeś się przypieprzyć, tylko nie wyszło. Napisałbyś, że masz inne zdanie i nie byłoby tematu, co najwyżej merytoryczna wymiana zdań. A Ty mi tu wyskakujesz z grafomanią, Januszem Leonem Wiśniewskim i Zwierciadłem. Proszę Cię.

        0
        • Ćma, ponieważ tak miło zacząłeś swoją odpowiedź, to też zachowam kulturalny styl wypunktowywania twojego wpisu.

          Problemy Celtics nie zaczęły się w momencie pierwszego gwizdka z Chicago. Mecz z Cleveland, ta pamiętna środa, która miała być meczem o pierwszy seed. Nie przyszli na niego. Też dali sobie zebrać 13 piłek w ataku. Nie było ich. Później przegrali w Atlancie, do ostatnich minut męczyli się z Charlotte. Jeszcze przed play-offami dawali mnóstwo znaków zapytania. Po prostu nie są tak dobrzy – zNyku miałeś rację, jak ich bilans i miejsce, choć jest jeszcze cień szansy że obrócą tę serię.

          Teraz zaś cała ‘narracja’ wokół tej drużyny przesunęła się w stronę śmierci brata Thomasa. I tutaj ta łódka trochę za mocno zadryfowała w tę stronę.

          Przecież przez cały sezon mówiło się o tym, że C’s powinni wzmocnić zbiórkę. Nie zrobili tego i Robin Lopez się śmieje. Hajs wydali na gościa, który skacze na wysokość dwóch gazet i nie ma w sobie charyzmy, którą ma Rondo. C’s w trakcie regularnego wyglądali na drużynę o klasę lepszą niż Raports (3-2 dla Raptors w sezonie) czy Wizzies (2-2), choć nawet Lowe nie przypuszczał, że Bulls mogą być dla nich aż takim problemem. Do akapitów. Pozwolisz, że wymienię tylko trzy.

          1. To prosty mechanizm… – cały ten metaforyczny akapit, który bronisz słowami, nigdzie nie napisałem że ma nie grać/to jego wina etc., dotyczy przecież sytuacji Thomasa. Nie musisz mi tłumaczyć, że nie piszesz tego dosłownie, skoro to właśnie sugerujesz czytelnikowi.

          2. Nie graj, bo nie możesz go nawet opierdolić po złej rotacji w obronie albo zerwaniu zagrywki – problem w tym droga Ćmo, że system ofensywny Celtics opiera się na Thomasie. To on jest w nim alfą i omegą, więc kto miałby go ‘opierdalać’ za zerwanie zagrywki, skoro głównym założeniem systemu Stevensa jest wyprowadzanie go na dostanie piłki po zasłonie. Wtedy on podejmuje decyzje czy rzuca, mija, wchodzi pod kosz, wymusza faul. Kto miałby go więc opierdolić? Kelly Olynyk? Wróćmy do meczu nr 1. Czy Thomas zrywał zagrywki? Nie. Czy oddawał głupie rzuty? Też nie. Czy dostawał się na linię? Tak. Czy pokazał wielki charakter wojownika? Tak. Czy trzymał Celtics w grze? Tak. W końcu… czy wydarzenia pozaboiskowe miały jakikolwiek wpływ na fantastyczną grę gości z ławki Bulls? No nie. Co do obrony, to tutaj Bulls starają się wykorzystać przewagę i doprwadzać do switchów, w których Thomas biega za Zipserem. Nic nowego. To samo robią Bucks czy Cavaliers w swoich seriach.

          3. Pojęcie psychologii sportu znam, ale znam też inne pojęcia: atakowana zbiórka, najlepszy gracz serii, goście z ławki, charakter graczy. We wszystkich tych aspektach po dwóch meczach Bulls mają przewagę. Thomas leci w rodzinne strony, drużyna też chciała i to jest piękny gest – seria wraca do Chicago i wszystko może zacząć się od nowa, jeśli wygrają mecz numer 3.

          Mamy różne opinie, to prawda. Czy udało mi się Tobie przypieprzyć? Ty będziesz trwał na stanowisku, że nie i znowu się poróżnimy. W każdym razie miło się dyskutowało. Pozdrawiam. :)

          0
          • 1) “Problemy Celtics nie zaczęły się w momencie pierwszego gwizdka z Chicago.” – pełna zgoda, nigdy nie twierdziłem inaczej.

            2) “Kto miałby go więc opierdolić? Kelly Olynyk?” – nie napisałem, że Thomas zasłużył na reprymendę. Podkreśliłem, że gdyby ta reprymenda mu się należała, normalny człowiek RACZEJ by się zawahał (#bigpicture).

            3) W piątym akapicie piszesz o koszykówce w oderwaniu od okoliczności niekoszykarskich. Tego nie kupuję. Według mnie to idzie w parze. Nie twierdzę, że Celtics borykają się z problemami, które nie gryzły ich w RS. Twierdzę natomiast, że obecny stan rzeczy uwypukla ich mankamenty. Po dwóch meczach tej serii Celtics są -18, po czterech w RS byli +20. W jednym z dwóch wygranych meczów Celtics mieli 10 zbiórek mniej od Bulls, w tym o 5 mniej na atakowanej desce, a mimo to wygrali. Warto nadmienić, że zbiórki w dużej mierze generował też Taj Gibson, który wyfrunął do Thunder. Co więcej w meczach RS ławka Bulls rzucała średnio prawie 35 punktów per mecz, zaś w tej serii rzuca średnio 30, a mimo to Bulls wygrywają. W czterech meczach RS w 93 minuty gry Lopez zaliczył 24 zbiórki, tu po 66 minutach na parkiecie ma już 18. Itepe, itede.

            4) “Co do obrony, to tutaj Bulls starają się wykorzystać przewagę i doprwadzać do switchów, w których Thomas biega za Zipserem. Nic nowego.” – no właśnie, nic nowego, w RS było grane dokładnie to samo i Celtics wygrali u siebie oba mecze, będąc w nich +27.

            5) Bulls są póki co lepsi w tej serii, zarówno na poziomie koszykarskim, jak i tzw. wolicjonalnym. Nie rozstrzygniemy, w jakich proporcjach te czynniki determinują ich zwycięstwa, ale nie bagatelizujmy żadnego z nich. Nie mówmy, czy też nie sugerujmy, że atmosfera wokół śmierci siostry ich lidera nie przyczynia się do gorszej gry zespołu w skali makro. Gdyby cons Celtics były tak oczywiste przed serią, 90% typujących nie wskazałoby w tej serii na wygraną Celtics. Nie to, że ogół się nie myli, ale jednak argumenty na papierze Celtics mieli i myślę, że nadal mają.

            Pozdrawiam.

            0
    • Doktorze,
      No, ale że nikt w Bostonie na to nie wpadł. Zeby to wszystko było takie proste. Odsuwamy straumatyzowanego lidera, do szatni wchodzi Stevens w przebraniu Janusza Wójcika, rzuca: “kielbasy w górę i ładujemy frajerów”, Celtics wygrywaja kolejne 4 mecze, zlęknięci Jimmy Butler i Dwane Wade ogłaszają koniec karier… W Bostonie mają drugą rundę. Tylko co zrobic z IT?

      0
        • Kosma, oczywiście, to jest jedna z tych sytuacji, w której statystyki nie mówią nam wszystkiego, niemniej należy to uwzględnić. Choć nawet bez tego meczu, w trzech pozostałych, z których dwa były rozgrywane w Chicago, w małych punktach Celtics byli na zero, a tu po dwóch u siebie są -14.

          Tak czy inaczej nasza dyskusja jest jałowa, bo żaden z nas nie ma tu mocy sprawczej. Ja już wcześniej wyeliminowałbym Thomasa z gry, przynajmniej do czasu pogrzebu, natomiast piszę to oczywiście bogatszy o wiedzę, że C’s oba te mecze przegrali. Nie mam też absolutnie żadnej pewności, że gdyby Thomasa nie było na parkiecie, to miałoby to pozytywny wpływ na grę zespołu. Gdybanie, wróżenie z fusów, chiromancja stosowana.

          Ale mamy konkluzje: Celtics ssą i przyczyny są co najmniej dwie. Czas pokaże, czy wygrzebią się z tego dołka. Gdybym teraz mógł zmienić swój typ, postawiłbym na 4-2 dla Bulls, zamiast 4-2 dla Celtics.

          0
  2. Tak myśle o dzisiejszej palmie. Dlaczego się nie udała? Co poszło nie tak? Naszła mnie straszna myśl. Co jeśli Znyk może używać swoich super mocy tylko na jednym froncie działalności kulturalno-rozrywkowej? Impresje czy Palma? Samotny wilk czy do Kajko i Kokosz? Co wybierze?

    0
  3. Ponieważ Kosma i Dr Ćma tak pięknie się spierają pozwolę sobie wrzucić granat do szamba.
    Celtics swą od jakiegoś czasu i(uwaga hardcore) ta śmierć spadła im jak z nieba. Teraz dyskusja nie toczy się na poziomie jak bardzo Celtics ssą i kto jest temu winien konkretnie, ale jak bardzo im jestem przykro i jak wpływa to na ich grę. Dla nich sytuacja win -win. Wtopią – byli przygnębieni, wygrają – podnieśli się po traumie, zagrali dla Thomasa. Super.
    a my dyskutujemy jak bardzo wpłynęła na Isaiaha śmierć przyrodniej siostry w starej toyocie camry, nie mając pojęcia czy rzeczywiście się tym bardzo przejął, czy jest mu przykro bo tak wypada i wszyscy łącznie z agentem tego oczekują.

    0
    • Myślę, że gdy masz 175 cm wzrostu i wybrano Cię w drafcie z 60. numerem, a następnie ewoluujesz w top 25 gracza NBA, to raczej nie łzawisz na widok Robina Lopeza. Nie wierzę, żeby był to teatr i sztuczne łzy. A fakt, że siostra jeździła starą Camry może tylko potęgować poczucie winy. Ale masz sporo racji – alibi Celtics mają wyborne.

      0
      • nie mówię, że łzy są sztuczne tylko, że my g.. wiemy co w głowie siedzi i pitolimy bez sensu. Poza tym akurat ciężko coś zarzucić Thomasowi i jego grze. Fakty są takie, ze Celtics ssą i trzeba na nich patrzeć przez pryzmat ich słabej gry a nie śmierci nieznanej(większości) osoby

        0