Ruszamy z naszymi zapowiedziami, bo play-offy rozpoczynają się już w sobotę wieczorem! Adam Szczepański, Maciek Kwiatkowski i Piotr Sitarz opowiadają o każdej serii i na końcu dają swój typ. Jak wygląda historia pojedynków? Na co zwrócić szczególną uwagę? Co będzie kluczowe? Możecie o tym wszystkim dowiedzieć się właśnie tutaj.
Na początek pojedynek rodem z lat 90-tych. Seria San Antonio Spurs i Memphis Grizzlies rozpoczyna się w nocy z sobotę na niedzielę o godzinie 2:00.
Liga Typerów play-offowych powraca w tym roku, ale rusza w osobnym poście. To w nim, w komentarzach zostawiajcie wszystkie swoje typy: pojedynczo lub osobno. Nie zostawiajcie ich tutaj, zostawiajcie je – raz jeszcze – TUTAJ. Do wygrania oczywiście są nagrody i satysfakcja!
Adam Szczepański: Już sześć lat minęło od tamtej pamiętnej pierwszej rundy playoffów 2011, kiedy świetny Zach Randolph poprowadził grupę dzieciaków, dla większości których był to debiut na tym etapie rozgrywek. Rozstawieni na ósmym miejscu Grizzlies zaskoczyli najlepszych na Zachodzie Spurs. Aż czterech zawodników z tamtego składu nadal pozostaje w Memphis i też dobrze pamiętają, jak później w 2013 roku ekipa Tima Duncana wzięła na nich rewanż, ogrywając do zera w Finałach Konferencji, których symbolem stało się ignorowanie Tony’ego Allena. Ponownie w playoffach spotkali się rok temu i znowu był sweep. Grizzlies grali wtedy co prawda bez kontuzjowanych Marca Gasola i Mike’a Conleya, ale to była tylko dalsza część dominacji Spurs, którzy od tamtej porażki w pierwszej rundzie 2011, wygrali potem aż 24 z kolejnych 28 meczów z ekipą z Memphis, włączając w to playoffy. Stali się dla nich przeszkodą nie do przejścia i dopiero w tym sezonie Grizzlies wreszcie udało się to przełamać.
Grizzlies wygrali dwa pierwsze spotkania na własnym parkiecie, a w dwóch w San Antonio do końca walczyli o zwycięstwa. Dużą rolę w tym odegrała zmiana stylu gry wprowadzona przez Davida Fizdale’a, który wprowadził do Memphis nowszą koszykówkę i pomógł im odkryć wartość trójek. Marc zaczął rzucać zza łuku i razem z Conley’em rozegrali najlepszy sezon swoich karier, podczas gdy Randolph został przesunięty na ławkę. Grizzlies rozpoczęli nowy rozdział w swojej historii, który może być równocześnie ostatnim momentem wspólnej gry tej czwórki. Czwórki, która stanowiła trzon drużyny przez ostatnie lata. Z-Bo i Tony Allen niedługo zostaną wolnymi agentami, a jako, że Grizzlies stawiają coraz bardziej na spacing, może już nie być dla nich miejsca w zespole. Dlatego to może być ostatnia szansa, żeby wspólnie jeszcze coś osiągnąć i powalczą o to przeciwko zespołowi, od którego pokonania na dobre rozpoczęła się ich przygoda. Choć oczywiście to też już nie ci sami Spurs, co wcześniej. Nadal z Greggiem Popovichem, ale po raz pierwszy od niepamiętnych czasów w playoffach bez Tima Duncana, za to z coraz bardziej dominującym po dwóch stronach parkietu Kawhi’em Leonardem. W tym pojedynku, zarówno Randolph, jak i Allen, mogą jeszcze odegrać istotne role, bo Spurs także grają wysoko, więc walka pod koszami będzie niezwykle ważna, a też potrzebują kogoś, kto spróbuje ograniczyć Leonarda. Ta seria ma szansę przypomnieć nam trochę grit-and-grind i starą szkołę, z klasycznymi ustawieniami na dwóch podkoszowych, fizyczną grą, meczami prowadzonymi w bardzo wolnym tempie (kiedy grali ze sobą w tym sezonie było to zaledwie 90.1 posiadań na mecz) i dominacją defensywy. W sezonie w czterech bezpośrednich starciach tylko raz udało się komuś przekroczyć 100 punktów. Spurs 4-2
Update: Tony Allen w ostatnim meczu sezonu kontuzjował łydkę i nie zagra w serii ze Spurs, co jest poważnym osłabieniem dla Grizzlies, ponieważ nie tylko stracili swojego najlepszego defensora na Leonarda, ale też jeszcze bardziej zawęziła się ich rotacja na pozycjach dwa/trzy, gdzie brakuje im graczy.
Maciej Kwiatkowski: Pojedynek między nr 1 i nr 7 obroną NBA ma szansę być najlepszą defensywnie serią w tych playoffach. Tylko 21% rzutów w starciach tych drużyn w sezonie regularnym zostało oddanych z obrońcą 1,8 metra lub dalej. Grizzlies grali w sezonie regularnym ze Spurs jak równy z równym, bo grali bardzo fizycznie. Spurs przez długie lata nie przepadali za takim sportem. W tym sezonie są jednak na to lepiej przygotowani. Memphis chce w tej serii spowolnić Leonarda Allenem w grze jeden na jeden, kryć go wysoko w pick-and-rollu Gasolem i zmieniać krycie w pickach Kawhi/LaMarcus Aldridge, tak jak robili to w sezonie regularnym (JaMychal Green jest kluczowy). W ataku Grizzlies chcą uwolnić Conley’a w pick-and-rollu i rozciągnąć grę Gasolem, czego nie byli w stanie robić w poprzednich latach. To jednak duże wyzwanie, bo grają z najlepiej zorganizowaną obroną NBA, która ma “size” wszędzie i Gregg Popovich już w trakcie sezonu regularnego zaczął wprowadzać usprawnienia w rywalizacji z Memphis. Spurs chcą rozhuśtać tę serię duetem Patty Mills/Manu Ginobili z ławki, na który Grizzlies nie mają odpowiedzi. Spurs chcą, żeby Aldridge był agresywny. Chcą, żeby jadł Randolpha i Brandana Wrighta 1-na-1, podobnie Pau Gasol. W dwóch ostatnich meczach sezonu regularnego Spurs switchowali grany z lewej strony boiska pick Conley/Gasol i w ten sposób ograniczyli penetracje Conley’a do linii końcowej, mocno komplikując grę Memphis. Spurs chcą zamieniać przechwyty na punkty w transition i użyć szybkości, która wyjątkowo będzie w tej serii po ich stronie. Spurs mają wszystko, żeby wygrać tę serię szybko. Memphis ma jednak wszystko, żeby przeciągnąć Spurs po szutrze i ma też wreszcie rzut za trzy punkty. W szatni Memphis nikt nie myśli o niespodziance, bo wiedzą, że w tym roku mogą pokonać San Antonio.
X-faktor to Kawhi. Z Pau na parkiecie Spurs chcą znajdować go w promieniu 3-4 metrów od kosza i wykorzystać jego przewagę wzrostu/zasięgu ramion nad Allenem:
Grizzlies chcą robić to:
Ale Spurs mogą to pokonać podaniem. Leonard nie ma w tej serii kogo kryć i dzięki temu powinien mieć dużo więcej sił w ataku. To samo z Aldridgem. 45 punktów na mecz od tej dwójki powinno wystarczyć. Spurs 4-1.
Piotr Sitarz: To będzie dopiero czwarta playoffowa seria Leonarda od Finałów w 2014 roku. To będzie też drugi kolejny matchup Spurs i Popovicha z zespołem prowadzonym przez trenera debiutanta. David Fizdale skończył szkołę usprawnień Erika Spoelstry i chociaż nie stoi na straconej pozycji, to trudno będzie jego Memphis wejść w buty Oklahomy. Zwłaszcza bez dwóch All-Starów i z ofensywnym systemem, który ma zaledwie jedną poważną opcję na piłce, na koźle w pick-and-rollu. To ważne, bo na przestrzeni rezerwowych lineupów, w których jako kreator może wystąpić nawet point-forward Kyle Anderson, Grizzlies będą grać Andrew Harrisonem, którego Mills i Ginobili nie przestraszą się w obronie (i będą atakować po drugiej stronie). Chodzi przede wszystkim o próby forsowania pierwszej linii i atak defensywnej pozycji Pau Gasola lub Davida Lee. O agresywną presję nakładaną na nich, o penetracje, o wymuszanie zmian krycia. Pierwszym ważnym zadaniem dla Fizdale’a będzie zmaksymalizowanie i przeciągnięcie na swoją stronę minut białych wysokich Spurs. Czy to poprzez grającego inside Randolpha, czy może duet Z-Bo – Wright, który wydaje się bardziej atletyczny, czy może zmianę rotacji i pojedynek braci Gasol na przełomie kwart albo wpuszczenie na rezerwowych Conley’a. Spurs posiadają aż pięciu kozłujących (Parker, Mills, Manu, Kawhi, Anderson) i od początku do końca będą mieć na parkiecie kreujące dłonie w ostatnich kilku sekundach akcji – w pick-and-rollu na przykład. Grizzlies wyglądają na zespół, który w tym samym czasie zmuszony zostanie do gry w low-post; jeśli nie Gasolem, to na pewno Randolphem, któremu zdarzało się w ten sposób zjadać ofensywne posiadania Grizzlies w sezonie regularnym – zdobywał słabe 0.82 PPP na bloku.
To będzie wysoka seria, ale kolejny switch – tym razem przechodzenie z obrony do ataku – znowu leży po stronie Spurs. Transition defense Memphis nie wygląda dobrze. Spurs nie zostali zbudowani pod szybką grę, ale w przeciwieństwie do skrzydłowych Memphis, Leonard nie odda piłki w ręce point-guarda po zbiórce w obronie. James Ennis, JaMychal Green i Vince Carter nie stoją na poziomie Kawhi’a jeśli chodzi o umiejętność zdobywania punktów w tranistion, ale dodanie swobody (przynajmniej dokozłowanie piłki na 9 metr od obręczy, więcej luzu, zaskoczenie równie “starych” Spurs) wygląda jak jedno z kilku usprawnień możliwych do przeprowadzenia przez Fizdale’a. Pytanie jednak, czy którykolwiek zespół pozwoli sobie na poszukiwanie prędkości? Czy może jednak zarówno Popovich, jak i Fizdale, postanowią wypunktować rywali najlepszymi dostępnymi rzutami? Trójkami z rogów (Spurs), trójkami w akcjach pick-and-pop (Grizzlies), pojedynkami 1-na-1 (Leonard vs Allen, Conley vs Parker/Green), double-drag-screens dla Parkera (Spurs: Aldridge & Gasol) na których wysocy Memphis nie mogą popełniać błędów. Wyniki poszczególnych meczów nie powinny rozstrzygać się na płaszczyźnie tego kto pierwszy przejdzie w smallball, ale Aldridge musi być drugim najlepszym graczem Spurs (całkiem możliwe, że również plusowym obrońcą na Marcu Gasolu), wykorzystując niższych graczy na sobie (Ennis, Green) w post-up grze. Musi być graczem, na którego Memphis nie znajdą odpowiedzi, podobnie jak na komfort San Antonio, jakim będzie ustawianie lock-down obrońców na Conley’u przez 48 minut (Green & Leonard). Spurs 4-2.
Spurs potrzebują “..a little bit more dose of nasty..” :)
Choćby po liczbie komentarzy widać, że to będzie seria dla “koneserów”… Btw szkoda Allena, jego nieobecność na pewno nie pomoże Memphis w sprawieniu niespodzianki.
Jedna z ciekawszych par, mimo wszystko jednak w cieniu pojedynku MVP’s. Trochę “staroszkolnej” koszykówki jeszcze nikomu nie zaszkodziło ;)
Heeej, no właśnie, mam nadzieję że tęskniący za latami 90. troszkę podbiją słupki oglądalności ;)
Myślę, że Dr. Marc napędzi Spurs sporo strachu, ale finalnie to nie wystarczy
Z Parsonsem w swojej najwyższej formie by to miało sens (ale z nim też by skończyli sezon wyżej niż na 7 miejscu) ale jego nie ma i już nigdy nie będzie. Wspólnie z Noah to najgorszy kontrakt w NBA.